Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mateusz Łęgowski z Pogoni Szczecin: Bramka cieszy, ale najważniejsze są zwycięstwa zespołu

Jakub Lisowski
Jakub Lisowski
Mateusz Łęgowski z Pogoni Szczecin
Mateusz Łęgowski z Pogoni Szczecin wiola ufland/pogonszczecin.pl
Gdzieś w głowie jest takie powodzenie, że apetyt rośnie w miarę jedzenia. Na pewno będę siebie mobilizować, by to nie było ostatnie trafienie – mówi 19-letni Mateusz Łęgowski, który w meczu Pogoni z Radomiakiem Radom zdobył swoją pierwszą bramkę dla szczecińskiej drużyny.

Wychowanek Gola Brodnica w Pogoni jest od lata 2016 (wraz z bratem Łukaszem, który jest obecnie bramkarzem w trzecioligowych rezerwach). Środkowy pomocnik pokonywał kolejne szczeble w klubie, grał sporo w juniorskich reprezentacjach Polski. W pierwszym zespole debiutował w sierpniowym meczu ze Stalą Mielec, w Częstochowie zagrał po raz pierwszy w „11”, a z Radomiakiem Radom zdobył swojego pierwszego gola w PKO Ekstraklasie.

Właściwie zareagowaliście na porażkę z Lechem i rozbiliście Radomiaka.
Mateusz Łęgowski: Tamta porażka nas bolała, bo przecież był to dla nas ważny mecz. Ale teraz możemy się cieszyć z tego, że potrafiliśmy się spiąć i pokazać w meczu z Radomiakiem to, na co nas stać. Mamy bardzo silny zespół, a na każdym treningu staramy się prezentować najwyższy poziom, co później przekłada się na spotkania ligowe. Cały czas jesteśmy wysoko w tabeli, ta walka będzie trwała i myślę, że dla nas zakończy się bardzo dobrze. Też mam powód do radości, bo akurat przyjechała na mecz rodzina, więc była okazja do spotkania i rozmów.

Skoro już padł ten pierwszy gol, to rozumiem, że plan na wiosnę zakłada np. trzy bramki?
Gdzieś w głowie jest takie powodzenie, że apetyt rośnie w miarę jedzenia. Na pewno będę siebie mobilizować, by to nie było ostatnie trafienie. Z drugiej strony muszę zachować spokój, bo najważniejsze są zwycięstwa zespołu.

Najwierniejsi kibice pogratulowali bramki?
Zaraz po meczu nie miałem czasu, by sprawdzić telefon, ale gratulacje od najbliższych dostałem szybko. Rodzice, rodzeństwo, czy to byli moi trenerzy oraz przyjaciele.

Kto będzie miał prawo mocniej zareagować, jak Pan powie, że czuje się spełniony po tej bramce?
Gdyby coś takiego się pojawiło to na pewno rodzice czy brat-bliźniak, który jest cały czas ze mną w Szczecinie, ale też i trener Patryk Dąbrowski, który pracuje w Pogoni. Na pewno zareagowaliby koledzy w szatni, którzy na pewno przypilnowaliby właściwego zachowanie. Ale ja tak nie zareaguję – jak już wcześniej mówiłem: apetyt rośnie w miarę jedzenia i ja chcę kolejne kroki stawiać. Teraz trzeba pracować, utrzymywać formę, a w kolejnych tygodniach cały czas się rozwijać.

Spodziewał się Pan dogrania od Jakuba Bartkowskiego czy poszedł w bramkowej akcji w ciemno w pole karne?
Przeczuwałem, że coś takiego może nastąpić i jakby automatycznie poszedłem w pole karne. Kuba Bartkowski przejął piłkę i spodziewałem się, że spróbuje strzelać. Pomyślałem więc, że wchodzę na ewentualną dobitkę. Ale patrzę, że Kuba zgrywa, Rafał Kurzawa przepuszcza i piłka trafia do mnie. Nie była to łatwa piłka, ale udało się ją dobrze przyjąć i teraz to już jest tylko zadowolenie po strzeleniu tej pierwszej bramki.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Pomeczowe wypowiedzi po meczu Włókniarz - Sparta

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński