Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Koszykarski przykład z Holandii

Maurycy Brzykcy [email protected]
Ekipa Ziomków. Od lewej stoją: Michał Mańkowski, Agnieszka Korecka, Marcin Dropiński, Marta Dec, Arkadiusz Kowalewski, Daria Kręciwilk oraz Adrian Gaździcki. Na zdjęciu brakuje Sylwii Bakunowicz.
Ekipa Ziomków. Od lewej stoją: Michał Mańkowski, Agnieszka Korecka, Marcin Dropiński, Marta Dec, Arkadiusz Kowalewski, Daria Kręciwilk oraz Adrian Gaździcki. Na zdjęciu brakuje Sylwii Bakunowicz. Archiwum własne
Wybraliśmy się wraz z zawodnikami z Goleniowa i Maszewa na turniej do Rotterdamu - EBV Baros. Wystąpiło prawie 300 koszykarzy.

To była już 27. edycja turnieju. W imprezie wystepują drużyny z niemal każdego zakątka Europy. Dzięki ekipie złożonej z zawodników z Goleniowa, Kołobrzegu i Maszewa - o nazwie Ziomki - nie zabrakło również Polaków.

W turnieju w zespole na parkiecie musiały przez cały czas przebywać przynajmniej dwie kobiety. Niektórzy do piątki wstawiali trzy zawodniczki, gdyż za ich kosze przyznawano więcej punktów. Dodatkowo pań nie można było blokować.

Biwakowanie pod obręczami

Tylko z dwoma nazwami zespołów spikerzy na zawodach mieli problem: z polską i bardzo rozbudowaną niemiecką. A gdzie ulokować 300 koszykarzy? Najlepiej tam, gdzie czują się najlepiej, a więc w sali gimnastycznej. Każdemu, kto się wcześniej zgłosił, zapewniono materac. Potrzebny był więc tylko śpiwór. No, a komu nie odpowiada biwakowanie pod obręczami, mógł udać się do niedaleko położonego hotelu. Organizatorzy uczestników budzili już o godz. 9 bardzo głośną muzyką i komunikatami.

Koszt wzięcia udziału w imprezie to 35 euro na osobę, a dla regularnie odwiedzających Rotterdam ekip już tylko 20. W tej cenie było m. in. kilka posiłków dziennie, koszulki, wstępy na imprezy. Każdy turniej EBV Baros ma swój motyw przewodni. Tym razem byli to superbohaterowie. Podczas piątkowej imprezy integracyjnej sporo koszykarzy wcielało się więc w role w Supermanów, Kapitanów America, czy Hulków.

Gdy mecze ulegały drobnym opóźnieniom, to od razu informowały o tym spikerki w halach. W halach, bo grano jednocześnie w dwóch sporych salach, gdzie odbywały się po dwa spotkania w tym samym czasie. Zegar startował równo dla wszystkich zespołów, więc jak ktoś nie zaczął jeszcze grać, to później zwyczajnie mecz był krótszy. Czasami brakowało sędziów, gdyż to sami zawodnicy byli arbitrami w innych spotkaniach. Zdarzało się więc, że zaraz po swoim meczu musieli biec trzy piętra wyżej, by posędziować innym.

Marta tak zawsze

Jak wypadł nasz zespół? Ziomki w piątek (pierwszy dzień turnieju) zanotowały porażkę i zwycięstwo. Sobota zaczęła się dobrze, bo od wygranej nad silnym francuskim zespołem, ale później przyszły trzy przegrane z rzędu. Na koniec drugiego dnia nasi gracze spięli się, choć grali od godziny 10 z przerwami do 20 i wygrali dwa spotkania. To drugie głównie dzięki Marcie Dec, która zaliczyła siedem celnych trójek.

- Ona tak zawsze? - komentowali z niedowierzaniem sędziowie. Nasze panie nie oszczędzały się. Kiedy było trzeba rzucały się z całym impetem na parkiet za piłką. Ostatecznie Ziomki wyszły z pierwszej grupy, ale z drugiej już nie i strefa medalowa była poza zasięgiem. Z kolei w konkursach indywidualnych najbliżej znalezienia się w finale rzutów trzypunktowych była Sylwia Bakunowicz, która zaliczyła cztery trafienia w 30 sekund.

W innych drużynach spotkaliśmy dwójkę Polaków, którzy przyjechali z ekipami z Belgii i Holandii. Dziwili się, że chciało nam się podróżować przez pół Europy na turniej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński