Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kontrowersje wokół gola Murayamy - czy powinien być uznany? Portowiec przeprasza za zagranie ręką

(mc)
Tym razem to jednak sędzia techniczny zmienił zdanie głównego arbitra. Nie ma się co oszukiwać, że widział więcej ze swojej strefy, niż dwójka jego kolegów trochę bliżej akcji. Musiał dostać sygnał od kogoś, kto widział powtórkę (od realizatorów transmisji, telewizyjnych dziennikarzy). Czasu na zmianę decyzji było dużo, bowiem piłkarze Górnika całą drużyną zaatakowali sędziego. To również daje dużo do myślenia. Takich kontrowersji byle gol nie wywołuje.Teraz rodzi się pytanie, kto bardziej złamał przepisy: Murayama czy sędziowie? Inna strona medalu jest taka, że Japończyk powinien od razu przyznać się do winy, a nie cieszyć się z całą drużyną. Trenerowi Michniewiczowi uśmiech z ust znikł, gdy tylko dowiedział się, jak gol został zdobyty. Japończyk równie dobrze mógł zagrać piłkę głową, ale przestraszył się biegnącego w jego kierunku bramkarza. Postanowił więc oszukać wszystkich.- Nie chcemy w taki sposób grać, zasady fair play są dla nas priorytetowe - mówi trener Czesław Michniewicz i zapowiada konsekwencje dla swojego zawodnika.
Tym razem to jednak sędzia techniczny zmienił zdanie głównego arbitra. Nie ma się co oszukiwać, że widział więcej ze swojej strefy, niż dwójka jego kolegów trochę bliżej akcji. Musiał dostać sygnał od kogoś, kto widział powtórkę (od realizatorów transmisji, telewizyjnych dziennikarzy). Czasu na zmianę decyzji było dużo, bowiem piłkarze Górnika całą drużyną zaatakowali sędziego. To również daje dużo do myślenia. Takich kontrowersji byle gol nie wywołuje.Teraz rodzi się pytanie, kto bardziej złamał przepisy: Murayama czy sędziowie? Inna strona medalu jest taka, że Japończyk powinien od razu przyznać się do winy, a nie cieszyć się z całą drużyną. Trenerowi Michniewiczowi uśmiech z ust znikł, gdy tylko dowiedział się, jak gol został zdobyty. Japończyk równie dobrze mógł zagrać piłkę głową, ale przestraszył się biegnącego w jego kierunku bramkarza. Postanowił więc oszukać wszystkich.- Nie chcemy w taki sposób grać, zasady fair play są dla nas priorytetowe - mówi trener Czesław Michniewicz i zapowiada konsekwencje dla swojego zawodnika. Andrzej Szkocki
Sprawa jest jasna. Sędziowie do decyzji o nieuznaniu gola Murayamy potrzebowali powtórki. To hipokryzja arbitrów, bo korzystać z nich nie mogą. Tymczasem Japończyk przeprasza za całą sytuację - za strzał ręką i swoje zachowanie.

Nie ma wątpliwości, że takich goli, jak Takuyi Murayamy w sobotę, nikt nie chce strzelać, ani tym bardziej tracić. Jednak co jakiś czas takie sytuacje się zdarzają, i o ile zawodnik od razu nie przyzna się do złamania przepisów, a sędzia nie zauważy przewinienia, nic się nie da zrobić.

Bramki ręką strzelał już Maradona czy Messi, a gol po nieprzepisowej asyście Henry'ego, gdy Francja pogrążyła Irlandię, przeszedł już do niechlubnej historii. FIFA po kilku latach była zmuszona wypłacić nawet odszkodowanie irlandzkiej federacji, bo przecież brak awansu do mundialu tej drużyny, za sprawą dwóch olbrzymich błędów sędziów, to ogromna strata finansowa.

Powtórek w piłce jak nie było, tak nie ma. Jedni mówią, że błędy sędziów to sól futbolu, inni, że dyscyplina staje się przez to archaiczna i często niesprawiedliwa. Z powtórek korzystać jednak nie wolno. Decyzja sędziego głównego, poparta taką samą sędziego asystenta, pozwala orzec o uznaniu gola.

Gol z ręki - od 1.27 minuty

Tym razem to jednak sędzia techniczny zmienił zdanie głównego arbitra. Nie ma się co oszukiwać, że widział więcej ze swojej strefy, niż dwójka jego kolegów trochę bliżej akcji. Musiał dostać sygnał od kogoś, kto widział powtórkę (od realizatorów transmisji, telewizyjnych dziennikarzy). Czasu na zmianę decyzji było dużo, bowiem piłkarze Górnika całą drużyną zaatakowali sędziego. To również daje dużo do myślenia. Takich kontrowersji byle gol nie wywołuje.

Teraz rodzi się pytanie, kto bardziej złamał przepisy: Murayama czy sędziowie? Inna strona medalu jest taka, że Japończyk powinien od razu przyznać się do winy, a nie cieszyć się z całą drużyną. Trenerowi Michniewiczowi uśmiech z ust znikł, gdy tylko dowiedział się, jak gol został zdobyty. Japończyk równie dobrze mógł zagrać piłkę głową, ale przestraszył się biegnącego w jego kierunku bramkarza. Postanowił więc oszukać wszystkich.

- Nie chcemy w taki sposób grać, zasady fair play są dla nas priorytetowe - mówi trener Czesław Michniewicz i zapowiada konsekwencje dla swojego zawodnika.

- Mógł próbować zagrać głową - mówi o całej sytuacji trener Pogoni, Czesław Michniewicz. - My nie chcemy tak grać i w nieuczciwy sposób zdobywać punkty. To nie nasz sposób na rywala. Czekać go będą konsekwencje. To dla nas sprawa bardzo ważna. O drużynie mówiono w całej Polsce, ale nam zależy na tym, by mówiono dobrze. Nie chcemy w taki sposób grać, zasady fair play są dla nas priorytetowe. "Taku" zachował się bardzo źle i on o tym wie najlepiej. Będziemy z nim jeszcze rozmawiać i na pewno nie zostawimy tego bez echa. Dobrze stało się również, że sędziowie nie uznali tej bramki.

- Naszym piłkarzom już od najmłodszych lat wpajamy zasady fair play i zaszczepiamy w nich ducha sportu - mówi na oficjalnej stronie Pogoni prezes klubu Jarosław Mroczek. - Zupełnie nie podobało nam się zachowanie Murayamy i rozmawialiśmy z nim o tym. Mamy pewność, że następnym razem w podobnej sytuacji zagra inaczej.

- To są ułamki sekund i czasami nie zdążę pomyśleć o tym, co może wydarzyć się później - mówi sam Murayama. - Wybuch radości po tym, jak piłka przekroczyła linię bramkową był sytuacyjny. Zaraz po tym, jak emocje opadły zrozumiałem, że to co zrobiłem było bezmyślne. Z mojej strony mogę zapewnić, że to się na pewno nie powtórzy. Kibiców, trenerów oraz kolegów z zespołu i rywali chciałbym za swoje zachowanie przeprosić.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński