Do niecodziennej kolizji doszło wczoraj około godziny 22. przy nabrzeżu na ul. Heyki.
- To było potężne uderzenie. Liny cumownicze wyciągnęły się o dwa metry. Akurat wychodziłam ze swojej barki na ląd, gdy coś uderzyło w naszą burtę. Rzuciło mnie na barierkę na nabrzeżu - opowiada młoda kobieta, pasażerka.
Reszta załogi była wtedy już na lądzie. Przypłynęli cztery dni temu z Poznania. Siedzieli przy grillu obok barki. Widzieli jak wpada na nią próbująca zacumować inna barka. Uderzenie było tak potężne, że taranująca jednostka wpłynęła rufą pod zacumowaną barkę. Dlatego ma zniszczone żurawiki kotwic i szalupy. Razem z ładunkiem ważyła prawie 500 ton.
- Na razie nie wiemy, czy jest dziura w poszyciu jednostki i czy jej nie zalewa. Będziemy to wiedzieć dopiero jak podniesiemy łódź ratunkową z uszkodzonego żurawika - mówił mężczyzna pracujący dzisiaj przy usuwaniu uszkodzeń.
Lekko zniszczona jest też barka żeglarzy z Poznania. Wczoraj armatorzy szacowali straty.
Kolizję spowodował 61-letni, doświadczony kapitan. Miał 3,26 promila alkoholu w organizmie. Od kwietnia nie miał pracy. W poniedziałek miał ruszyć w kurs barką za granicę. W poniedziałek pływał po Odrze. Popłynął po wodę w okolice elektrowni.
- Zamiast zostać na miejscu, uparł się, że dopłynie do nabrzeża. Podczas cumowania zawiało i centralnie rufą uderzył w barkę - opowiada osoba pracująca przy usuwaniu szkód.
- Kiedy policjanci weszli na barkę okazało się, że kapitan zdążył zasnąć w kajucie - dodaje asp. szt. Zenon Butkowski ze szczecińskiej policji.
Na jednostce było 360 ton ładunku. Sama barka waży 100 ton.
Dzisiaj sternik trzeźwieje. Na razie nie usłyszał jeszcze zarzutów. Będą znane, gdy policja ustali wszystkie okoliczności kolizji.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?