King Szczecin wygrał pierwszy mecz finału Energa Basket Ligi

Jakub Lisowski
Jakub Lisowski
King Szczecin w Hali Stulecia wygrał ze Śląskiem Wrocław 89:78
King Szczecin w Hali Stulecia wygrał ze Śląskiem Wrocław 89:78 PAP/Maciej Kulczyński
King Szczecin w piątkowy wieczór walczył w Hali Stulecia ze Śląskiem Wrocław. Pierwsze spotkanie finałowej serii zakończyło się wygraną 89:78, a przesądziła druga kwarta wygrana różnicą 14 punktów.

Czym bliżej było pierwszego spotkania tym nastroje w szczecińskiej drużynie coraz optymistyczniejsze. Zawodnicy coraz chętniej przyznawali, że interesuje ich tylko zwycięstwo, a ten cel nakreślili sobie już w trakcie sezonu. Długo się do tego nie przyznawali, by nie zapeszać.

King w fazie play-off wyglądał świetnie, ale musiał się też nieźle napocić, by dotrzeć do spotkań o złoto. W ćwierćfinale ograł Anwil Włocławek w pięciu meczach, a w półfinale był lepszy od Stali Ostrów w czterech. Tym samym Wilki Morskie ogrywali zespoły, które wiosną notowały spore sukcesy w europejskich pucharach.

Śląsk długo był poza zasięgiem krajowych przeciwników, ale jak już przegrał raz (w 15. kolejce) to wpadł w sportowy dołek. Nie dość, że nie szło mu w rozgrywkach EuroCup to w EBL też dał się dojść i pozycja w czołówce nie była taka pewna. W lutym we Wrocławiu podjęto trudną decyzję – rozstano się z trenerską legendą Andrejem Urlepem, a jego następcą został Turek Ertugrul Erdogan. Sytuację opanował i obrońca tytułu wygrał rundę zasadniczą. A w play-offach Śląsk też pokazał moc: 3:1 z Treflem Sopot i Legią Warszawa.

Jeszcze przed rozpoczęciem spotkania można było się zastanawiać na kogo postawi Arkadiusz Miłoszewski: kapitana Filipa Matczaka czy Bryce Browna. Za pierwszym przemawiało doświadczenie, za drugim większy luz w ostatnich tygodniach. Szkoleniowiec postawił na rzucającego z USA. I nie pomylił się, bo Brown już na początku meczu trójką na moment uciszył halę. W składzie Śląska też jedno małe zaskoczenie – brak podkoszowego Aleksandra Dziewy. Zamiast niego od początku zagrał Jakub Nizioł.

Pierwsza kwarta świetna – dużo biegania, walki w obronie, kontr. Raz prowadził King, raz Śląsk, ale cały czas było blisko. Minutę przed końcem Łukasz Kolenda trafił za trzy i gospodarze wygrali tę odsłonę.

W kolejnej wrocławianie próbowali uciekać, ale goście nie pozwalali. Twardo grali na nogach, szybko się przemieszczali i Śląsk nie miał czystych pozycji. To szczecinianie sprawiali lepsze wrażenie – kreowali sytuacje, a po dwóch trójkach Kacpra Borowskiego nasz zespół znów prowadził. W 16. minucie King uciekł na 33:25 i trener Śląska po raz pierwszy poprosił o czas.

Wskazówki niewiele dały jego podopiecznym, bo po kolejnych dwóch minutach King prowadził 41:28 i Turek ponownie zaprosił drużynę na naradę. Goście punktowali błędy rywali. Do przerwy naszej ekipie udało się jednak utrzymać dwupunktową zaliczkę.

Z inną energią wrocławianie chcieli rozpocząć grę po długiej przerwie, ale pogubili się w ataku i szkoleniowiec po dwóch minutach musiał interweniować. Taka gra trochę za bardzo rozluźniła Wilki. Za szybko chcieli rozstrzygnąć mecz trójkami, a te obijały obręcz. Śląsk kontrował i punktował. A gdy czapę dostał Brown, a Donovan Mitchell trafił za trzy (41:49) o czas poprosił Miłoszewski.

Śląsk – z pomocą świetne dopingujących kibiców – był w natarciu. Stopniowo odrabiał straty i doszedł na 6 oczek, ale King potrafił świetnie odpowiedzieć. Dwie trójki rzucił Tony Meier, jedną Borowski i szczecinianie znów uciekli na bezpieczną przewagę – 68:53 (28. minuta). Na lepszą niską defensywę gospodarzy odpowiedzieli wzorowo – skutecznością z dystansu. Ale za łatwo i spokojnie w finale nie mogło być i mistrz w minutę rzucił 9 punktów z rzędu (62:68). Ostatnie słowo w tej odsłonie należało jednak do Kinga – Alex Hamilton trafił dwa osobiste, a kwartę zakończyła trójka Meiera.

IV kwarta podobna – Śląsk próbował złapać rytm, zatrzymać 2-3 akcje, ale King był zbyt dobrze dysponowany. Gdy tylko gospodarze rzucali cztery oczka – goście odpowiadali tym samym. Pięć minut przed końcem King prowadził 84:70 i przy tej jakości w grze nie mógł tego meczu wypuścić.

1. mecz finału Energa Basket Ligi

Śląsk Wrocław – King Szczecin 78:89
Kwarty: 19:16, 15:29, 28:28, 16:16.
Śląsk: Bibbs 19 (2x3), Martin 16 (1), Nizioł 9 (2), Ramljak 6, Parakhouski 6 – Kolenda 12, Dziewa 5, Mitchell 3 (1), Gołębiowski 2, Pusicia 0.
King: Meier 24 (4), Brown 13 (1), Cuthbertson 9, Mazurczak 9 (1), Fayne 6 – Borowski 10 (3), Hamilton 16 (2), Kostrzewski 2, Żmudzki 0, Matczak 0.

Drugi mecz – w niedzielę w Hali Stulecia we Wrocławiu. Początek o godz. 20.

Budowa Centrum Frame Running w Złotowie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński
Dodaj ogłoszenie