44-letnia Jolanta K. będzie czekać w areszcie na akt oskarżenia i proces. Wczoraj zdecydował tak Sąd Rejonowy w Świnoujściu po zapoznaniu się z dowodami przedstawionymi przez policję.
Brakowało pieniędzy
Policja postawiła kasjerce zarzut przywłaszczenia 248 tys. zł od początku tego roku. Zatrzymała ją w piątek wieczorem. O przestępstwie zawiadomił naczelnik wydziału księgowości w magistracie. Sprawę wykryli jego podwładni. Ich uwagę zwróciło to, że do kasy miasta wpływa mniej pieniędzy niż powinno z tytułu podatków lokalnych i innych opłat. Na przykład za zgody na sprzedaż alkoholu od właścicieli konkretnych sklepów i lokali. Kontrola wykazała, że pieniądze wpłacali i mieli potwierdzające ten fakt dowody wpłaty.
Podejrzenie padło na kasę urzędu miasta. Urzędnicy dokonali kontrolowanej wpłaty. Wtedy wyszło na jaw, że nie ma określonej kwoty, którą przyjmowała kasjerka Jolanta K.
- Okazało się, że część pieniędzy od mieszkańców nie była w ogóle księgowana. Natomiast część wpłat była księgowana, ale potem dowody wpłaty zostały anulowane - mówi Robert Karelus, rzecznik prasowy prezydenta miasta.
Mówi, że była szantażowana
Podczas rozmowy z prezydentem, a później także z policją, kasjerka przyznała się, że brała pieniądze. Jak dowiedzieliśmy się nieoficjalnie, zeznała, że robiła to, bo szantażowały ją dwie osoby - kobieta i mężczyzna - narodowości romskiej mieszkające w Świnoujściu.
Wczoraj zatrzymała je policja. Najprawdopodobniej wystąpi do sądu o zastosowanie wobec nich aresztu tymczasowego.
- Ich związek ze sprawą jest kluczowy - mówi nadkom. Dorota Zawłocka, oficer prasowy komendanta miejskiego policji. - Z uwagi na to, że sprawa jest wielowątkowa i istnieje obawa, że niektóre dowody przestępstwa mogą zostać usunięte, dla dobra śledztwa nic więcej nie możemy na razie powiedzieć.
Czy ktoś pomagał?
Miejscy urzędnicy, którzy wykryli kradzież pieniędzy, zastanawiają się, czy kasjerka nie miała wspólnika. Pieniądze księgowane są za pomocą systemu informacyjnego. Specjalny program powinien wykazywać, że przyjmowane wpłaty były później anulowane. Tymczasem nic takiego się nie stało.
- Albo więc program nie zadziałał, albo ktoś pomógł ominąć zabezpieczenia. A to już musi być osoba znająca się na informatyce - mówi jeden z urzędników, proszący o anonimowość.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?