Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jarosław Mroczek: Pogoń ma walczyć

Rozmawiał: Maurycy Brzykcy
Jarosław Mroczek, nowy prezes Pogoni Szczecin
Jarosław Mroczek, nowy prezes Pogoni Szczecin Fot. Andrzej Szkocki
ROZMOWA Z Jarosławem Mroczkiem, szefem firmy EPA, nowym prezesem Pogoni.

- Decyzja o przejęciu od Artura Kałużnego funkcji prezesa Pogoni wymagała sporo czasu na zastanowienie?
- Tak, bo była to decyzja trudna, gdyż futbol jest nieprzewidywalny. Na poziomie I ligi nie ma szans na zbudowanie silnego klubu. A przecież każdy inwestor wkładając pieniądze w piłkę, liczy na to, że któregoś dnia nie będzie musiał do niej dokładać. Poza tym Pogoń czy każdy inny klub piłkarski, nie jest tylko zabawką prezesów. Przede wszystkim zawodnicy grają dla tysięcy fanów. A ci kibice opłacają podatki, które trafiają do miejskiej kasy.

- I tu dochodzimy do kwestii wsparcia finansowego klubu przez miasto. Podobno w tym roku kwota dofinansowania Pogoni w ramach umowy promocyjnej ma być mniejsza. Dużo mniejsza.
- Nie bardzo rozumiem taką postawę miasta. Przecież to nawet nie są ich pieniądze, tylko podatników. Może więc spytamy mieszkańców, kibiców, czy są za tym, by dalej dofinansowywać Pogoń. Myślę, że skłoniliby się ku temu.

- Powiedział pan, że Pogoń chce wejść z przytupem do ekstraklasy. Na czym ten przytup miałby polegać?
- Nie chodzi tylko o to, by Pogoń w kolejnym sezonie awansowała z pierwszego miejsca. Chodzi też o styl gry, który ostatnio nie był najlepszy. W piłce kochamy walkę, ambicję, ale i atrakcyjność. Styl gry Portowców powinien być efektowny, tak by cały kraj zwrócił uwagę na nasz klub. Mamy taką szansę, bo w tym sezonie nie walczymy już o awans i można zbudować zespół na przyszłoroczne rozgrywki. Piłkarze i trenerzy mają u nas spory kredyt zaufania.

- Jak pan ocenia pracę w Pogoni trenera Artura Płatka?
- Sporo osób na różnorakich forach zarzuca mi, że nie znam się na piłce. Może i mają rację, choć ja też w młodości próbowałem sił w Pogoni. Jakieś pojęcie więc mam, a że jestem człowiekiem cierpliwym, trener Płatek cieszy się naszym dużym zaufaniem. Budowanie zespołu w piłce to proces i na szybko nic nie da się zrobić. Bardzo się cieszę, kiedy widzę, w jaki sposób trener Płatek pracuje z drużyną, w jaki sposób przygotowuje piłkarzy, zwłaszcza pod względem fizycznym. To było to, czego nam brakowało. Może nie twierdziłem nigdy, że piłkarze trenują za mało, ale teraz dopiero widzę w całej drużynie prawdziwą pracę. I nikt nie przewiduje, że zespół będzie wiosną, kolokwialnie mówiąc, zajechany. Tylko zwyczajnie odpowiednio przygotowany.

- Do kogo jest panu bliżej jeżeli chodzi o model prezesowania. Do pana Filipiaka, który Cracovią stara się zarządzać mądrze i konsekwentnie, czy do pana Wojciechowskiego z Polonii Warszawa, który jest porywczy w swoich decyzjach?
- Każdy jest sobą i ma swój styl prowadzenia klubu. Ja nie znam tych panów osobiście, więc ciężko mi powiedzieć, czy są w jakiś sposób do mnie podobni. Staram się robić swoje. Jestem spokojnym prezesem, nie podniecam się wynikami, nie jestem porywczy.

- Znajdzie pan czas na zarządzanie firmą EPA i Pogonią jednocześnie?
- Od razu trzeba tu powiedzieć, że będąc prezesem jest się nim przez cały czas. Nie ma godzin od 8 do 16. We wtorek na przykład od godziny 10 do 24 odpowiadałem na wszystkie zaległe korespondencje, zarówno w firmie EPA, jak i w Pogoni. Może niektórym się wydawać, że w biurze siedzę tylko przez kilka godzin dziennie, ale jest to naprawdę ciężki kawałek chleba. Nawet żona mi ostatnio powiedziała: po coś sobie to brał na głowę?

- Jakim klubem Pogoń będzie za pięć lat?
- Najlepszym. Najlepszym, jaki uda nam się stworzyć. Miejmy nadzieję, że Pogoń grać będzie w ekstraklasie, no i na nowym stadionie. To jest to, czego nam w tej chwili brakuje najbardziej. Już 22 lutego mamy spotkanie naszego komitetu w sprawie budowy nowego obiektu. Uczestniczą w tym projekcie naprawdę poważni ludzie. Na spotkaniu pojawią się architekci, którzy pomagali przy powstaniu kilku nowych obiektów w Polsce. Ostatnio w "Gazecie Wyborczej" wiceprezydent Aleksander Buwelski wypowiadał się odnośnie naszej inicjatywy bardzo negatywnie. To smutne. Dla nas jednak najważniejsze jest zdanie prezydenta Piotra Krzystka. A on jak na razie nie powiedział - "nie".

- Jaki jest budżet Pogoni na rok 2011? Czy te 10 milionów, które przewija się w spekulacjach prasowych, jest bliskie prawdy?
- Na budżet patrzeć trzeba z dwóch stron. Od strony wydatków to rzeczywiście kwota ta zbliżona jest do 10 milionów złotych. Jeżeli chodzi o przychód, to jest z tym już różnie. Wiele zależy od miasta i jego dofinansowania. Staramy się namówić do współpracy mnóstwo podmiotów w Szczecinie i okolicach. Szukamy przyjaciół - celowo użyłem tego słowa. Bo tak naprawdę oprócz wspólnego budowania mocnego klubu nie jesteśmy w stanie zaoferować im wiele więcej. Przecież dając choćby darmowe bilety czy wejściówki, sami odbieramy sobie dochód. Nam zależy, by szeroko pojęty szczeciński biznes spoglądał na Pogoń przychylnym okiem.

- Czy możemy się spodziewać jeszcze jakiegoś hitu transferowego?
- Właściwie wydaje się, że każdy z pozyskanych przez nas zawodników, może stać się hitem transferowym. Mamy powroty do Pogoni jak choćby Fabiniaka. Mamy młodych zawodników z regionu: Szałek i Frączczak. Choć najbardziej spektakularny może być Japończyk - Aka. To może być prawdziwe odkrycie naszej ligi. Ten chłopak ma świetny przegląd pola, dużo myśli na boisku. Ważne jest też to, że świetnie rozumie się z trenerem i wywiązuje się z jego założeń taktycznych.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński