Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Introligatorstwo to pasja

pal
Coraz mniej klientów przynosi książki do oprawy - mówi Dariusz Berezowski.
Coraz mniej klientów przynosi książki do oprawy - mówi Dariusz Berezowski. Andrzej Palmirski
Szczecinianin, Dariusz Berezowski musiał w roku 1988 z dnia na dzień podjąć decyzję, czy przejąć zakład introligatorski po wuju, który prowadził go od 1956 r. - Nie było to łatwe, gdyż kształciłem się w innym kierunku, ale że byłem młody, przyjąłem wyzwanie - wspomina.

Zrobił odpowiednie kursy i szkolenia. Ale kolejne arkana tego zawodu, tak starego, jak pierwsza książka, zgłębiał latami. Zajęcie swe polubił, bo jest to bardziej pasja niż zawód. A każdy dzień jest niepodobny do drugiego. - Trudno nie lubić czegoś, czemu się poświęciło tyle lat życia - mówi. - Zwłaszcza, że praca ta kokosów nie daje. Finansowo wygrywają ci, którzy introligatorstwo pożenili z poligrafią. Ale to już nie jest rzemiosło, tylko masowa, maszynowa produkcja.
Dariusz Berezowski przyznaje, że obecnie introligatorstwo, to nie to, co kiedyś. Mniej starych książek, więcej wytworów biurokracji - Firmy zlecają oprawianie dzienników urzędowych i rejestrów, studenci - prac magisterskich, tylko pojedynczy klienci starych książek - mówi.
Kiedy zastanawia się nad tym, dlaczego książek oprawia się niewiele, konstatuje, że to w związku z sytuacją ekonomiczną, ludzie nie gromadzą teraz wielkich bibliotek. Nawet bibliofile przychodzą coraz rzadziej z jakimiś cymeliami, bo w pierwszej kolejności trzeba włożyć coś do garnka... - Młodzież zaś zamiast książek preferuje Internet - stwierdza.
Szczeciński introligator uważa, że stosunek człowieka do książki, to miara jego kultury i mimo rozwoju mediów książka z naszego życia nie zniknie. Zawsze stara się więc pomóc tym, którzy z troską odnoszą się do swych zbiorów. - Kiedyś pieczołowicie przywracałem do życia książkę z początku XIX w. Teraz odnawiam piękną książkę sprzed I wojny. Papier jest niezły, choć pożółkły. Trzeba ją ręcznie, na nowo zszyć. Dorobić brakujący grzbiet i będzie jak nowa.
Nie opłaca się odnawiać jednak książek z lat osiemdziesiątych, tłoczonych na byle jakim papierze, który wręcz się rozpada, nie mówiąc o fatalnym klejeniu.
Zapytany, czy syna widziałby w tym zawodzie, odpowiada, że zdecydowanie nie. - Czas na takich rzemieślników mija. W Unii, takie zakłady jak mój, to anachronizm.
Pan Berezowski wykształcił co prawda kilkunastu uczniów. Pracują w bibliotekach uczelnianych, archiwach. - Ostatnio jednak do terminu nikogo nie przyjmuję - mówi - gdyż nie mogę zagwarantować pracy w zawodzie.

***

W Szczecinie w Cechu Introligatorów, którego Starszym jest inż. Henryk Maślak, zrzeszonych jest 10 zakładów introligatorskich. Kształcą one na II roku - 5 uczniów, na III - 12. Naboru w obecnym roku szkolnym nie było. - Jest to zawód zanikający - stwierdza H. Maślak. - Coraz rzadziej oprawiane są nawet dzienniki ustaw, gdyż firmy kupują je na dyskietkach CD.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński