Energetyk Gryfino - Gryf Kamień
Energetyk Gryfino - Gryf Kamień Pomorski 2:2 (2:0)
Bramki: Aleksandrowicz (30), Ł. Deptuła (41) - Smerdel (65), Smela (89).
Energetyk: Horodyski - Łęczewski (46 Marzantowicz), Stępień, Łazarz, Kosakiewicz, Marek Łapiński (64 Szandruk), Śliwiński, Aleksandrowicz, Bieńkowski (46 Mielnik), Marcin Łapiński, Ł. Deptuła (46 Ludwiczak).
Gryf: Kulda - Kapczyński, Smerdel (74 Predygier), Radosław Janus (46 Wittbrodt), Górski, Wróbel (46 Tomaszkiewicz), Król, Smela, Geszka, Kostur, Kmetyk (46 Wysocki).
Zawodnicy Gryfa grali zmobilizowani nie tylko chęcią pokazania, że z liderem mogą grać jak równy z równym, ale też chcieli udowodnić coś swoim kibicom. Po czterech wcześniejszych meczach bez zwycięstwa, zarzucano ekipie z Kamienia brak zaangażowania, a co ostrzejsze wypowiedzi mówiły o handlowaniu punktami. Od końca kwietnia zespół gra jednak co trzy dni, co na pewno źle wpływa na formę piłkarzy, ale w Gryfinie pokazali oni, że ostre słowa podziałały na nich jak płachta na byka.
Zwichrowane celowniki
W pierwszej groźnej sytuacji zmuszony do piąstkowania przed polem bramkowym był Paweł Horodyski bramkarz Energetyka, w następnej akcji jego kolega zespołu, Robert Śliwiński trafił w słupek. Chwilę potem Łukasz Aleksandrowicz próbował przelobować bramkarza Gryfa, lecz uderzył zbyt mocno. W 20. minucie bliski szczęścia był Sebastian Kmetyk, ale na posterunku stał Horodyski. Po okresie gry w środku boiska, w 30. minucie gospodarze zdobyli bramkę, za sprawą uderzenia Aleksandrowicza z bliskiej odległości. Do końca pierwszej części to właśnie Energetyk głównie tworzył zagrożenie, lecz strzały Aleksandrowicza (32. minuta) i Łukasza Kosakiewicza (37.) mijały bramkę gości. Jednak w 41. minucie szczęście uśmiechnęło się do Łukasza Deptuły, który otrzymał długą piłkę wrzucaną z autu i pewnym strzałem podwyższył na 2:0.
Zmienne szczęście Smeli
W przerwie obaj trenerzy zmienili aż po trzech zawodników, licząc chyba na diametralną zmianę przebiegu gry. Jednak na boisku ciągle dominowały niecelne strzały, m.in. Śliwińskiego i Marcina Łapińskiego w ekipie gospodarzy. W 65. minucie Szymon Smerdel zdobył bramkę kontaktową i walka na boisku rozgorzała na dobre. Jednak skuteczność tego dnia nie była mocną stroną żadnej z ekip. Znakomitą sytuację zmarnował w 80. minucie Smela, który zamiast uderzać z lewej nogi w długi róg bramki, próbował przenieść piłkę nad bramkarzem prawą nogą, z mizernym jednak skutkiem. Na minutę przed końcem Smela wreszcie trafił. Najpierw piłka po jego uderzeniu głową trafiła w bramkarza, jednak dobitka napastnika gości była już skuteczna.
Po końcowym gwizdku piłkarze i trenerzy obu drużyn byli załamani liczbą niewykorzystanych sytuacji, ale gracze Gryfa mogli schodzić z murawy z podniesioną głową, bo nikt nie może im po tym meczu odmówić zaangażowania i walki do ostatnich sekund.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?