Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gorzej być nie może

Grzegorz Drążek, 4 października 2004 r.
Bez walki stargardzki zespół przegrał drugi mecz w sezonie.

Spójnia Stargard - Stal Stalowa Wola 75:90 (21:25, 19:21, 16:25, 19:19)

Spójnia: Nizioł 23 (4 razy za 3 pkt), Biela 17, Piechucki 9 (1), Leończyk 8, Szczerbala - Mazur 12 (2), Kamiński 2, Łukomski 4, Soczewski.

Stal: Prawica 23 (2), Malcherczyk 23 (5), Pydych 13 (1), Bieleń 8, Grzyb 4 - Ucinek 7, Szewczyk 6, Zalewski 4, Wojtanowicz 2.

Stal Stalowa Wola przed spotkaniem ze Spójnią nie wygrała ani razu. W Stargardzie była jednak zdecydowanie lepsza od drużyny, która dwukrotnie wcześniej już zwyciężała. Tylko na początku sobotniego meczu stargardzianie prezentowali się z dobrej strony. Od 8 minuty było już tylko coraz gorzej.

Spójnia w kolejnym spotkaniu największe problemy miała pod koszami. W zespole brakuje zawodnika, który powalczyłby z rywalami pod tablicami. Na domiar złego z powodu animozji między Szczecińskim Klubem Koszykówki a Spójnią nie mógł zagrać Maciej Sudowski (piszemy o tym osobno). W tej sytuacji osamotnieni Paweł Leończyk i Łukasz Biela niewiele mogli zdziałać. Spójnia przegrała zbiórki 24:34.

Na początku nie było jeszcze źle. Po akcjach Kamila Piechuckiego stargardzianie odskoczyli gościom (11:4). Z minuty na minutę umiejętnie dyrygowana przez doświadczonego Romana Prawicę Stal osiągała jednak swój cel. Na prowadzenie wyszła jeszcze w I kwarcie (17:15). Później powiększała przewagę. Koszykarze Spójni razili nieporadnością, przede wszystkim w obronie.

Goście większość punktów zdobywali z czystych pozycji, mając przed sobą tylko kosz stargardzkiego zespołu. Zawodnicy Spójni nie nadążali za akcjami Stali. A jak już koszykarze ze Stalowej Woli pudłowali, to i tak wygrywali walkę na tablicach i mogli od nowa konstruować akcję ofensywną. W rozegranym tydzień wcześniej meczu ze słabiutkim AZS-em Radom można było mieć wiele uwag pod adresem stargardzian, teraz jednak było jeszcze gorzej.

A trzeba pamiętać, że z tymi lepszymi drużynami I ligi dopiero przyjdzie grać Spójni. Czyżby stargardzki klub w pierwszym sezonie po degradacji z ekstraklasy miał walczyć o utrzymanie w I lidze? Z taką grą jak w sobotę, niestety, na to się zanosi. "Trójki" Piotra Nizioła i indywidualnie akcje Bieli, przebłyski Piechuckiego, Huberta Mazura i Marka Łukomskiego nie wystarczą do zwycięstw.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński