MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Gorączka sobotnich meczów - awantura za awanturą

(paz), (mb)
Ferdinand Chifon ( z lewej) w sobotę był wielokrotnie obrażany przez kibiców Jezioraka Załom Szczecin, którzy po meczu zostali zatrzymani na 48 godzin.
Ferdinand Chifon ( z lewej) w sobotę był wielokrotnie obrażany przez kibiców Jezioraka Załom Szczecin, którzy po meczu zostali zatrzymani na 48 godzin. archiwum
W weekend na piłkarskich boiskach wiele się działo. Niestety najgłośniej echem odbiły się wydarzenia mało związane ze sportową rywalizacją.

Burzliwy przebieg miał mecz na szczycie w szczecińskiej grupie regionalnej klasy okręgowej. Jeziorak Szczecin przegrywał 1:3 z rezerwami Floty Świnoujście, by na 20 minut przed końcem objąć prowadzenie 4:3. Zawodnikom zaczęły puszczać nerwy, sędzia mylił się na niekorzyść obu stron, a napięta atmosfera udzieliła się kibicom.

Po zderzeniu zawodnika Floty Ferdinanda Chifona z bramkarzem gospodarzy, do Kameruńczyka dopadła grupa piłkarzy Jezioraka z pretensjami o zbyt ostre wejście. Z trybun posypały się niecenzuralne epitety. Chifon podszedł do arbitra głównego, a ten zdecydował się przerwać spotkanie. Po chwili jednak je wznowił i już bez zakłóceń zakończył.

Już po spotkaniu policja spisała, a następnie na wniosek poszkodowanego Ferdinanda Chifona zatrzymała na 48 godzin do wyjaśnienia czterech kibiców Jezioraka.

- Przeprosiliśmy Ferdinada za całe zajście - przyznaje Sebastian Klockowski, prezes Jezioraka. - Kibice nerwowo zareagowali na wydarzania boiskowe, ale nie mniej oberwało się od nich słownie też chociażby sędziemu. Chifon po objęciu przez nas prowadzenia grał bardzo ostro, raz nawet przejął piłkę oddaną przez nas po jednym z fauli i pobiegł na bramkę. To rozeźliło kibiców, a ci w nerwach obrzucili go wulgaryzmami, wśród których były także te dotyczące jego koloru skóry.

Flota Świnoujście zamierza wnioskować o powtórzenie meczu, a nawet o przyznanie walkoweru.

Gorąco też w Dygowie

W sobotnim meczu Stali Szczecin z Raselem Dygowo działo się sporo na murawie, ale też poza nią. Na boisku nie zabrakło bramek (padł remis 3:3). O emocje zadbali zarówno piłkarze, jak i sędziowie.
Nad boiskami piłkarskimi w weekend wisiały złowieszcze chmury, które sprawiły, że gracze musieli walczyć z grząską murawą i zacinającym deszczem. Nie inaczej było w Dygowie.

- Deszcz sprawił, że piłka szybko wędrowała od zawodnika do zawodnika Było mnóstwo akcji na pograniczu faulu i piłkarze nie wytrzymali ciśnienia - przyznał trener Stali Tomasz Jechna.
Pierwszą ofiarą sobotniego spotkania był Adrian Kronkowski, który został opluty przez kibiców w Dygowie.

- Droga prowadząca z boiska do szatni była bardzo blisko trybun. Zawodnicy w przerwie mówili, że pluto na nich z góry - twierdzi Jechna.

W 84. minucie Łukasz Włudarczyk pchnął bez piłki Tomasza Trzybińskiego. Między nimi doszło do przepychanki, a do pomocy przybiegli pozostali zawodnicy obu drużyn.

- Powstało ogromne zamieszanie. Sztab szkoleniowy wraz z rezerwowymi z Dygowa wbiegli na boisko, więc my też ruszyliśmy z ławki rezerwowych. Nie ma co zganiać na innych po takim zachowaniu, ale sędziowie nie zapanowali nad spotkaniem - ocenia trener Stali.

W wyniku przepychanek Włudarczyk dostał czerwoną kartkę, a Trzybiński ujrzał drugie "żółtko" i też musiał opuścić murawę. Trener gospodarzy Piotr Dubiela był zażenowany tym, co się stało w Dygowie.

- Grałem w piłkę wiele lat i nigdy nie przydarzyło mi się coś takiego. Po meczu podaliśmy sobie ręce z trenerem Tomaszem Jechną i przeprosiliśmy się za zachowanie drużyn - powiedział Dubiela.

Poszkodowany został także masażysta Stali, który oberwał uderzeniem głową od Andrzeja
Wojciechowskiego.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński