Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gole nie przyciągają

Krzysztof Dziedzic
Typowy obrazek na meczach Pogoni. Czy te trybuny zapełnią się pod koniec sezonu? A może dopiero po awansie? A może jeszcze później...?
Typowy obrazek na meczach Pogoni. Czy te trybuny zapełnią się pod koniec sezonu? A może dopiero po awansie? A może jeszcze później...? Andrzej Szkocki
Pogoń Szczecin w zaległym meczu IV ligi rozgromiła Lecha Czaplinek 6:1 i umocniła się na pierwszym miejscu w tabeli.

Śmiało można założyć, że pozostanie na nim już do końca sezonu. A jednak stadion Floriana Krygiera nadal świeci podczas meczów pustkami.

Po remisach z Victorią Przecław, Pogonią Barlinek oraz Energetykiem Gryfino, Pogoń odniosła dziewięć kolejnych zwycięstw. Kilka z nich było bardzo efektownych (4:1 z Leśnikiem Manowo, 7:3 z Sokołem Pyrzyce, 7:0 z Victorią Sianów, czy 6:1 z Lechem Czaplinek), z kolei w kilku Pogoń niemiłosiernie się męczyła (wygrane 1:0 z Piastem Choszczno czy Stalą Szczecin). Generalnie jednak nikt nie ma wątpliwości, że jest to zespół na występy w wyższej klasie rozgrywkowej.

Nie chcą przychodzić

Co ciekawe, kibice jakoś nie mogą się przekonać do obecnej Pogoni. Stadion podczas meczów świeci pustkami. Ostatnie spotkanie z Lechem oglądało około 2500 widzów. Dlaczego, skoro w Szczecinie nie ma piłki nożnej na wyższym poziomie, a Pogoń jest tu kochana od początku istnienia?

Prezesi, działacze Pogoni - w przeciwieństwie do poprzednich sezonów - wreszcie zeszli na dalszy plan. Nie mówi się o gruntach - tylko o piłkarzach i trenerze, Marcinie Kaczmarku. Zawodnicy stwarzają podczas meczów wiele sytuacji: albo strzelają sporo goli, albo trzymają kibiców w niepewności do samego końca. Wszystko ostatnio kończy się szczęśliwie - a przecież wszyscy kibice pragną, by tak właśnie było. A jednak nie przychodzą.

Jak znaleźć 5 tysięcy

- Nie ma się co podniecać, to tylko czwarta liga - mówią często ci, którzy nie przychodzą. Pal sześć, czy akurat w telewizji lecą transmisje ze spotkań stojących na wysokim poziomie. Jednak zadziwiające jest, że mimo goli i sytuacji na stadionie - na którym bywało po kilkanaście czy więcej tysięcy widzów - nie zasiądzie 5 tysięcy, którzy przecież będą mieli niemal pewność, że zostaną świadkami zwycięstwa swego zespołu - i to na ogół efektownego. Jakoś te gole nie cieszą.

Czy można się dziwić tym, którzy nie przychodzą? Nie. Dlatego, że nawet Ci którzy są na trybunach często np. po prowadzeniu Pogoni 2:0 przestają kompletnie emocjonalnie reagować na to, co dzieje się na boisku.

Jak z kinem

Tak było np. w pierwszej połowie środowego spotkania z Lechem. Oto naraz Marek Kowal popędził do przodu i znalazł się w sytuacji sam na sam z bramkarzem. A jak zareagowała na te sytuację najgłośniejsza grupa kibiców Pogoni pod zegarem? Nie było żadnego: "No...!" Dalej trwało śpiewanie zaczętej właśnie zwrotki.

Śmiało można wyjść z założenia, że wśród tych, którzy chodzą dziś na Pogoń, większość stanowią ci, którzy tam chodzą niezależnie od okoliczności. Będą tam zawsze, bo to najlepsze co mogą zrobić ze swoim wolnym czasem. Mogą spotkać się z kolegami i pokrzyczeć, czy pośpiewać sobie. Sami siebie nazywają "prawdziwymi kibicami" - bo są z Pogonią zawsze.

To trochę jak z kinem: jedni chodzą do kina, a inni chodzą na filmy. Na Pogoni mamy obecnie głównie tych pierwszych. Ci bardziej wybredni zostają w domach.
Tylko prawdę mówiąc nie przypuszczałem, że tych wybrednych jest aż tylu...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński