Stargardzka policja wzywała pogotowie ratunkowe do mężczyzny, który siedział przy jednym z banków. Znaleziono przy nim dopalacz o nazwie Tajfun. Nikt jednak nie mógł potwierdzić, że go zażywał.
- Nie chciał jechać do szpitala - mówi Stefan Stojanowski, kierownik stargardzkiego pogotowia ratunkowego. - Dlatego go stamtąd nie zabieraliśmy. Nie wiadomo czy
był po dopalaczu.
Sklepy z dopalaczami w Stargardzie są zamknięte. W każdym z nich znaleziono po kilkanaście opakowań szkodliwych substancji. Policja razem z pracownikami stacji sanitarno-epidemiologicznej systematycznie sprawdza takie punkty. W Stargardzie jak dotychczas nie ma problemów z ich właścicielami. Ale w jednym punkcie ktoś zerwał plombę.
- Powiadomiliśmy pracowników stacji sanitarno-epidemiologicznej - mówi Krzysztof Orzechowski z Powiatowej Komendy Policji w Stargardzie. - Okazało się, że została zerwana tylko plomba zewnętrzna. Ta naklejona wewnątrz była nienaruszona.
Do pracowników stargardzkiego sanepidu dotarły informacje, że ktoś sprzedaje dopalacze z samochodu.
- Natychmiast przekazaliśmy tę sprawę policji - informuje Jacek Paczewski, szef miejscowego sanepidu. - Żaden taki sygnał nie zostanie zignorowany.
Mieszkańcy Stargardu dwa razy mieli okazję publicznie zaprotestować przeciwko działalności sklepów z dopalaczami i zażywania ich przez młodzież. Była wspólna modlitwa przy pomniku Jana Pawła II i manifestacja na stargardzkich ulicach.
- Po naszej manifestacji dzwoni do nas sporo osób, w tym nauczyciele - mówi Norbert Śliwa, współorganizator jednej z nich. - Zgłaszają nam różne pomysły. My, jako środowisko stargardzkich muzyków, też nie wykluczamy że nadal będziemy aktywni i coś zorganizujemy. Chcemy zachęcić mieszkańców Stargardu, by nauczyli się pokazywać, że mają własne zdanie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?