Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dariusz Adamczuk: Chłopcy podnieśli się i walczyli do końca

Jakub Lisowski
Dariusz Adamczuk jest szefem Akademii Piłkarskiej Pogoni Szczecin.
Dariusz Adamczuk jest szefem Akademii Piłkarskiej Pogoni Szczecin. Andrzej Szkocki
Pogoń Szczecin po raz drugi z rzędu została wicemistrzem Polski juniorów

Młodzi Portowcy byli o krok od sprawienia niespodzianki i zdobycia tytułu. Pierwszy mecz z Legią Warszawa przegrali wysoko, aż 1:4, ale w środę w Szczecinie prowadzili 2:0 i napierali na rywali. Ostatecznie to goście jednak zadali decydujący cios. O przegranym finale i przyszłości rozmawiamy z Dariuszem Adamczukiem, szefem Akademii Piłkarskiej Pogoni Szczecin.

Wicemistrzostwo Polski, czyli niewątpliwy sukces Pogoni, zaczęliście doceniać od czwartku czy zaraz po finałowym spotkaniu z Legią?
Dariusz Adamczuk: Dla nas sukcesem jest powtórzenie tego wyniku sprzed roku, ale po meczu dominował jednak niedosyt. Na cztery połówki, które rozegraliśmy z Legią w finałowym dwumeczu, w trzech byliśmy lepsi. Powiedziałem chłopakom w szatni, że na tym poziomie trzeba grać cztery równe połowy. Te 0:3 w Ząbkach do przerwy pozbawiło nas złotego medalu.

Co się tam stało?
- Mogę powiedzieć jedynie, że to są uroki piłki nożnej, może szczególnie piłki juniorskiej, ale takie przykłady mamy również w rywalizacji seniorów. Ważne było to, że nasi chłopcy podnieśli się i walczyli do samego końca.

O czym Pan mówił drużynie zaraz po spotkaniu w Ząbkach, jeszcze przed zejściem do szatni?
- Pogratulowałem im drugiej połowy i apelowałem, by uwierzyli, że jeszcze wszystko można odwrócić. Druga połowa w Ząbkach pokazała, że nas na to stać. I w środę nasi chłopcy to zrobili. Zabrakło bardzo niewiele.

Wystarczyła wewnętrzna motywacja czy były dodatkowe obietnice, rozmowy?
- Nic z takich bonusów. Drużyna ma trenera, a nawet ja pojawiam się bardzo rzadko. My stworzyliśmy im bardzo dobre warunki. Przed rewanżem spotkaliśmy się w hotelu, później drzemka, wspólny przyjazd autokarem na stadion. Wszystko robiliśmy jak ekstraklasowa drużyna. Poczuli smak większej piłki, docenili nasze starania i zagrali z sercem.

Czego zabrakło do tego złota?
- Generalnie tej trzeciej bramki, a więc troszkę lepszej skuteczności. Brakowało też sił. My mieliśmy w nogach podróż do Warszawy i z powrotem, legioniści przed meczem jechali tylko w jedną stronę. To w nogach zostaje. Niby to są niuanse, ale mające wpływ na wynik i na to, że między 60. a 80. minutą zgaśliśmy. Później znów ruszyliśmy, ale nie daliśmy rady. Karnego dla Legii nie oceniam.

Co dalej z tym zespołem?
- Tak jak to było przed rokiem: większość zawodników trafi do rezerw, może któryś będzie trenować z pierwszym zespołem, a część będzie wypożyczona.

Pogoń marzeń o złocie w Centralnej Lidze Juniorów nie wyrzuci z głów?
- Pogoń pokazała, jak dobrze szkoli młodzież. To nie jest przypadek, że po raz drugi jesteśmy w finale. Nie mamy dużego budżetu, ale mamy fantastycznych trenerów i młodzież, która chce pracować. Czy za rok będziemy w finale, to nie jest dla nas tak istotne, jak to, by chłopcy z naszej akademii trafiali do seniorskiej Pogoni. To jest nasz cel.

Paweł Cretti zostanie przy juniorach starszych?
- Tak. Wykonuje tu bardzo fajną pracę, a zespół będzie go potrzebować. Po najbliższym sezonie CLJ będzie zreformowana, z dwóch grup powstanie jedna, a awans uzyska po sześć najlepszych ekip. Chcemy być w tym gronie.
Rozmawiał Jakub Lisowski

Real Madryt jest gotów zakontraktować Leonardo Bonucciego

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński