1 marca w centrum miasta kierowca forda zjechał z jezdni wprost w grupę osób idącą przejściem dla pieszych. Następnie ruszył dalej i po przejechaniu około kilometra, w okolicach przystanku na alei Wyzwolenia, potrącił kolejnych ludzi. W obu zdarzeniach rannych zostało 20 przechodniów, w tym dwóch bardzo ciężko. Kilka dni temu zmarła najciężej poszkodowana, 59-letnia pani Marzena. W tym przypadku prokuratura prawdopodobnie zmieni zarzut podejrzanemu - z usiłowania zabójstwa na zabójstwo (kierowca jest też podejrzany o usiłowanie zabójstwa pozostałych rannych, spowodowanie katastrofy drogowej). 33-letniemu Grzegorzowi Ł. grozi dożywocie.
Ale na tym etapie sprawy nie ma pewności, czy śledztwo zakończy się aktem oskarżenia. Po jednorazowym badaniu psychiatrycznym biegli nie byli w stanie stwierdzić, czy mężczyzna był poczytalny w chwili czynu. Od 2018 roku leczył się on w związku z poważnymi problemami i zaburzeniami. Według nieoficjalnych informacji już po wypadku miał mówić, że podczas jazdy wpadł w panikę.
Dlatego prokuratura wystąpiła do sądu o kilkutygodniową obserwację lekarską podejrzanego. W piątek sąd wydał na nią zgodę. Przy okazji przedłużył aresztowanie mężczyzny o kolejne trzy miesiące.
Jak ustaliliśmy, obroną kierowcy zajęła się jedna z najlepszych kancelarii prawnych w Szczecinie: Zbroja Adwokaci. Obrońcami są Katarzyna Lendzionowska i Patryk Zbroja. Mecenas Zbroja zwraca uwagę, że wątek ustalenia poczytalności kierowcy jest kluczowy.
- Niewątpliwie doszło do tragedii. Zostali poszkodowani przypadkowi ludzie, jedna osoba właśnie zmarła. Aby jednak skazać człowieka i uznać jego odpowiedzialność karną, trzeba przypisać mu winę. Natomiast stwierdzenie tzw. niepoczytalności (choroba psychiczna, upośledzenie umysłowe lub inne zaburzenie czynności psychicznych) w chwili zdarzenia wyłącza odpowiedzialność karną podejrzanego - wyjaśnia. Dodaje, że powołani wcześniej przez prokuraturę psychiatrzy nie byli w stanie, na podstawie doraźnych badań, jednoznacznie stwierdzić, na czym polega nieprawidłowość stanu psychicznego podejrzanego. Dlatego linia obrony zmierza do wykazania, że kierowca powinien być leczony.
- Linia obrony jest taka, że w tej sytuacji podejrzanego trzeba leczyć, a nie karać. Na tym etapie wnioskujemy, że do zdarzenia mogło dojść w związku z chorobą psychiczną sprawcy, z którą ten boryka się od lat i która nie została wyleczona pomimo wielu wizyt lekarskich i leków - mówi „Głosowi” Patryk Zbroja.
Znaleziono ślady ptasiej grypy w Teksasie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?