Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

“Czerwony Kapturek” otworzy nowy sezon w Teatrze Współczesnym. Reżyserka zdradza szczegóły sztuki

Agata Maksymiuk
Agata Maksymiuk
Nowy sezon w Teatrze Współczesnym otworzy “Czerwony Kapturek” w reżyserii Anny Smolar. Sztuka Joëla Pommerata zabierze widzów w zakamarki podświadomości i da szansę odpowiedzi na pytania, kto w tej historii naprawdę jest Wilkiem, a kto Kapturkiem? Między próbami do premiery, która odbędzie się 22 września, udało nam się porozmawiać z reżyserką.

“Czerwony Kapturek”, który otworzy sezon we Współczesnym, będzie tym samym “Czerwonym Kapturkiem”, którego pamiętamy z dzieciństwa?

- “Czerwony Kapturek” jest pojemną legendą interpretowaną na różne sposoby zarówno w świecie dzieci, jak i w świecie dorosłych. Wielu psychoanalityków interesuje się “Czerwonym Kapturkiem”. Jungowskie interpretacje są fascynujące. W naszym przypadku mamy do czynienia z adaptacją Joëla Pommerata, współczesnego francuskiego dramatopisarza i reżysera, który lubi w swoich adaptacjach przesuwać znaki i znaczenia. “Kapturek” jest pierwszym spektaklem, jaki przygotował dla dzieci i można powiedzieć, że to najbardziej minimalistyczna z jego adaptacji. Angażuje mniejszą liczbę postaci, jest też krótsza, ale za to niesamowicie nasycona.

Na czym to nasycenie polega? W jaką podróż zabierze nas ta historia?

- Zanurzamy się w głąb lasu. Las reprezentuje wyzwanie i wielkie pragnienie samodzielności u dziecka. Jest materializacją lęków. Nasza bohaterka musi zmierzyć się z przygodą, która zarazam przeraża i wyzwala.
Widzowie poznają Dziewczynkę, która chce zdobywać świat samodzielnie, czuć swoją sprawczość, niezależność i moc. Jej postać zderzamy z opowieścią matki, która pełna dobrej woli, chcąc ochronić córkę, projektuje na nią swoje wyobrażenia i przedstawia świat, jako miejsce pełne zagrożeń. Pokazujemy dwie różne wrażliwości, a także opór dziecka przed zastraszaniem. Dziewczynka częściowo ulega słowom matki, ale ostatecznie znajduje siłę, by udać się w głąb lasu. Spotkanie z Babcią jest jej celem, ale tak naprawdę również motorem napędowym: tak jakby głos Babci, jej osobowość i witalność niosły Dziewczynkę, pchały ją ku przygodzie i odwadze.

Jest to opowieść o relacjach rodzinnych. Wydobyliśmy tu wektor uczuć i więzi między kobietami - córka - matka - babcia. Spektakl jest melancholijny, ale humor przedostaje się, wbrew samotności i smutkowi. Przez pryzmat różnych postaci staraliśmy się pokazać siłę, jaką daje żart, ale też przyjaźń.

Skąd decyzja, by zająć się akurat tą sztuką?

- To moja czwarta inscenizacja Pommerata, a trzecia dla dzieci, po “Kopciuszku” i “Pinokiu”. Literatura Pommerata jest szalenie żywą materią, opartą na współpracy z aktorami, z którymi stale tworzy. Jego sztuki są pełne subtelności, minimalistyczne. Przepisuje znane nam legendy, wprowadzając w nie zaskakujące i pełne wrażliwości zakręty. Podważa nasze przyzwyczajenia. Na przykład w przypadku „Kapturka” gra z percepcją strachu i tego, kto kogo straszy, kto okazuje się uosabiać potworność. Dlatego tworząc spektakl dla dzieci chętnie wracam do twórczości Pommerata, to twórca, który podejmuje wymagający dialog z dziećmi, rzuca widzom wyzwania. Zależało mi na tym, żeby spektakl operował językiem choreograficznym. Z Pawłem Sakowiczem pracowaliśmy nad tym, żeby każda postać została opowiedziana przede wszystkim przez ruch. Zaproszenie dzieci do świata, w którym choreografia wraz z muzyką budują znaczenia było dla nas ważnym założeniem.

Przygotowanie sztuki dla dzieci różni się od przygotowania sztuki dla dorosłych?

- Myślę bardzo serio o teatrze dla dzieci. I pracuję dokładnie tak samo. Podczas prób oczywiście pojawia się etap, gdy z całym zespołem weryfikujemy to, co zrobiliśmy, przez pryzmat dziecięcej wrażliwości, ale ta jest mglistym pojęciem. Przede wszystkim upewniamy się, czy spektakl jest sensorycznie przyjazny. Natomiast oczywiste jest to, że dzieci są bardzo różne. Staram się nie kolonizować ich wrażliwości i nie fantazjować na temat tego, co dzieci pomyślą czy czego nie pomyślą, albo co poczują, tylko ufać intuicji i traktować je poważnie. Właśnie dlatego lubię teksty Pommerata, bo one traktują dzieci bardzo serio. Np. w “Kapturku” mamy do czynienia z refleksją o naturze lęku i o trudnych relacjach rodzinnych. W “Kopciuszku” poruszamy temat żałoby i mobbingu, w “Pinokiu” zderzenia ubóstwa, ambicji i marzeń o lepszym życiu. Dzieci potrzebują, byśmy razem rozmawiali o trudnych tematach, które nas wszystkich dotykają. W „Kapturku” zależało nam też na tym, żeby podważyć kliszę wilka jak złego zwierzęcia, który zagraża ludziom. U nas wilki mogą być zarówno przyjazne jak i wrogie. A za wrogością kryje się coś, z czym nasza bohaterka próbuje się zmierzyć. Narastająca siła osoby z założenia bezbronnej, w tym przypadku dziewczynki, jest w moim odczuciu obrazem koniecznym. Zresztą spektaklowi będą towarzyszyć warsztaty WenDo, które się opierają na nauce samoobrony i asertywności, kierowane do dziewczynek. Sama kiedyś byłam na WenDo dla kobiet i od razu wtedy pomyślałam, że wszystkie dziewczynki na świecie powinny dostać taki zastrzyk świadomości swojej siły.

Tak jak wspomnieliśmy na początku “Czerwony Kapturek” to historia, która pozostawia spore pole do interpretacji. Co za tym idzie czy spektakl ma ograniczenie wiekowe?

- To spektakl 7+. Delikatnie bawimy się konwencją horroru. Dla młodszych może to być zbyt niepokojące. Oczywiście rodzice znając swoje dzieci, sami mogą podjąć decyzję, czy te poniżej 7 lat poradzą sobie.

Podjęcie problemu lęku mocno wpisuje się w trwająca dyskusję o poczuciu bezpieczeństwa i równowadze psychicznej. Dziś jako społeczeństwu brakuje nam tej stabilności?

- Tak, chyba trudno podważyć tezę, że te czasy są szczególnie trudne i mocno wpływają na zdrowie psychiczne. W obliczu pandemii, wojny, katastrofy klimatycznej uczucie lęku i niezdefiniowanego niepokoju, który trwa i zamienia się w coś chronicznego, jest coraz częściej rozpoznawane zarówno u dorosłych, jak i u dzieci. Myślę, że sztuka pomaga oswajać ten ból, czynić go sprawą wspólną. W „Kapturku” młody widz podąża za postacią, która boryka się z ogromną samotnością, ale dzięki wsparciu innych osób zyskuje sprawczość i wiarę w siebie.

W takim razie, gdzie jest tytułowa czerwień tej sztuki?

- To pojemna opowieść, która pozwala zagłębić się w ścieżki podświadomości, zobaczyć czym się kierujemy nieświadomie, a czym kierują się rodzice. W naszym spektaklu czerwień znajduje się nie do końca tam, gdzie można się tego spodziewać. Czerwień pokazuje źródło lęku, przekazywanego z pokolenia na pokolenie. To temat, który bardzo mnie interesuje - jak my dorośli zaszczepiamy, zupełnie nieświadomie, lęk, który paraliżuje kolejne pokolenia, albo prowadzi do permanentnego reprodukowania pewnych wzorców. Zauważenie tego nieświadomego przekazu to szansa na osłabienie jego odziaływania.

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński