Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Był bardzo spokojny

Anna Miszczyk, 1 kwietnia 2005 r.
O "fali” w jednostce w Mrzeżynie prawdopodobnie by nie mówiono, gdyby nie samobójstwo Karola R. i pozostawiony przez niego list. Żołnierze z jednostki w Mrzeżynie zostali oskarżeni o psychiczne i fizyczne znęcanie się nad kolegą. Zeznają przed Sądem Garnizonowym w Szczecinie.
O "fali” w jednostce w Mrzeżynie prawdopodobnie by nie mówiono, gdyby nie samobójstwo Karola R. i pozostawiony przez niego list. Żołnierze z jednostki w Mrzeżynie zostali oskarżeni o psychiczne i fizyczne znęcanie się nad kolegą. Zeznają przed Sądem Garnizonowym w Szczecinie. Marcin Bielecki
Jednostka wojskowa w Mrzeżynie. 29 września ub.r. szeregowy Karol R. pełni służbę na jednej z wartowniczych wież. Jest około godz. 16, gdy przykłada sobie do głowy karabin. Strzela.

- Spokojny był. Bardzo spokojny - kolega Karola R. nie potrafi wyjaśnić, dlaczego 21-letni żołnierz targnął się na życie.

Sędzia Arkadiusz Czerwoniuk pyta o to każdego z wezwanych na rozprawę. Także oskarżonego szeregowego Piotra M. i starszego szeregowego Piotra Ż., których Karol R. wymienił w swoim liście pożegnalnym. List znaleziono przy zwłokach. Karol R. siedział na podłodze wieży nr 4. Między jego nogami leżał kałasznikow. Z ust ciekła mu strużka krwi.

Młody pobór jak bydło

Karol R. założył żołnierski mundur w lipcu 2004 r. Najpierw był w jednostce w Słupsku. Po miesiącu przeniesiono go do kompanii ochrony do Mrzeżyna. Jak czuł się w wojsku?

- Na nic się nie skarżył - mówił w sądzie jeden z jego kolegów. - Z tych dwóch miesięcy nie pamiętam, by jakaś krzywda mu się stała.

Słowom tym przeczy jednak pozostawiony przez zmarłego list. Karol R. pisze w nim, że przyczyną jego samobójstwa jest postępowanie Piotra Ż. i Piotra M. Obaj żołnierze mieli znęcać się nad nim fizycznie i psychicznie.

Nie oszczędzali też innych żołnierzy z tego samego wcielenia, traktując "młody pobór jak bydło". Szeregowi czyszczą ubikacje zabrudzone wcześniej złośliwie wodą z piaskiem. Za wyjście do kantyny lub palarni kupują Piotrowi M. i Piotrowi Ż. snickersy albo dają papierosa.

Żołnierze są też wyzywani od "szlamów", "kotów zaj...nych", "grzbietów" i "sk...synów". Takie zarzuty postawiła Piotrowi M. i Piotrowi Ż. wojskowa prokuratura.

Mówił, że strzeli sobie w łeb

Obaj oskarżeni twierdzą, że nie czują się winni śmierci mężczyzny. Zdaniem Piotra M., dzień przed samobójstwem Karol R. mówił, że strzeli sobie w łeb. Tłumaczył też, że ma wszystkiego dosyć.

- Uważam, że, gdyby żołnierze to zgłosili i zachowali się odpowiednio, nie doszłoby do tego - bronił się w sądzie Piotr M.
Na sali sądowej wyjaśniano, że słów Karola R. nie traktowano poważnie.

- Nie widziałem w nim człowieka z zepsutymi myślami. Takiego, który popełniłby samobójstwo - mówił w sądzie kolega zmarłego. Na warcie rozmawiali o sobie i o książkach. Inny żołnierz wspomina, jak grał z Karolem R. w karty. Żartowali...

Próbował wcześniej?

Przyczyny śmierci młodego mężczyzny są roztrząsane podczas każdej rozprawy.

- Z początku myśleliśmy, że coś w jego rodzinie... albo z narzeczoną - mówił w sądzie jeden z żołnierzy.

Zdaniem brata i przyjaciół zmarłego, Karol R. nie miał żadnych problemów rodzinnych i osobistych. Innego zdania jest Piotr M. Oskarżony twierdzi, że Karol R. już wcześniej kilkakrotnie się okaleczał. Próbował też się zabić. Słowa te miałby potwierdzać zdobyty przez Piotra M. wywiad Karola R. z psychologiem.

- Pani psycholog powinna skierować tego żołnierza na badania psychiatryczne, a tego nie zrobiła. Wystarczył byle pretekst, by coś takiego się stało - mówił podczas rozprawy Piotr M.

Te kwestie mają być wyjaśnione na najbliższych rozprawach.
Czy jednak wyzywanie, czyszczenie toalety i kupowanie batonów za wyjście do kantyny to dostateczny powód, żeby się zabić? Zdaniem szczecińskiego psychiatry Jerzego Pobochy, powinna być lepsza selekcja do służby wojskowej.

- Osoba, która już miała próby samookaleczeń, powinna być lepiej diagnozowana - mówi psychiatra. - Karol R. miał prawdopodobnie cechy osobowości impulsywnej, skłonnej do samookaleczeń i samobójstwa.

Większość nie tłumaczy

Karol R. zostawił dwa listy. Drugi zaadresował do znajomej Karoliny B. Pisał go przez kilka dni, gdy przygotowywał się do samobójstwa. W liście żegnał się z kobietą. Nie podał jednak żadnych konkretnych powodów swego czynu. Tak zachowuje się większość osób, które postanowiły targnąć się na swoje życie.

- Tylko 15-30 procent samobójców pozostawia listy, gdzie między innymi piszą o ich relacjach z innymi osobami, problemach emocjonalnych, swojej sytuacji, nieumiejętności przystosowania się - mówi Jerzy Pobocha.

Wspólne wygłupy?

Na ławie oskarżonych razem z Piotrem Ż. i Piotrem M. zasiadł też (nie wymieniony przez samobójcę) chorąży Hubert M. Prokuratura oskarżyła go o poniżanie żołnierzy. Chorąży miał im nakazywać froterowanie podłóg z zeszytami w ręce.

- To był taki sposób uczenia - tłumaczono w sądzie.
Hubert M. odpowiada też za zarządzenie w czasie wolnym zbiórki, podczas której kazał żołnierzom ubierać się w niewygodną odzież i maski przeciwgazowe. Jeden z ćwiczących podczas takiej musztry zasłabł. W sądzie wyjaśniał, że cierpiał na klaustrofobię. Chorąży miał o tym wiedzieć.

Szeregowy Piotr M. jest też oskarżony o to, że kilkakrotnie łapał jednego z żołnierzy za narządy płciowe i robił tzw. "kręcenie wora". W sądzie tłumaczył, że miało to miejsce podczas wspólnych wygłupów.
Młodzież się załamuje

Żołnierze, którzy jeszcze niedawno zeznawali, że byli poniżani przez oskarżonych, dziś nie mogą sobie przypomnieć wydarzeń sprzed kilku miesięcy. Wielu przyznaje, że wulgarne słowa są w wojsku powszechnie używane. Czyszczenie toalet i froterowanie podłóg nie były zaś zbyt uciążliwe.

- Wulgaryzmy w mowie młodzieży są tak częste, że to nie one są powodem czyjegoś złego samopoczucia - komentuje sytuację psychiatra Jerzy Pobocha. - To raczej młodzież z powodu braku harcerstwa, doświadczeń życia w obozie, rygorów, musztry itp. załamuje się. Co ciekawe, inna młodzież z zapałem zgadza się na uczestnictwo w "szkole przetrwania" czy jakichś innych sprawdzianach siły i odporności psychicznej.

Psychiatra dodaje, że żołnierze z Mrzeżyna byli prawdopodobnie zbyt mało zmotywowanymi do wysiłku. Uczenia się przystosowania do trudnych warunków. Tymczasem muszą być przygotowani do sytuacji jeszcze bardziej ekstremalnych, jakie występują w czasie wojny.

Problem dotyczy jednak nie tylko wojska z Mrzeżyna.

- O nieprzystosowaniu żołnierzy do walki świadczy ich pobyt w Iraku i przypadki zespołu stresu pourazowego - mówi Jerzy Pobocha. -Tworzy się specjalną klinikę w Warszawie. Dla porównania, ile było takich przypadków w Powstaniu Warszawskim, gdzie naprawdę zginęło 200 tys. ludzi? Młodzież była tam niezwykle patriotyczna, a więc zmotywowana, nieczuła na lęk i śmierć.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński