- Jestem czysty, jak łza. Nigdy nie współpracowałem ze Służbami Bezpieczeństwa - zapewnia burmistrz Dziwnowa Krzysztof Kozicki. - Jeśli ktoś ma jakieś zastrzeżenia, zarzuty wobec mojej osoby, to ma dwie drogi. Zgłosić sprawę w prokuraturze lub do wojewody.
Jak twierdzi, dwukrotnie był nagabywany do współpracy przez Służby Bezpieczeństwa. Dodaje, że było to w czasach, gdy pływał we flocie handlowej pod obcą banderą.
- Ale za każdym razem kategorycznie, podkreślam kategorycznie, odmówiłem - mówi burmistrz.
Był w sprawie
Według IPN, Krzysztof Kozicki został zarejestrowany jako "osoba" przez Graniczną Placówkę Kontrolną w Dziwnowie ówczesnych Wojsk Ochrony Pogranicza do sprawy o kryptonimie "Węgorz". Padają określenia "teczka zagadnieniowa" i "teczka obiektu". Jak powiedziała nam Agnieszka Gorczyca ze szczecińskiego IPN, teczka zagadnieniowa dotyczy konkretnego zdarzenia w tzw. sprawie obiektowej.
- Natomiast sprawa obiektowa wszczynana była m.in. w celu rozpracowywania "wrogiej działalności" zagranicznych instytucji i organizacji, a także instytucji kościelnych - dodaje Agnieszka Gorczyca.
Osoba to nie agent
Wczoraj w szczecińskim IPN nikt nie potrafił nam powiedzieć, co oznacza określenie "osoba".
- Oczywiście były procedury, ale w różnych jednostkach były też od nich odstępstwa - mówi prokurator Jędrzejowska z biura lustracyjnego szczecińskiego IPN. - Dlatego nie potrafię w tej chwili jednoznacznie powiedzieć, co to określenie oznaczało akurat w przypadku tej osoby. Nie widziałam dokumentów.
Inni pracownicy powiedzieli nam, że ogólnie "osoba" nie oznacza, iż ktoś był agentem. Raczej figurantem, czyli osobą rozpracowywaną. To potwierdzałoby słowa Krzysztofa Kozickiego o próbach wciągnięcia go do współpracy.
Sam wystąpił o teczkę
Krzysztof Kozicki powiedział wczoraj, że zanim został burmistrzem Dziwnowa, wystąpił do IPN o swoją teczkę.
- Przypuszczałem, że skoro były próby zwerbowania mnie do współpracy, to SB mogło stworzyć na mnie jakąś nieprawdziwą teczkę - mówi. - Liczyłem, że jeśli tak było, to znajdą się tam nazwiska tych, którzy namawiali mnie do współpracy. Okazało się jednak, że teczka została zniszczona w 1990 roku.
Krzysztof Kozicki został burmistrzem Dziwnowa w maju 2007 roku. Po tym, jak ze stanowiska zrezygnował Kazimierz Libucki. Oficjalnie z powodu braku porozumienia z radą. W tle tej sprawy było śledztwo prokuratury i Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Chodziło o tajne akta SB i Wojsk Ochrony Pogranicza, które przechowywali członkowie komitetu wyborczego Libuckiego. Miał być nimi szantażowany kontrkandydat Libuckiego w wyborach na burmistrza Marek Lisowski.
Nie chce oceniać
Dziś Lisowski jest przewodniczącym Rady Miasta Dziwnowa. Choć nie chce mówić o sobie, jako opozycji, to jednak przyznaje, że z burmistrzem nie może się porozumieć. Pojawienia się nazwiska Krzysztofa Kozickiego w IPN nie chce komentować.
- Trzeba poczekać, co z tym zrobi sam IPN - mówi. - Na mój temat w czasie kampanii wyborczej jeden z lokalnych tygodników drukował sfałszowane papiery o rzekomej mojej współpracy z SB. Byłem też szantażowany. Z współpracy oczyścił mnie sąd. W sprawie szantażuj też zapadł wyrok.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?