Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Brutalne pobicie na Niebuszewie. "Kopali mnie w moim domu"

Andrzej Kus [email protected]
- Nie patrzyli, gdzie biją. Okładali gdzie popadnie. Błagałem o pomoc, ale nikt z sąsiadów nawet drzwi nie otworzył - mówi pan Jan. Mężczyzna ma połamany mostek, trudności z oddychaniem, traci przytomność. Wreszcie zgodził się, by najbliżsi zawieźli go do szpitala. Czuł się coraz gorzej.
- Nie patrzyli, gdzie biją. Okładali gdzie popadnie. Błagałem o pomoc, ale nikt z sąsiadów nawet drzwi nie otworzył - mówi pan Jan. Mężczyzna ma połamany mostek, trudności z oddychaniem, traci przytomność. Wreszcie zgodził się, by najbliżsi zawieźli go do szpitala. Czuł się coraz gorzej. Marcin Bielecki
- Dwóch mężczyzn biło i kopało po całym ciele. - Potraktowali mnie jak zwierzę. Nie miałem sił by się bronić, w końcu zemdlałem - mówi ze łzami w oczach. Policja twierdzi, że prowadzi dochodzenie. Efektów nie widać.

- Od lat zaczepiały mnie dzieciaki z osiedla przy ulicy Niemierzyńskiej. Rzucały kamieniami, szklanymi butelkami, wyzywały - żali się 75-letni pan Jan. - Wreszcie coś we mnie pękło. Nie wytrzymałem. Puściłem się za nimi z kijem, chciałem nastraszyć. To 10-11-letnia młodzież. Wszyscy uciekli, a ja wróciłem do domu.

Błagałem o pomoc

Wtedy rozegrał się prawdziwy dramat staruszka. Za nim przyszła jedna z dziewczyn, za którą pan Jan biegł wcześniej z kijem. Przyprowadziła ze sobą dwóch rosłych mężczyzn. Weszli do domu i rozpoczęła się awantura.

- Krzyczeli dopytując, jakim prawem goniłem ich córkę. Tłumaczyłem, że to moja reakcja obronna, dokuczali mi wszyscy, a ja chciałem ich tylko nastraszyć - relacjonuje straszny pan. - Wtedy jeden z nich bardzo mocno mnie kopnął. Był w kapturze. Miałem w mieszkaniu drewnianą pałkę do obrony, ale nie udało mi się im przeciwstawić. Nie patrzyli, gdzie biją. Okładali gdzie popadnie. Błagałem o pomoc, ale nikt z sąsiadów nawet drzwi nie otworzył. Słychać było moje krzyki. Nie pamiętam, co działo się dalej...

Pobity następnego dnia poszedł do wnuczki. Zobaczyła, że coś mu dolega. Gdy dowiedziała się o zajściu, zadzwonili wspólnie na policję. Mundurowi przyjechali, ale ich reakcja była dziwna.

- Dzielnicowy powiedział, że to nic nowego, bo na ulicy Niemierzyńskiej takie rzeczy zdarzają się bardzo często - opowiada Emilia Przerwa. - Ewidentnie byli przestraszeni. Poradzili, żebym zadzwoniła pod numer alarmowy, gdy zobaczę sprawców. Zabrałam dziadka do siebie. Boję się, że ci mężczyźni wrócą i go zabiją. Nie wiem, kto może mi pomóc, jeśli nie policja.

- Sami poszliśmy i rozpytaliśmy ludzi. Dowiedzieliśmy się mnóstwo nowych szczegółów, łącznie z tym, kto to zrobił. Zadzwoniłam na komisariat na Niebuszewie, a policjantka na mnie nakrzyczała, że musi mieć to wszystko na piśmie, ale nie ma dla mnie czasu
wnuczka pobitego

Żyje tak jak my wszyscy

Sąsiedzi nabrali wodę w usta i rzeczywiście nie chcą mówić o pobiciu oraz sytuacji na osiedlu. Znają z widzenia starszego pana. Jedynie anonimowo potwierdzają, że grupka młodzieży bardzo często przesiaduje na osiedlu. Są głośni, niekiedy agresywni.

- Dziadek może prowokować swoim wyglądem. Po śmierci babci zapuścił długą siwą brodę, zbiera złom. Można go wziąć za osobę bezdomną. W rzeczywistości żyje tak jak my wszyscy. Odkłada pieniądze i kilka razy w roku jeździ za granicę na wycieczki. Bardzo to kocha. Nic nie tłumaczy takiego zachowania jego oprawców. Widać, że są skłonni do wszystkiego.

To są brednie

Policja prowadzi śledztwo w tej sprawie, wciąż jednak nie udało się zatrzymać oprawców.

- Pobicie zostało zgłoszone 16 października. Prowadzimy w tej sprawie postępowanie - mówi Mirosława Rudzińska z komendy wojewódzkiej. - Czekamy wciąż na wynik obdukcji lekarskiej. Jeśli posiada ktoś informacje na ten temat prosimy o kontakt z komisariatem Szczecin-Niebuszewo.

- To są brednie - denerwuje się wnuczka. - Sami poszliśmy i rozpytaliśmy ludzi. Dowiedzieliśmy się mnóstwo nowych szczegółów, łącznie z tym, kto to zrobił. Zadzwoniłam na komisariat na Niebuszewie, a policjantka na mnie nakrzyczała, że musi mieć to wszystko na piśmie, ale nie ma dla mnie czasu. Jak chcę - mam przyjść w środę, wtedy mnie przyjmie. Człowiek, który pobił dziadka jest przecież niebezpieczny. Z tego co wiem, ma za sobą przeszłość kryminalną. Policjanci nic sobie z tego nie robią, chociaż mają wszystko podane na tacy.

Pan Jan w czwartek trafił ponownie do szpitala. Ma połamany mostek, trudności z oddychaniem, traci przytomność.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński