Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Brawa dla Adama Frączczaka. Minus - też dla Frączczaka

Andrzej Szkocki
Adam Frączczak (z piłką) dał Pogoni jeden punkt, ale gdyby nie przedłużał celebracji po zdobyciu bramki Portowcy mogli jeszcze wygrać.
Adam Frączczak (z piłką) dał Pogoni jeden punkt, ale gdyby nie przedłużał celebracji po zdobyciu bramki Portowcy mogli jeszcze wygrać. Andrzej Szkocki
Zadziwiający przebieg miało sobotnie spotkanie na stadionie przy ul. Twardowskiego.

Przed meczem można było zakładać jeden z dwóch: albo Pogoń wygra bez problemów (np. szybko strzeli gola i będzie kontrolować przebieg spokania), albo znów będzie się męczyć i padnie kolejny remis.

Początkowo wiele wskazywało na ten pierwszy scenariusz. Do 28 minuty Portowcy nic nie grali, ale wówczas strzelili przypadkowego gola. Przypadkowego, bo ci co twierdzili, że Adam Frączczak podał do zdobywcy bramki Marcina Klatta są w błędzie.

- Nie będę kłamał: strzelałem - przyznał się po meczu Frączczak i brawa dla niego za szczerość. Pogoń prowadziła 1:0 i wydawało się, że skoro spotkanie dobrze się dla niej ułożyło, to nie spotka ją już nic złego. Można było otwarcie szukać drugiej bramki, można było bronić się i czekać na kontrę - do wyboru.

Zupełnie niespodziewanie Pogoń straciła w ciągu kilku minut dwa gole i wszystko się zmieniło. Jednak miała jeszcze całe 45 minut, by nie tylko wyrównać, ale przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść.
Trener Artur Płatek dokonał w przerwie dwóch zmian, lecz w pierwszym kwadransie nie pomogły one w
stworzeniu dobrych bramkowych okazji. Za to Bogdanka podwyższyła na 3:1 i grała z przewagą jednego zawodnika - po czerwonej kartce dla Piotra Petasza.

I wtedy mecz już powinien zostać praktycznie rozstrzygnięty na korzyść łęcznian. Jednak zamiast wykorzystać ataki Pogoni i podwyższyć po kontrze prowadzenie, albo chociaż utrzymać się przy piłce, zawodnicy Bogdanki stanęli. I ambitnie walczący Portowcy zdołali - także dzięki sędziemu - to wykorzystać. Zatem czy szczecińscy kibice mają się cieszyć, czy smucić z remisu 3:3? W związku z ładną pogoda na stadion przyszło ich więcej, niż zwykle. Po tym, co zobaczyli w końcówce, to chyba przynajmniej na brak emocji nie powinni narzekać. Za to my trochę ponarzekamy - na Frączczaka.

Pochwaliliśmy go za szczerość, teraz trochę zganimy za zachowanie po rzucie karnym dla Pogoni. To wspaniale, że wziął na siebie odpowiedzialność i wykorzystał jedenastkę, ale celebrowanie radości z gola dającego wyrównanie trwało za długo. Niektórzy piłkarze Pogoni po bramce na 3:3 szybko wrócili na swoją połowę, by kontynuować grę. Liczyli, że uda im się jeszcze wygrać ten mecz (tym bardziej,
że rywali też już było tylko dziesięciu). Jak pokazały następne minuty: było to możliwe, bo przecież Mikołaj Lebedyński zdążył jeszcze skierować piłkę do siatki gości; tyle że arbiter gola nie uznał. Dlatego mały minus dla Frączczaka, że zapomniał się - a potem po meczu narzekał, że znowu tylko remis w Szczecinie...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński