Autor ostrzeżenia z Bartoszewa: "happening był pomysłem zdesperowanego działkowicza"

- Od tygodni rozmawiałem z właścicielami psów na tej alejce. Zanim wywieszono to ogłoszenie poruszano sprawę psich odchodów na zebraniu działkowców. O mojej akcji poinformowałem też w budynku zarządu i rozmawiałem z wieloma działkowiczami. Mój happening był całkowicie prywatnym pomysłem zdesperowanego działkowicza, który po raz kolejny wdepnął w psie odchody po tym jak dzień wcześniej pozbierał kupy przed koszeniem trawy na wspólnej alejce - wyjaśnia pan Paweł.

Przypomnijmy, na jednym z żywopłotów na działkach w Bartoszewie pojawiła się informacja o tym, że autor ma dość cyt. psich kup i na alejce znajduje się trucizna.

- Nigdy nie była to groźba tylko informacja o możliwości zatrucia się psów przy kontakcie ze świeżo pomalowanym przeze mnie ogrodzeniem, a przy okazji informacja, że mam dosyć psich odchodów - dodaje pan Paweł.

Działkowicz swoje ostrzeżenia nazywa happeningiem. Wyjaśnia, że była to jedyna możliwość rozprawienia się z psimi odchodami. Jak podkreśla nigdy nie zrobiłby krzywdy zwierzętom, chciał zwrócić uwagę właścicielom.

-Wcześniej nic nie poruszyło psich właścicieli do sprzątania po swych pupilach. A happening, który miał poruszyć właścicieli psów do zastanowienia się nad swoim zachowaniem, spełnił swoja rolę. Nigdy nie było zamiarem tej akcji zastraszanie kogokolwiek. Nigdy nie naraziłbym niewinnych zwierząt na ból i cierpienie. Nigdy nie nie było żadnych trucizn na alejkach.

• Stargard. Świętowanie 3 maja w kolegiacie i na rynku [zdjęcia, wideo]
• 20-letnia stargardzianka zamordowana w Londynie przez byłego chłopaka. Zabójca jest na wolności
• Goleniowski rekord. Kobieta miała 11 promili alkoholu we krwi
• Szczecin: Hanza Tower ma być gotowa w 2019 roku. Zobacz ceny mieszkań [WIZUALIZACJE]
• Tłumy na castingu do "Mam Talent" w Szczecinie [WIDEO]

Gs24.pl