Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wyprawy ekstremalne: Aleksander Doba walczy z Atlantykiem

Piotr Jasina [email protected]
W Lizbonie, 5 października, kajakarza wyruszającego w kolejną wyprawę przez Atlantyk żegnali Polacy. Między innymi Aneta Dudziak, której zdjęcia prezentujemy. To moment tuż przed startem i już na wodzie.
W Lizbonie, 5 października, kajakarza wyruszającego w kolejną wyprawę przez Atlantyk żegnali Polacy. Między innymi Aneta Dudziak, której zdjęcia prezentujemy. To moment tuż przed startem i już na wodzie. Aneta Dudziak
Aleksander Doba walczy z Atlantykiem. Pokonał już ponad 300 mil morskich. Miał problem z odsalarką elektryczną, na szczęście udało mu się uruchomić urządzenie.

Kajakarz z Polic wyruszył w kolejną wyprawę przez ocean 5 października o godzinie 16 czasu lokalnego z mariny Doca do Bom Sucesso (Lizbona).

Przepłynął już ponad 300 mil morskich. Przez pierwsze dni miał problem z uruchomieniem odsalarki. To jedno z najważniejszych urządzeń na pokładzie kajaka.

- W piątek po południu otrzymałem informację, że działa - powiedział nam kpt. Andrzej Armiński, strateg wyprawy i twórca jachtu, którym płynie Aleksander Doba. Armiński przyznaje, że na razie prądy i wiatry są sprzyjające, Olo pokonuje średnio 40 mil na dobę.

- Sprawdzają się prognozy - dodaje pan Andrzej. - Właśnie z tego powodu nieco opóźniliśmy start z Lizbony. Decyzja była trafiona.

Kajakarz utrzymuje łączność telefoniczną, cały czas dzięki satelicie możemy śledzić położenie kajaka. Andrzej Armiński uzupełnia na stronie internetowej wyprawy dziennik kajakarza. Dzięki temu wiemy, co dzieje się na Atlantyku i wokół kajaka. I tak dla przykładu 9 bm. pan Aleksander miał towarzystwo.

- Dookoła kajaka bawiło się kilkadziesiąt delfinów - odnotował. Wtedy też po raz kolejny informował o problemie z urządzeniem.

- Po wielu godzinach prób, nadal nie udaje się zmusić odsalarki, aby produkowała słodką wodę - pisał.

Po trzech dobach przepłynął 116 mil.

- W niedzielę było widać dużo statków, dzisiaj był tylko jeden jacht, kilometr za rufą - pisał w dzienniku.

Po pierwszych dwóch dniach w linii prostej odpłynął od Lizbony 85 mil. Zmagał się z silniejszym wiatrem, 5 stopni Beauforta z kierunku północnego. Fala też była większa.

- Jeden złośliwy grzywacz przechylił nagle kajak tak mocno, że pałąk dotknął wody, która porwała Olkowi czapkę - odnotował Andrzej Armiński. - Na szczęście Olek zabrał kilka czapek na zapas. Pierwszej doby przepłynął blisko 50 mil ze średnią prędkością 2 węzłów.

Przypomnijmy, że trasa drugiej transatlantyckiej wyprawy kajakowej prowadzi z portugalskiej Lizbony do brzegów Florydy, pomiędzy kontynentami Europy i Ameryki Północnej. Odległość po ortodromie wynosi 3600 mil morskich. Zaplanowana trasa prowadząca najpierw w rejon Wysp Kanaryjskich, a następnie po południowej krawędzi Wyżu Azorskiego ma ponad 4500 mil morskich (8500 km) długości.

To druga wyprawa transatlantycka kajakarza z Polic. W pierwszej, jako jedyny na świecie przepłynął Atlantyk z kontynentu do kontynentu (wypłynął z Dakaru, zakończył wyprawę u wybrzeży Brazylii).

W 99 dni pokonał kajakiem 5394 km. Teraz chce dopłynąć z Lizbony do amerykańskiej Florydy - prawie 9 tys. km. Patronat prasowy nad wyprawą sprawuje "Głos Szczeciński"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński