Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Apetyt na molo

Krystyna Pohl
Dwie firmy chciały przedłużyć molo. Wygrał Adler Schiffe.
Dwie firmy chciały przedłużyć molo. Wygrał Adler Schiffe. Marek Biczyk
Molo w Międzyzdrojach ma sto dwadzieścia metrów długości. Niemiecki armator statków pasażerskich Adler Schiffe chce je wydłużyć do prawie czterystu metrów. W tej sprawie podpisał niedawno umowę z gminą Międzyzdroje.

Jej zabezpieczeniem ma być gwarancja bankowa wystawiona na 400 tys. złotych. Koszt rozbudowy jest oceniany na około 4 mln złotych. Dyrektor Żeglugi Pomorskiej Ryszard Naklicki jest oburzony, że to właśnie z niemieckim armatorem gmina podpisała umowę. - My również składaliśmy taką ofertę - mówi.
Zakończenie inwestycji Adler Schife planuje przed sezonem letnim 2003 roku. Wydłużony odcinek mola ma być przystanią dla statków pasażerskich. W następnym etapie przewidywana jest budowa restauracji.

- Molo to inwestycja w przyszłość - mówi Alwin Mueller, dyrektor Adler Schiffe. -To prawda, że po wejściu Polski do Unii Europejskiej przestaną funkcjonować strefy wolnocłowe i handlowe rejsy stracą sens, ale na pewno będzie się rozwijała turystyka morska. Z przeprowadzonych przez nas analiz wynika, że jest duże zainteresowanie rejsami z niemieckich kurortów Ahlbeck, Heringsdorf czy Basin do Międzyzdrojów. Planujemy również uruchomić rejsy na Bornholm, a także do Dziwnowa i Kołobrzegu. Rozbudowa mola umożliwi morskie połączenie dużych ośrodków turystycznych po obu stronach granicy.
Dyrektor zapewnia, że z przystani będą także mogły korzystać statki innych armatorów. Ryszard Naklicki, prezes Żeglugi Pomorskiej nie wierzy te zapewnienia. Obie firmy są konkurentami. Ostro konkurują o pasażerów (czytaj: klientów sklepów wolnocłowych znajdujących się na statkach).

Ryszard Naklicki również chciał przedłużyć molo w Międzyzdrojach. Swoją koncepcję jesienią ub. roku przedłożył burmistrzowi. Molo miało być dłuższe o 150-metrowy pomost do cumowania statków. Planował zakończyć inwestycję jeszcze w maju tego roku.
- Przygotowaliśmy całą dokumentację, zamierzaliśmy w Antwerpii kupić kolejny statek - wylicza prezes. - Czekaliśmy tylko na zgodę gminy na rozpoczęcie prac. Jakież było nasze zaskoczenie, gdy dowiedzieliśmy się, że burmistrz podpisał umowę z Adlerem. Jestem przekonany, że ten nawet nie zacznie tej inwestycji, a nasze działanie skutecznie zablokował. Złożył swoją ofertę, bo obawiał się, że wprowadzając nowy statek odbierzemy mu niemieckich pasażerów. Cały czas pytam po co niemieckiemu armatorowi polskie molo?
Adler Schiffe pojawił się w Polsce w połowie 1996 r. Jego statki kursowały między wyspą Uznam a Świnoujściem i między Nowym Warpnem a Altwarp. Dziś na liniach między Niemcami a Polską pływa 10 statków tego armatora.
-Sześć lat temu Sven Paulsen, właściciel Adler Schiffe odwiedził Urząd Morski w Szczecinie i zapytał co ma robić, by otrzymać wyłączność na uprawianie żeglugi pasażerskiej między Nowym Warpnem a Altwarp - wspomina Piotr Nowakowski, dyrektor Urzędu Morskiego. - Odpowiedziałem mu, że nigdy takiej wyłączności nie dostanie, bo jest to sprzeczne z przepisami i międzynarodowymi umowami.

W trzy lata później na tę linię wszedł polski armator Żegluga Pomorska. I zaczęła się cała seria konfliktów. Było ich tak wiele i przybierały tak ostre formy, że Zalew Szczeciński zaczęto nazywać "Zalewem blokad i sporów". O tym jak zlikwidować polsko-niemiecki konflikt debatowano i w Warszawie i w Berlinie. W efekcie, decyzją Urzędu Morskiego w Szczecinie ograniczono ilość rejsów każdego z armatorów. Tak wnioskowali funkcjonariusze Straży Granicznej i Urzędu Celnego, którzy nie byli w stanie zapanować nad ilością pasażerów (około 2 mln rocznie) i przewożonego alkoholu.
-Zaskoczyła mnie wtedy reakcja pana Svena Paulsena i pasja z jaką atakował za tę decyzję urząd oraz ministerstwa - mówi Nowakowski. - Niedawno w imieniu pana Paulsena odwiedzała UM delegacja kupców z targowiska w Nowym Warpnie. Przychodzili z jednym wnioskiem. Mamy wydać zgodę, by na linię z Nowego Warpna do Altwarp został wprowadzony dodatkowy statek niemiecki. Nie polski a tylko niemiecki. Widzę teraz, że molo to kolejny przyczółek, na którym chce zaistnieć pan Paulsen. Nie wierzę ani w te deklaracje, ani w to przedsięwzięcie. I dziwię się władzom Międzyzdrojów, że podpisały tę umowę.
Stanisław Świrski, burmistrz Międzyzdrojów przekonuje, że umowa z Adler Schiffe jest bardzo korzystna dla miasta.
-Nie ponosimy żadnych kosztów i będziemy mieli bardzo piękne molo. Dzięki przypływającym statkom pasażerskim więcej turystów odwiedzi Międzyzdroje. Były dwie oferty przedłużenia mola i wybraliśmy tę lepszą, pełniejszą. Projekt Żeglugi Pomorskiej był skromniejszy. W tym przedsięwzięciu uczestniczyć będą także dwie polskie firmy, biuro projektowe Bimor i armator floty holowniczej Port-Hol. Jestem absolutnie przekonany, że Adler rozpocznie budowę. Gdyby się wycofał byłby skompromitowany, a na tym na pewno mu nie zależy.
Burmistrz przyznaje, że nie ma jeszcze umowy odnośnie eksploatacji mola w przyszłości. Twierdzi, że zostanie ona podpisana w ciągu paru tygodni.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński