Tydzień po widowiskowym zatrzymaniu grupy szczecińskich przedsiębiorców i urzędników sprawa wciąż budzi emocje. Na jaw wychodzą nowe fakty.
Wyjaśniło się, kto zlecił kontrolę w firmie Jacka T., szczecińskiego jubilera, podejrzanego o korumpowanie urzędników skarbowych. Według nieoficjalnych informacji, łapówką miały być dwa złote zegarki o o wartości kilku tysięcy złotych.
T. nie przyznaje się do winy. W ubiegłym tygodniu ujawniliśmy, że we wszystkich jego salonach trwa od niedzieli kontrola prowadzona przez urzędników skarbowych. Salony są zamknięte dla klientów, a kontrolerzy spisują cały towar wart miliony złotych. Prokuratura informowała początkowo, że kontrola to inicjatywa skarbówki. Okazuje się, że jest inaczej.
- Kontrola w salonach jednego z podejrzanych w śledztwie została zainicjowana przez prokuratora na podstawie ustawy o kontroli skarbowej. Także prokurator określił zakres tej kontroli. Dalsze czynności będą uzależnione od jej wyników - mówi prok. Małgorzata Wojciechowicz z Prokuratury Okręgowej w Szczecinie.
Nie wiadomo dlaczego prokurator zdecydował się na tak szeroki zakres kontroli, skoro zarzuty łapówek do- tyczą kilku tysięcy złotych.
- Nie ujawniamy powodów decyzji prokuratora o zainicjowaniu kontroli i jej zakresie - dodaje prok.Wojciechowicz.
Kontrola może potrwać jeszcze kilka tygodni. Wśród adwokatów zaangażowanych w obronę podejrzanych, decyzja o zakresie kontroli budzi zdziwienie.
- To wygląda na to, jakby zarzuty za korupcję były tylko pretekstem do prześwietlenia majątku T. Ciekawe co będzie, gdy nic nie znajdą, a salony padną i trzeba będzie zwolnić ludzi. Kto za to zapłaci - pyta jeden z obrońców.
Na to prokuratura już nie odpowiada. Wyjaśniła się też sprawa niedzielnego spisywania majątku w mieszkaniu Pawła G., znanego szczecińskiego gastronomika.
- To nie było zabezpieczenie majątku, tylko rutynowa czynność przeszukania - tłumaczy prok. Wojciechowicz.
W tym tygodniu sąd zacznie rozpatrywać pierwsze zażalenia na areszt. Od wtorku w areszcie siedzi siedmiu z dziewięciu podejrzanych. M.in. Paweł G., jego syn Dominik, Jacek T., oraz właściciel salonu pogrzebowego i urzędnicy skarbowi. Przedsiębiorcy są podejrzani o wręczanie łapówek. Nie przyznają się do winy. Chodzi m.in. o rabaty na taksówki i organizowanie imprez w restauracjach Pawła G., wręczanie zegarków, wejściówki na mecz.
- Te zarzuty są błędne, bo urzędnicy nie prowadzili żadnych czynności służbowych w stosunku do podejrzewanych przedsiębiorców - oburza się mec. Przemysław Kowalewski, obrońca Pawła G.
Kontrowersje prawników budzi też sposób przeprowadzenia akcji. Prawie stu uzbrojonych agentów CBA i policji skarbowej zatrzymało podejrzanych w niedzielę w ich mieszkaniach.
- Ta sprawa to śledztwo dla jakiegoś gminnego CBA - kpił mec. Marek Mikołajczyk, obrońca jednego z podejrzanych urzędników kontroli skarbowej.
W aktach śledztwa są też dokumenty, których prokuratura na razie nie ujawnia (nie ma takiego obowiązku na tym etapie). Może chodzić tu o podsłuchy, czy nawet prowokację z udziałem podstawionego agenta CBA
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?