Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Afera korupcyjna w Szczecinie. Prokurator szuka w złocie

Mariusz Parkitny
Salony jubilerskie T. nadal są zamknięte.
Salony jubilerskie T. nadal są zamknięte. Andrzej Szkocki
To my zainicjowaliśmy i ustaliliśmy zakres kontroli w firmie podejrzanego jubilera - przyznają śledczy. Nie chcą jednak ujawnić powodów decyzji.

Tydzień po widowiskowym zatrzymaniu grupy szczecińskich przedsiębiorców i urzędników sprawa wciąż budzi emocje. Na jaw wychodzą nowe fakty.

Wyjaśniło się, kto zlecił kontrolę w firmie Jacka T., szczecińskiego jubilera, podejrzanego o korumpowanie urzędników skarbowych. Według nieoficjalnych informacji, łapówką miały być dwa złote zegarki o o wartości kilku tysięcy złotych.

T. nie przyznaje się do winy. W ubiegłym tygodniu ujawniliśmy, że we wszystkich jego salonach trwa od niedzieli kontrola prowadzona przez urzędników skarbowych. Salony są zamknięte dla klientów, a kontrolerzy spisują cały towar wart miliony złotych. Prokuratura informowała początkowo, że kontrola to inicjatywa skarbówki. Okazuje się, że jest inaczej.

- Kontrola w salonach jednego z podejrzanych w śledztwie została zainicjowana przez prokuratora na podstawie ustawy o kontroli skarbowej. Także prokurator określił zakres tej kontroli. Dalsze czynności będą uzależnione od jej wyników - mówi prok. Małgorzata Wojciechowicz z Prokuratury Okręgowej w Szczecinie.

Nie wiadomo dlaczego prokurator zdecydował się na tak szeroki zakres kontroli, skoro zarzuty łapówek do- tyczą kilku tysięcy złotych.

- Nie ujawniamy powodów decyzji prokuratora o zainicjowaniu kontroli i jej zakresie - dodaje prok.Wojciechowicz.

Kontrola może potrwać jeszcze kilka tygodni. Wśród adwokatów zaangażowanych w obronę podejrzanych, decyzja o zakresie kontroli budzi zdziwienie.

- To wygląda na to, jakby zarzuty za korupcję były tylko pretekstem do prześwietlenia majątku T. Ciekawe co będzie, gdy nic nie znajdą, a salony padną i trzeba będzie zwolnić ludzi. Kto za to zapłaci - pyta jeden z obrońców.

Na to prokuratura już nie odpowiada. Wyjaśniła się też sprawa niedzielnego spisywania majątku w mieszkaniu Pawła G., znanego szczecińskiego gastronomika.

- To nie było zabezpieczenie majątku, tylko rutynowa czynność przeszukania - tłumaczy prok. Wojciechowicz.

W tym tygodniu sąd zacznie rozpatrywać pierwsze zażalenia na areszt. Od wtorku w areszcie siedzi siedmiu z dziewięciu podejrzanych. M.in. Paweł G., jego syn Dominik, Jacek T., oraz właściciel salonu pogrzebowego i urzędnicy skarbowi. Przedsiębiorcy są podejrzani o wręczanie łapówek. Nie przyznają się do winy. Chodzi m.in. o rabaty na taksówki i organizowanie imprez w restauracjach Pawła G., wręczanie zegarków, wejściówki na mecz.

- Te zarzuty są błędne, bo urzędnicy nie prowadzili żadnych czynności służbowych w stosunku do podejrzewanych przedsiębiorców - oburza się mec. Przemysław Kowalewski, obrońca Pawła G.

Kontrowersje prawników budzi też sposób przeprowadzenia akcji. Prawie stu uzbrojonych agentów CBA i policji skarbowej zatrzymało podejrzanych w niedzielę w ich mieszkaniach.

- Ta sprawa to śledztwo dla jakiegoś gminnego CBA - kpił mec. Marek Mikołajczyk, obrońca jednego z podejrzanych urzędników kontroli skarbowej.

W aktach śledztwa są też dokumenty, których prokuratura na razie nie ujawnia (nie ma takiego obowiązku na tym etapie). Może chodzić tu o podsłuchy, czy nawet prowokację z udziałem podstawionego agenta CBA

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński