Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Adam Frączczak: Liczyliśmy na więcej kibiców

Rafał Kuliga
Adam Frączczak (z lewej) jest zadowolony z formy, jaka prezentuje Pogoń.
Adam Frączczak (z lewej) jest zadowolony z formy, jaka prezentuje Pogoń.
Rozmowa z Adamem Frączczakiem, obrońcą Pogoni Szczecin i strzelcem jednej z bramek w meczu z Podbeskidziem Bielsko-Biała.

- Rozstrzelał się pan ostatnio. Parę dni wcześniej gol przeciwko Lechowi, teraz trafienie z Podbeskidziem. Pojawiają się zarzuty, że popełnia pan błędy w kryciu. Bramki dodają otuchy?

- Każda bramka w jakiś sposób buduje. Ja nie jestem rasowym obrońcą i popełniam błędy w defensywie. Pracuję nad tym w trakcie treningów, ale czasem nic nie mogę zrobić, zwyczajnie ciągnie mnie do przodu.

- W trakcie tych ofensywnych wycieczek najczęściej asekuruje pana Takuya Murayama. To zagranie wyćwiczone w trakcie treningów?

- W meczu z Podbeskidziem mieliśmy założenie, aby atakować skrzydłami. Jak ja się gdzieś zapędzę do przodu, to wtedy "Taku" za mnie zostaje. Tak współpraca powinna wyglądać.

- Trener Dariusz Wdowczyk wspomniał po meczu, że zabrakło 12 godzin, aby drużyna była w pełni zregenerowana. Oddychaliście rękawkami w drugiej połowie? Bo pierwsze 30 minut graliście znakomicie.

- To nie jest tak, że zabrakło nam siły w nogach. Po prostu nie czuliśmy świeżości, jaką widać było choćby w meczu z Lechem. Mam wrażenie, że bieganie 90 minut nie sprawiło nam wielkiego problemu.

- Dwa zwycięstwa z rzędu, dawno też nie zaznaliście smaku porażki. Pogoń jest w gazie?

- Na pewno gra nam się dobrze. Mamy dobrą atmosferę w drużynie, co przekłada się na pewność siebie.

- Bezpośrednio po meczu znaleźliście się na pozycji wicelidera tabeli. W trakcie konferencji prasowej obok trenera Wdowczyka stała butelka Coca-Coli z napisem "mistrz". Może nie wybiegajmy w świat fantazji i pozostańmy na ziemi, jednak warto zapytać o to, jak blisko nas jest pierwsza ósemka, czyli przedsezonowe założenie.

- Przed nami jeszcze dużo spotkań. Góra tabeli jest naszym głównym celem. Jeżeli w dalszym ciągu będziemy tak grać, systematycznie punktować, to powinniśmy spokojnie dać radę. A jak już nam się to uda, to później pomyślimy, o co możemy powalczyć dalej.

- Przełamaliście klątwę własnego boiska i zainkasowaliście pierwsze trzy punkty. To trochę paradoks, że lepiej radzicie sobie na wyjazdach, niż przed własną publicznością.

- Bardzo zależało nam na tym, żeby wygrać u siebie. Nie mam pojęcia, dlaczego lepiej spisujemy się w spotkaniach wyjazdowych, może zwyczajnie tak się ułożyło.

- Ostatnio gracie trudne gatunkowo mecze, szczególnie ze względu na kibiców. W piątek z Lechem Poznań, teraz Cracovia Kraków, która również do ulubieńców publiczności w Szczecinie nie należy. To dla was coś zmienia?

- To są trudne spotkania dla kibiców, a dla nas z kolei najlepsze. Jeśli nasi zwolennicy mają z innymi tzw. "kosę", to wtedy chcą im dopingiem udowodnić, że jesteśmy lepsi. Dla nas to świetna wiadomość, bo jest głośno, nawet w meczach wyjazdowych. W Poznaniu doping był niesamowity, szkoda, że w meczu z Podbeskidziem tak nie było.

- Spotkanie rozgrywane było w niewygodny poniedziałek.

- No tak, ale liczyliśmy, że po zwycięstwie z Lechem przyjdzie trochę więcej kibiców. Mam nadzieje, że ci, którzy na stadionie się zjawili, nie byli zawiedzeni.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński