Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

25 lat więzienia za zabójstwo "Roniego"

Mariusz Parkitny
- Wiem, ze źle zrobiłem i spędzę za to dużo czasu w więzieniu - mówił dzisiaj w ostatnim słowie Sebastian S.
- Wiem, ze źle zrobiłem i spędzę za to dużo czasu w więzieniu - mówił dzisiaj w ostatnim słowie Sebastian S. Fot. Marcin Bielecki
- Chciał zabić i zrobił to. Trzeba go odizolować, bo jest niebezpieczny - uzasadniała wyrok na 25-letniego Sebastiana S., sędzia Małgorzata Puczko.

Decyzja zapadła dzisiaj w Sądzie Okręgowym w Szczecinie. Prokurator Ewa Cybulska domagała się dożywocia. Ale sąd uznał, że taka kary byłaby niesprawiedliwa. Sędziowie znaleźli motyw zbrodni, choć uznali, że nie było to zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem i z pobudek zasługujących na szczególne potępienie.

- Każde zabójstwo jest okrutne. Ale do szczególnego potrzeba jeszcze dodatkowego dręczenia, zadawania cierpień. W tym wypadku tak nie było - tłumaczyła sędzia Puczko.

Dlaczego zabójca Ronalda Kalinowskiego nie działał z pobudek zasługujących na szczególne potępienie? Bo zdaniem sądu Sebastian S. miał motyw. Zabił po poczuł się obrażony, gdy "Roni" nazwał go homoseksualistą i wyśmiał, gdy oskarżony nie chciał mu po sprzeczce podać ręki.

- Zareagował przesadnie do urażonych ambicji, bo ma nieprawidłową osobowość. To był jego motyw, który nie możemy uznać jako zasługujący na szczególne potępienie - dodaje sędzia Puczko.

Bo szczególne potępienie jest wtedy gdy sprawca działa bez powodu, alb np. w przypadku zabójstw na zlecenie, przewiercenie szyi ofiary wiertarką, czy wydłubanie oczu. Proces toczył się już po raz drugi. W styczniu zapadł identyczny wyrok. Ale wtedy sąd uznał, że Sebastian S,. zabił bez powodu i z pobudek zasługujących na szczególne potępienie. Sąd Apelacyjny uchylił tato orzeczenie i polecił poszukać motywu. Wczoraj nowy skład sędziowski znalazł go.

Wyrok nie jest prawomocny. Apelację zapowiada prokuratura i obrońca Sebastiana S.

Roni zginął w styczniu ub.r. przed przed klubem "Alter Ego" w Szczecinie. Oskarżony przyznał się do winy. Twierdzi jednak, że nie pamięta jak zadawał ciosy w głowę. Bił "Roniego" kuflem po piwie. Prawdopodobnie już pierwsze uderzenie spowodowało, że muzyk stracił przytomność i upadł na ziemię. S. bił dalej. Tak długo aż kufel pękł na głowie ofiary. Twarz Kalinowskiego była tak zmasakrowana, że kolega, który próbował go reanimować nie rozpoznał komu pomaga.

Kalinowski i S. nie znali się wcześniej. Feralny wieczór "Roni" spędzał w ulubionym klubie "Alter Ego". Miał tu stałe miejsce przy barze. Oskarżony trafił do pubu przypadkiem. Ze znajomymi zrobił sobie nocny rajd po lokalach. Około godz. 2 w nocy trafili do "Alter Ego". Usiadł przy barze. Miał na sobie pożyczoną koszulkę z symbolem rasizmu. Nie spodobała się "Roniemu". Stwierdził, że to nie ubiór dla homoseksualisty.

- Podczas rozmowy on pokazywał swoją wyższość. To mnie denerwowało - mówił na rozprawie S.

Zaatakował "Roniego" kilkadziesiąt minut później. Muzyk czekał na taksówkę przed lokalem. Oskarżony wrócił do domu. Zakrwawione rzeczy włożył do miski z wodą i poszedł spać. Koledze powiedział, że "chyba kogoś zabił".

Pochodzi z rozbitej rodziny. Ma trzynaścioro rodzeństwa. Matka miała je z różnymi mężczyznami. Dzieciństwo spędził w domu dziecka. Skończył szkołę. Był w wojsku. Nie był wcześniej karany. Według psychiatrów, gdy zabijał był poczytalny.

- Jego kompleksy nagromadzone przez lata wybuchły w nim podczas konfliktu z ofiarą. Nie chciał zabić - mówiła Krystyna Matjanowska, obrońca.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński