Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zakręt śmierci

Mariusz Parkitny, Emilia Chanczewska, 16 listopada 2004 r.
Nawet policyjni technicy i prokurator, którzy widzieli już wiele drogowych wypadków byli wstrząśnięci tym co zobaczyli w Morzyczynie.
Nawet policyjni technicy i prokurator, którzy widzieli już wiele drogowych wypadków byli wstrząśnięci tym co zobaczyli w Morzyczynie. Marcin Bielecki
Tragiczny wypadek w Morzyczynie. Pięć osób nie żyje.

Do tragedii doszło wczoraj rano, tuż przed godziną 10. Na zakręcie drogi krajowej nr 10 w Morzyczynie zderzyły się dwa auta: citroen xm oraz renault 19. Chwilę potem samochody wyleciały z drogi i wpadły na słup wysokiego napięcia.

Huk był potworny

Siła uderzenia była tak ogromna, że policjanci mieli kłopoty z określeniem marki samochodów. W promieniu trzydziestu metrów rozrzucone były części pojazdów. Z citroena wyleciał silnik. Na okolicznych drzewach wisiały elementy nadwozia pojazdów. Na miejscu zginęli obaj kierowcy i trzej pasażerowie aut, w tym jedna kobieta. Wszyscy byli w wieku od 26 do 31 lat. Nie byli przypięci pasami. Auta nie miały poduszek powietrznych.

W miejscu wypadku jest ograniczenie prędkości do 50 km/h i podwójna linia ciągła. Dwupasmowa droga jest wąska, nie ma typowego pobocza.

- Czegoś takiego nie widziałem jeszcze w swojej karierze - stwierdził przybywszy na miejsce tragedii podinsp. Jacek Fabisiak, z-ca komendanta powiatowgo w Stargardzie. - Samochody są tak zdemolowane, że gdyby nie świadkowie ciężko byłoby ustalić przebieg wypadku.

Według świadków citroen jechał z prędkością160-200 kilometrów na godzinę.

-To była potworna prędkość. Rzadko widzi się taką na naszych drogach - mówiła kobieta, która widziała wypadek.

- Wielki huk, jakby bomba wybuchła, ogień, plastik latający w powietrzu - opowiadali kolejni świadkowie wypadku, pracujący na pobliskiej budowie. - Zadzwoniliśmy na pogotowie i na policję. Wyrwaliśmy drzwi z czerwonego renaulta, kobieta jeszcze żyła, ale to był jej ostatni dech.

Ratowniczy helikopter, który natychmiast był na miejscu, od razu odleciał.

Citroen "na trzeciego"

Jak doszło do tej tragedii? Według policji winę za wypadek ponosi 26-letni Damian B. ze Stargardu, kierowca wiśniowego citroena. Jego auto pędziło od strony Stargardu w kierunku Szczecina. W samochodzie oprócz kierowcy był jeszcze młody mężczyzna, którego tożsamości na razie nie udało się ustalić.

Z naprzeciwka jechał czerwony renault. Auto prowadził 30-letni Arkadiusz S. z Barnimia (powiat Pyrzyce). Pasażerami byli 31-letnia Elżbieta W. z Barnimia oraz 26-letni Mariusz W. ze Stargardu. Tuż przed zakrętem w Morzyczynie, rozpędzony citroen zaczął wyprzedzać kolumnę jadących przed nim aut. Wjechał na przeciwległy pas jezdni. Wtedy zza zakrętu wyjechał renault. Kierowca citroena nie zdążył wrócić na swój pas.

- Na łuku drogi stracił panowanie nad kierownicą, ustawił się w poprzek drogi i sunąc bokiem zderzył się z renaultem, jadącym ze strony Szczecina - powiedział Mirosław Wiczk z Komendy Powiatowej Policji w Stargardzie Szczecińskim.

Małżeństwo podróżujące renaultem osierociło dwójkę dzieci.

Opinie, komentarz i fotoreportaż z miejsca tragedii w papierowym wydaniu "Głosu"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński