Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zabił z zazdrości? 46-latka zginęła w swoim mieszkaniu

Mariusz Parkitny [email protected]
Do morderstwa doszło 3 stycznia w Choszcznie.
Do morderstwa doszło 3 stycznia w Choszcznie. Archiwum
- Od Bożego Narodzenia wszystko zaczęło się w jej życiu układać. Aż do ostatniego czwartku - mówi córka zamordowanej mieszkanki Choszczna.

Podejrzany o zabójstwo 46-letniej Marleny I. to jej znajomy, 52-letni Henryk Ł. ze Szczecina. Częściowo przyznał się do winy. Zapewnia, że nie chciał zabić. W czwartek pokłócili się w jej mieszkaniu. Około południa mężczyzna wybiegł na klatkę schodową i zaczął krzyczeć, że skrzywdził Marlenę. Niewykluczone, że motywem mogła być zazdrość.

Gdy policjanci przyjechali na miejsce leżał obok rannej jeszcze kobiety. Marleny I. nie udało się uratować. Henryk J. miał niewielkie obrażenia. Nie wiadomo, czy próbował popełnić samobójstwo, czy po prostu symulował. Ze szpitala wyszedł w piątek. Jego rany okazały się niegroźne.

Tego samego dnia w Szczecinie odbyła się sekcja zwłok. Sprawca zadał dwa ciosy. Jeden przeciął kobiecie tętnicę szyjną, drugi obojczykową.

Poznali się kilka lat temu za granicą. Tam byli parą. Po przyjeździe do Polski, ich kontakty osłabły.

- Był bardzo zazdrosny, narzucał się mamie. Byłam świadkiem, gdy mama mówiła, że nie chce, aby się tak narzucał. Od dawna nie byli parą - opowiada pani Renata, córka ofiary.

Henryk Ł. odwiedzał Marlenę I. w Choszcznie. Ostatni raz przyjechał 2 stycznia. Dzień później doszło do tragedii.

- Była wspaniałą kobietą i świetną babcią. Pięcioletnia wnuczka była z nią tak bardzo związana. Nie potrafię jej powiedzieć o śmierci babci, przynajmniej nie teraz. Myśli, że pojechała za granicę do pracy. W grudniu urodził się jej wnuk, tak bardzo się z tego cieszyła. Czekała na nas w Wigilię do późnej nocy, aż wrócimy ze szpitala - wspomina córka Marleny I.

W ostatnim czasie kobiecie zaczęły rozwiązywać się wcześniejsze problemy. Miała wyjechać do pracy, znów nawiązała kontakt z byłym mężem, co ją bardzo cieszyło.

- Miała swoje plany na życie. Od Świąt Bożego Narodzenia wszystko powoli zaczęło się układać w jej życiu tak jak chciała. Była taka szczęśliwa a ja cieszyłam się razem z nią. Była pracowita, uczynna, z poczuciem humoru, przez co była bardzo lubiana. Nie miała problemu z nawiązywaniem znajomości, była otwarta na ludzi. Podzieliłaby się ostatnią kromką chleba i to w niej bardzo kochałam. Nie miała wrogów i tyle życia jeszcze było przed nią.Wiem, że wiedziała, jak bardzo ją kochamy. Taka właśnie była moja mama - dodaje córka.

Henryk Ł. spędzi w areszcie co najmniej trzy miesiące. Prokuratura postawiła mu zarzut zabójstwa. Grozi mu dożywocie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński