Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Z niemieckim na co dzień

Justyna Jasina
Lekcje języka polskiego odbywają się na miejscu, w Loecknitz. Plan lekcji jest tak pomyślany, by wszyscy uczniowie jednego poziomu nauczania mogli w niej uczestniczyć, podobnie jak w historii i wos-ie.
Lekcje języka polskiego odbywają się na miejscu, w Loecknitz. Plan lekcji jest tak pomyślany, by wszyscy uczniowie jednego poziomu nauczania mogli w niej uczestniczyć, podobnie jak w historii i wos-ie. Justyna Jasina
Dla nich nie istnieją bariery językowe. Uczą się tam gdzie naprawdę chcieli. A chcieli zdobywać wiedzę w Niemczech.

Michał Jagielski i Dagny Sobczyńska studiują medycynę na Charité-Universitätmedizin w Berlinie, Marta Jędruch farmację również w Berlinie, Justyna Markwas - rehabilitację, Inga Sobiechowska - prawo, a Tomasz Rytter - informatykę.

Inni jak Natalia Bartnik, Olga Rybicka, Marta Kazaniecka wybrali studia w Rostocku, Hamburgu, Frankfurcie. Wszyscy są maturzystami 2006 r., polskimi absolwentami Gimnazjum Polsko-Niemieckiego w Löcknitz. Wybrali studia w Niemczech. I dostali się na nie.

Piotr Romańczuk, Rafał Maruszewski, Arleta Florek, Agata Kozub, Dagna Mak-Dadańska są uczniami klasy IX i również swoją przyszłość wiążą z uczelniami niemieckimi, podobnie jak stu pozostałych polskich uczniów Polsko-Niemieckiego .Gimnazjum w Löcknitz.
- Ja już myślę po niemiecku - mówi Michał Jagielski. - Rozmawiam bez żadnych barier, znam slang i słówka specjalistyczne z różnych dziedzin nauki. W Niemczech czuję się ... zwyczajnie. Nigdy nie żałowałem wyboru gimnazjum, a teraz doceniłem to.

Linia Police-Löcknitz

Przerwy zwykle spędza się tu na świeżym powietrzu lub na przemieszczaniu z budynku do budynku.
Przerwy zwykle spędza się tu na świeżym powietrzu lub na przemieszczaniu z budynku do budynku. Justyna Jasina

Arleta Florek nie siedzi w ławce z Niemcem, którego poznała jeszcze w czasach "polickich". - Mój Niemiec nie znał polskiego. Musiałam więc szybko przyswajać niemiecki. Dzięki temu teraz czuję się tu jak ryba w wodzie - mówi.
(fot. Justyna Jasina)

Codziennie wcześnie rano sprzed "białej szkoły" w Policach wyruszają dwa autokary. Jeden przejeżdża przez Szczecin, drugi jedzie wprost do przejścia granicznego w Lubieszynie. Codziennie dowożą młodzież z Polic do szkoły w Löcknitz. Pierwszy wyjeżdża o godz. 6.50, kolejny o godz. 7.

- Że wcześnie - komentuje Arleta Florek. - Można sobie z tym poradzić. Ja wsiadam w Szczecinie, bo tu mieszkam. W ciągu 45 minut jesteśmy w szkole w Niemczech. Mam znajomych, którzy jeżdżą z jednego końca Szczecina na drugi i wcale nie trwa to krócej.

Są i tacy uczniowie, którzy najpierw muszą dojechać do Szczecina. Susanna Kłosiewicz pokonuje trasę Morzyczyn koło Stargardu - Szczecin- Löcknitz. Wstaje przed godziną 6. Z Morzyczyna wyjeżdża o godz. 6.40. W Szczecinie wsiada w szkolny autobus.

- To nic szczególnego - wyjaśnia dziewczynka. - W ubiegłym roku dojeżdżałam do Polic.
Autobusy powrotne dostosowane są do terminu zakończenia lekcji, a te na ogół kończą się przed godz. 15.
- Jazda w tę i z powrotem to dobry czas na naukę - wyjaśnia Arleta. - Nie tracę czasu.

Najpierw były Police

Naukę w gimnazjum zaczynali w Zespole Szkół im. I. Łukasiewicza w Policach. Tutaj w pierwszej klasie codziennie mieli język niemiecki - 7 godzin tygodniowo. Byli podzieleni na grupy, w zależności od stopnia zaawansowania. Intensywnie uczyli się języka. Pierwsza grupa Polaków przeniosła się do Niemiec po ukończeniu klasy pierwszej, druga po pierwszym semestrze klasy drugiej.

- Najpierw jednak, jeszcze w Policach, realizowaliśmy wspólnie z Niemcami różne projekty - mówi Dagna Mak-Dadańska. - To był sposób, żeby się poznać. Musieliśmy mówić po niemiecku. Poza tym w projektach uczestniczyły osoby, z którymi teraz jesteśmy w klasach.
Większość uczniów klasy IX uważa, że podstawy zdobyte w polickiej szkole wystarczają, by pomału budować przyszłość w niemieckiej szkole.

- Byłam średnią uczennicą a język, wydaje mi się, że znałam tak sobie - dodaje Arleta Florek. - Teraz, po półtora roku nauki, myślę po niemiecku.

Matematyka, język angielski i chemia...

Przerwy zwykle spędza się tu na świeżym powietrzu lub na przemieszczaniu z budynku do budynku.
(fot. Justyna Jasina)

...z tymi przedmiotami nie mamy problemów - mówi Piotr Romańczuk. - Za to Niemcy są lepsi z fizyki. Uczą się tego przedmiotu o rok dłużej niż my. Ale wszystko jest do nadrobienia.

Polacy lubią te przedmioty, na których można samodzielnie wykonywać doświadczenia. Podkreślają też, że podoba im się sposób nauczania.

- Chodzi o to, że tutaj nauczyciel tak długo ćwiczy jakieś zadanie, aż wszyscy zrozumieją, o co chodzi, a w Polsce goni materiał - zauważa Sarah Janowska. - Poza tym uczymy się w pracowniach przedmiotowych. I jesteśmy samodzielni.
Młodzież z Polic ma w Löcknitz dodatkowe zajęcia z języka polskiego, historii i wiedzy o społeczeństwie. Lekcje prowadzone są przez nauczycieli z Polic, którzy przyjeżdżają do Löcknitz.

Dzień jak co dzień

Polsko-Niemieckie Gimnazjum w Löcknitz

Deutsch-Polnisches Gymnasium Löcknitz ma status szkoły europejskiej.
Uczniowie polscy uczą się razem z niemieckimi wszystkich przedmiotów obowiązujących w niemieckim systemie oświaty.
Polacy stanowią około 30 proc. każdej klasy. Obowiązują ich dwa systemy oświaty: polski i niemiecki. Zdają polski egzamin gimnazjalny oraz niemiecki egzamin sprawdzający po X klasie. Przygotowywani są do dwóch matur. Korzystają bezpłatnie z podręczników wypożyczanych w Niemczech. Niemiecka matura otwiera im drogę na studia w Niemczech, Szwajcarii, Austrii, Francji.

Uczniowie podobnie jak nauczyciele muszą być na miejscu 15 minut przed rozpoczęciem lekcji. Najpierw słyszą przeddzwonek, po 5 minutach - dzwonek.

- To znaczy, że nauczyciel już mówi do nas "guten tag" - wyjaśnia Arleta Florek, która oprowadza nas po szkole. - Dzwonek to rzecz święta.
Lekcje odbywają się w kilku budynkach, które znajdują się w promieniu kilkudziesięciu metrów.

- Jest dostępna przez cały czas sala komputerowa z podłączeniem do internetu - kontynuuje Arleta. - Możemy z niej korzystać w każdej chwili. Jest też fantastyczna sala gimnastyczna i są piękne pracownie. Mamy stołówkę i kawiarenkę.

Uczniowie kończą lekcje około godz. 15 i wracają do Polic. Co robią później? Później mają jeszcze czas na zajęcia dodatkowe. Iga Kulczewska i Julia Domańska uczą się angielskiego, Maciej Dżus gry na gitarze, inni realizują własne pasje, spotykają się ze znajomymi. Czasami, jak sami podkreślają, czasami uczą się. No, może spać chodzą nieco wcześniej niż ich rówieśnicy. Wstają wcześniej, a liczba autobusów, które dowiozłyby ich do szkoły w Niemczech jest ograniczona.

- No tak - kiwa głową Arleta - nie ma mowy o spóźnieniu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński