Z historii regionu. MiG-iem na Bornholm, czyli brawurowa ucieczka z Zegrza Pomorskiego
Historie mało znane. MiG-iem na Bornholm, czyli brawurowa ucieczka z Zegrza Pomorskiego
- Byłem bardzo młody, ale już wtedy wiedziałem, że nie chcę żyć w takim kraju. W kraju, w którym są same zakazy i zakłamanie, ludzie się boją, nie ma wolności, a jest bieda – mówił trzy tygodnie po ucieczce w specjalnym programie wyemitowanym w Radiu Wolna Europa, do którego udało nam się dotrzeć. Jego zamiar zaczął nabierać realnych kształtów, gdy trafił do wojska. Po odsłużeniu obowiązkowych dwóch lat w artylerii dostał propozycję, aby zostać w armii na stałe. Zdecydował, że zostanie lotnikiem. - Zrobiłem to w pełni świadomie. Pomyślałem, że najłatwiej będzie mi uciec właśnie samolotem. Wiedziałem też, że nie mogę teraz wiązać się z kimś na stałe, zakładać rodziny, bo przyjdzie taki dzień, że będę musiał to wszystko zostawić – wspominał. Kolejne lata to nauka w lotniczej szkole w Dęblinie, a potem osiąganie coraz to nowych stopni w karierze peerelowskiego pilota. Wiedział jedno – aby uciec, musi wcześniej zdobyć zaufanie swoich przełożonych i bardzo się starał, by na nie zasłużyć. Wstąpił nawet do PZPR. Jednocześnie czekał na dogodny moment. Gdy trafił do pułku w Zegrzu Pomorskim, zdał sobie sprawę, że ten moment jest już bardzo blisko. Najbliższe lotnisko należące do NATO znajdowało się w Ronne, na duńskiej wyspie Bornholm – zaledwie kilkanaście minut lotu z polskiego lotniska.
Czytaj dalej na kolejnej stronie