Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wstrząsający proces w Szczecinie. Prokuratura: pięściami i wałkiem do ciasta próbował zabić ojca

Mariusz Parkitny
Mariusz Parkitny
Marcin P. w drodze do aresztu
Marcin P. w drodze do aresztu
- Nigdy bym nie zrobił tacie krzywdy - zapewnia syn. Wstrząsający proces rozpoczął się dzisiaj przed Sądem Okręgowym w Szczecinie. Wstrząsający, bo ukazujący kulisy przemocy domowej. Choć do przestępstwa doszło rok temu w podpyrzyckiej wsi, widać, że Tomasz P. wciąż nie może się pogodzić z zachowaniem syna, Marcina P. Dlatego, choć dzisiaj mógł odmówić składnia zeznań jako osoba najbliższa synowi, nie zrobił tego.

- Syn tego dnia wrócił z pracy pijany. Oskarżył mnie, że poczęstowałem alkoholem jego ówczesną dziewczynę. Wpadł do pokoju, zaczął mnie bić pięściami. Potem wyszedł i wrócił z wałkiem do ciasta. Co najmniej trzy razy uderzył mnie w głowę. Zalałem się krwią, straciłem przytomność. A on uciekł ze swoją dziewczyną - mówił pokrzywdzony.

Marcin P. słuchał zeznań ojca z kamienną twarzą. Nie wykazał skruchy, bo nie czuje się winny, choć w śledztwie przyznał się do winy. Potem zmienił zeznania, a prokuratorowi zarzucił, że dopisał do protokołu nieprawdziwe informacje, że przyznał się do winy. Był już karany za znęcanie nad byłą dziewczyną i jazdę pod wpływem alkoholu. Na ojca rzucił się pół roku od wyjścia z więzienia. Dlatego odpowiada jako recydywista.

- Ja nigdy taty nie uderzyłem. Ja się tylko na niego zdenerwowałem, bo dał alkohol mojej chorej dziewczynie. Zaniosłem mu wałek, i powiedziałem, żeby sobie wbił do głowy, że jak nie przestanie pić to się zabije. Potem to on mnie tym wałkiem uderzył. Byłem trochę pijany, bo przed wejściem do domu wypiłem dwa piwa i setkę wódki - opowiadał dzisiaj.

Twierdzi, że po tym jak ojciec uderzył go wałkiem,wyszedł z dziewczyną do domu jej rodziny. Zabrał ze sobą wałek, który wymył z krwi.

- Początkowo chciałem iść na policję i złożyć zawiadomienie na ojca, ale rano się rozmyśliłem. To jednak mój ojciec - mówił dzisiaj.
Jednym ze świadków była dzisiaj siostra oskarżonego. Nie była świadkiem przestępstwa, ale potwierdziła, że brat po alkoholu był agresywny.

- Chcieliśmy się nawet złożyć w rodzinie na odwyk, ale nic z tego nie wyszło - mówiła.

39-letni Marcin P. z zawodu jest ślusarzem. Ma jedno dziecko. Od października ub.r. siedzi w areszcie. Grozi mu dożywocie. Utrzymywał się z prac dorywczych.

Kolejna rozprawa za miesiąc.

Zobacz też:

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński