Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wanda, co chciała Niemca

Elżbieta Lipińska
Pani Amanda, czyli Wanda.
Pani Amanda, czyli Wanda. Elżbieta Lipińska
Amanda Badziąg z Golczy ma 92 lata i urodziła się w Marienburgu. To niemiecka nazwa Mielęcina w gminie Krzęcin.

- Jestem Polką i na tych ziemiach spędziłam prawie całe moje życie - mówi starsza pani.

Pani Amanda pokazuje starą pocztówkę przedstawiającą kościół.

- Ochrzczona zostałam w Arnswalde, czyli w dzisiejszym Choszcznie - mówi. - Koło dworca kolejowego był kościół katolicki, do którego przyjeżdżali także Polacy mieszkający na terenie dawnego Kreis Arnswalde. Teraz tego kościoła już nie ma.

Na chrzcie w 1915 roku otrzymała swoje dość niezwykłe imię. Jej rodzeństwu nadano bardziej swojskie: Bernard, Franciszek, Franciszka, Maria i Zofia.

- Moi rodzice mieli na nazwisko Kruk i chcieli mnie ochrzcić Wandą, ale Niemcy nie zgodzili się i dlatego mam na imię Amanda. W domu i tak wszyscy zwracali się do mnie imieniem wybranym przez mamę i tatę - tłumaczy starsza pani.

Przybyli za chlebem

Tego kościoła w Choszcznie już nie ma.
(fot. Archiwum domowe)

Do Marienburga jej rodzice, Jan i Anna Krukowie, przyjechali z Jastrzębia w województwie bydgoskim. Anna była drugą żoną Jana, który owdowiał. Z pierwszą miał syna Bernarda.

- Przybyli tu do pracy. Potem kazano im tu zostać - wyjaśnia mieszkanka Golczy.

Pozostałe rodzeństwo urodziło się już w Marienburgu. Mieszkali tu kilkanaście lat, ale Bernard wstąpił do polskiego wojska, więc musieli opuścić wieś i wrócić pod Bydgoszcz. Bernard został potem oficerem w Bydgoszczy.

- W Marienburgu zaczęłam chodzić do pierwszej klasy. W domu mówiliśmy po polsku, ale w szkole już po niemiecku - opowiada pani Amanda. Kiedy zamieszkali w rodzinnych stronach Kruków, uważano ich za Niemców. - Od dzieciństwa mam trochę inny, bardziej twardy akcent, więc to raczej z tego powodu - uśmiecha się starsza pani. Dzieciństwo nie było łatwe. Miała siedem lat i musiała posługiwać u grafa w miejscowości Brzemiona.

Pokochała Niemca

Potem poznała przyszłego męża.

- Mieszkał w Jeżewie koło Bydgoszczy. Teściów nie poznałam, bo już nie żyli. Bruno był Niemcem, ale uważał się za Polaka. Walczył w polskim wojsku. To był bardzo dobry człowiek - wspomina.

Znała dobrze mentalność polską i niemiecką, więc narodowość ukochanego nie miała dla niej znaczenia. Ona wojnę spędziła w Śliweczkach w Borach Tucholskich. Cudem uniknęła śmierci. Przez wiele godzin leżała pod gruzami zawalonego domu i stosem zwłok.

- To było 17 lutego 1945 roku. Dom był podminowany. Zginęło wtedy 48 osób. Miałam ze sobą dziewięcioletnią córeczkę Annę. Byłam w ciąży. Dwa tygodnie później urodziłam Jadwigę. Sama, bez pomocy - mówi. Bruno walczył wtedy w Rosji.

Zmienili im nazwisko

Po wojnie przyjechali na tereny, które zapamiętała z dzieciństwa. Odwiedziła Marienburg, który nazwany został już Mielęcinem, ale niewiele zapamiętała. Zamieszkali w osadzie między Zdrójnem, gm. Bierzwnik, a Kołkami, gm. Choszczno. Dziś nie ma po niej nawet śladu. Wyjechali ponownie w Bydgoskie. Zamieszkali w Jędrzejowie u syna Tadeusza. Bruno wkrótce zmarł. Został tam pochowany. Amanda chciała być bliżej córek: Anny Kupkiewicz, która mieszka w Szczecinie, Jadwigi Nuszczyńskiej ze Zdrójna i Ewy Jaworskiej z Golczy. Zamieszkała w tej niewielkiej osadzie razem z dwoma synami: Janem i Eugeniuszem.

- Dzieci, wnuki i prawnuki mnie odwiedzają. Mam 17 wnuków i 11 prawnuków - cieszy się pani Amanda Badziąg, której urzędnicy zmienili.... nazwisko. - Kiedyś nazywałam się Badsung, tak jak mąż, ale ktoś się pomylił w urzędzie i tak już zostało. Moi synowie nazywają się tak jak mąż, ale nazwisko Badsung każdy ma inaczej zapisane - mówi pani Amanda.

Z jej rodzeństwa żyje tylko siostra Zofia Gackowska. Ma 75 lat i mieszka we wsi Osie koło Bydgoszczy.

- Widziałyśmy się już dawno temu, piszemy do siebie listy. Może Bóg pozwoli się jeszcze zobaczyć - marzy autochtonka z powiatu choszczeńskiego. Dwa lata temu odwiedziła grób męża. - Od Choszczna to jest prawie trzysta kilometrów. Poproszę Roberta, to mnie tam zawiezie. To kochany chłopak - mówi pani Amanda o wnuku Robercie Nuszczyńskim z Pławna, gm. Bierzwnik.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński