Spis treści
Cuda na wodzie. Dziwaczne maszyny pływające na starych zdjęciach
Rowery wodne, kajaki, statki stylizowane na pirackie, szybkie motorówki dla podniesienia poziomu adrenaliny – to wszystko i wiele więcej mają do dyspozycji współcześni turyści, spędzający wakacje nad morzem lub jeziorem. Jednak nasi dziadkowie przed II wojną światową także umieli się bawić nad wodą, choć ich sprzęty rekreacyjne mogą się nam dzisiaj wydawać dość dziwne.
Zobacz, czym były i jak wyglądały jaskółki morskie, hydrocykle, albo nawet… pływające młyny.
Zapraszam do galerii niezwykłych starych zdjęć ze zbiorów Narodowego Archiwum Cyfrowego, ukazujących najdziwniejsze machiny pływające, wykorzystywane przez turystów do rekreacji w czasach naszych dziadków i pradziadków. Przekonaj się, jakie pomysły na wodny relaks mieli Europejczycy przed niemal wiekiem.
Jaskółka morska (nie chodzi o ślimaka!)
Co to jest jaskółka morska? Widziałeś kiedyś coś takiego na wakacjach?
Niektórzy mogli widzieć – jaskółka morska, znana szerzej jako niebieski smok, to dość paskudny jadowity ślimak, spotykany w tropikalnych morzach, ostatnio coraz częściej u wybrzeży Europy. Jednak w tym wypadku nie chodzi o ślimaka, tylko o dziwaczne urządzenie pływające, które najwyraźniej było dość popularne we Włoszech w czasie II wojny światowej!
Na unikatowym zdjęciu ze zbiorów NAC widzimy uczestników regat na Tybrze w Rzymie w 1942 r., którzy ścigają się na dziwacznych aparatach, przypominających wielkie krzyżyki do płytek. Po dokładniejszym przyjrzeniu się można spostrzec, że tzw. jaskółki morskie mają formę podłużnych belek ze sterem i bocznymi stabilizatorami, mogącymi pełnić funkcję wioseł.
Jaskółki morskie najwyraźniej nie przyjęły się szeroko i dziś raczej nie spotyka się takich urządzeń na morzach czy jeziorach. Być może jednak idea utrzymywania się na desce w pozycji pionowej i odpychania się wiosłem jakoś zainspirowała twórców całkiem współczesnego trendu, czyli SUP (ang. Stand UP Paddling, czyli Wiosłowanie Na Stojąco). Tego akurat można spróbować nawet w Polsce, choćby w czasie wakacji nad Bałtykiem czy na Mazurach.
Ślizgowiec „Delphin”: trochę motorówka, trochę czołg
Wiele wody upłynęło w Dunaju, zanim wynaleziono wygodne statki wycieczkowe i tramwaje wodne. W pionierskim okresie lat 20. i 30. XX w. po rzekach Europy pływały najróżniejsze wynalazki, które miały uprzyjemnić i przyspieszyć podróże drogą wodną.
Jednym z nich był „Delphin”, czyli ślizgowiec – bardzo szybka łódź, rozwijająca prędkość do ok. 80 km na godzinę za sprawą potężnego silnika i napędu w postaci śmigła samolotowego. „Dephin” był pierwszą jednostką z planowanej floty, która miała przewozić pasażerów po Dunaju między Wiedniem a Budapesztem. Przedsięwzięcie nie doszło do skutku, ale testowe rejsy „Delphina” wzbudzały spore zainteresowanie ówczesnej prasy.
Choć nie był za piękny i może trochę toporny, „Delphin” stanowił jednak cud techniki. Mógł zabrać na pokład aż do 20 osób z bagażami i pomknąć po wodzie szybciej niż jakakolwiek jednostka przed nim.
Na zdjęciu: test „Delphina” na Dunaju w 1931 r.
Hydrocykl, czyli dosłowny rower wodny
Polacy nie gęsi i swoje dziwaczne maszyny do pływania też mają. Na zdjęciu z 1931 r. widać kierowcę hydrocykla, czyli przodka współczesnego roweru wodnego, mknącego po Wiśle w Warszawie w okolicach Mostu Poniatowskiego.
Hydrocykl był całkiem dosłownie rowerem wodnym. Na zdjęciu widzimy, jak kierowca siedzi na rowerowym siodełku, trzyma ręce na kierownicy i pedałuje, tyle tylko, że pedały nie napędzają kół, lecz trójskrzydłowe śmigło. Całą konstrukcję stabilizuje rama z bojami.
Rowery wodne z lat 30. XX w. rozwijały całkiem przyzwoita prędkość ok. 25 km na godzinę. Oczywiście, wymagały udoskonaleń, które ostatecznie przekształciły te maszyny w wygodne rekreacyjne pojazdy, jakie znamy dziś, bardziej przypominające pływające kanapy niż rowery.
Rower wodny Jana Putrycza
A to przykład udoskonalonej konstrukcji roweru wodnego, autorstwa niejakiego Jana Putrycza. Ten rower przypomina katamaran, złożony z dwóch połączonych kajaków. Pedały napędzają łopatki, które popychają konstrukcję do przodu. Jak widać, ten rower mógł być napędzany przez dwie osoby i zabrać całkiem sporo pasażerów.
Na zdjęciu widzimy turystów, korzystających z roweru wodnego Putrycza w Gdyni w 1937 r.
Znowu Putrycz: kajak z napędem mechanicznym
Jan Putrycz najwyraźniej lubił dogadzać turystom i konstruować nowe urządzenia wodne. Na zdjęciu z Gdyni z 1937 r. widzimy parę w nowym kajaku mechanicznym pomysłu Putrycza. Pasażerowie kręcą korbami, przenoszącymi napęd na łopatki zamontowane na burtach. Taka konstrukcja pozwalała płynąć szybciej przy mniejszym wysiłku niż ten, którego wymagało zwykłe wiosłowanie w zwykłym kajaku.
Pływający młyn. Tak, młyn
Na koniec ciekawostka: nie wszystko, co pływa, służy turystom lub marynarce wojennej. Czasem nurt rzeki czy tafla jeziora były najdogodniejszym miejscem do postawienia… budynków gospodarczych. Pływające młyny bywały dość częstym widokiem szczególnie na szerokich rzekach, których woda napędzała koło młyńskie. Ten na zdjęciu sunie powoli po Dniestrze. Fotografię wykonano przed 1939 r.
Która z wymienionych wyżej pływających machin spodobała ci się najbardziej? Chciałbyś trochę nią popływać? Daj znać w komentarzu!
Zapraszam do galerii, w której możesz obejrzeć zdjęcia niezwykłych maszyn pływających w lepszej rozdzielczości:
Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź Stronę Podróży codziennie. Obserwuj Stronę Podróży!
Źródło: Narodowe Archiwum Cyfrowe
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?