Martwe zwierzę zauważyli rano pracownicy Ośrodka Sportu i Rekreacji Wyspiarz, którzy codziennie chodzą po plaży i zbierają większe śmieci.
- Porozumieliśmy się z wydziałem gospodarki komunalnej w urzędzie miasta - opowiada Mariusz Fryska, dyrektor OSiR Wyspiarz. - Gdyby było więcej martwych dzików, chociaż dwa, to wezwalibyśmy lekarza weterynarii. To mogłoby sugerować, że coś się złego dzieje z tymi
zwierzętami. Ale w jednostkowym przypadku nie było takiej potrzeby.
Martwe zwierzę pracownicy firmy Remondis zabrali z plaży i zawieźli do utylizacji.
- Nie mogliśmy go zostawić przy tym falochronie - dodaje Mariusz Fryska. - To miejsce, gdzie spaceruje wielu ludzi, a ciało zaraz zaczęłoby się przecież rozkładać.
Dzik prawdopodobnie utopił się na plaży na Warszowie lub jeszcze gdzieś dalej w stronę Międzyzdrojów. Prądy są bowiem takie, że wszystko co wpadnie do wody w tamtym rejonie wyrzucane jest właśnie na plażę na lewobrzeżu miasta.
Przy okazji tej historii jeden z mieszkańców opowiedział nam inną. Pan Krzysztof mieszka przy ulicy Piłsudskiego. Pracuje przy Wojska Polskiego. Do pracy codziennie rano chodzi na skróty przez park Chopina. To centrum miasta.
- Kilka dni temu, jak zwykle szedłem parkiem do mojej firmy - mówi pan Krzysztof. - Była godzina 7.30. Nagle stanęły przede mną trzy potężne dziki. Wystraszyłem się nie na żarty.
Z pomocą przyszedł panu Krzysztofowi mężczyzna, który akurat spacerował po parku z psem.
- To był co prawda pies rasy york - opowiada z uśmiechem pan Krzysztof. - Ale zaczął
strasznie szczekać i dziki uciekły.
Dziki wychodzą też z lasu koło przeprawy promowej Karsibór. Kiedyś pojawiały się tam przede wszystkim latem.
- Teraz są o każdej porze roku - mówią nam prawnicy Żeglugi Świnoujskiej. - Podchodzą do ludzi, którzy samochodami stoją w kolejce na przeprawę. Ci ich karmią, robią sobie z nimi zdjęcia.
Walka z dzikami jest bardzo trudna. Już kilka razy miasto, razem z myśliwymi, próbowało wyprowadzić te zwierzęta w las z dala od miasta. Karmiąc kukurydzą próbowano nawet wciągnąć je w knieje po niemieckiej stronie wyspy Uznam. To wszystko pomagało tylko na chwilę. Potem dziki wracały.
- Dla nich nie ma granic - mówią z uśmiechem myśliwi. Ludzie, którzy mają ogródki działkowe tuż przy granicy polsko-niemieckiej opowiadają, że wiele razy widzieli, jak zwierzęta bez trudu pokonywały dość szeroki rów melioracyjny.
- Radzą sobie nawet, jak były z małymi - opowiada pan Andrzej, działkowiec. - Kursują to w jedną, to w drugą stronę. Jak chcą.
Niszczą też działkowcom uprawy w poszukiwaniu jedzenia.
- Rozgrzebują kompostowniki, wygrzebują warzywa z ziemi - opowiada pan Andrzej.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?