Sprawie przyglądamy się od dłuższego czasu. Proceder na pierwszy rzut oka wygląda na prymitywny.
Dwie panie odwiedzają osobę, która potrzebuje pożyczki. Przedstawiają się jako pośredniczki klienta z bankiem. Podpisują umowę z klientem. Następnego dnia na konto klienta wpływa umówiona kwota. Ale uwaga, wpłacającym pieniądze na rachunek klienta jest osoba prywatna, a nie bank. Zdziwiony dłużnik idzie do banku. Tam dowiaduje się, że zaciągnął dwukrotnie większy kredyt niż umawiał się z tajemniczymi kobietami.
I tu sprawa zaczyna się komplikować. Bo na konto klienta nie wpływa od banku ani złotówka! A mimo to bank żąda spłaty rat.
- Podejrzewamy, że może dochodzić do oszustwa. Ktoś wykorzystuje dane klienta i zaciąga w banku większą kwotę na jego nazwisko, a na konto przesyła mu tylko tyle, na ile się wcześniej umówili. Wyjaśniamy to poprzez m.in. badania grafologiczne - mówi st. asp. Anna Gembala z zachodniopomorskiej policji.
Dotarliśmy do osoby, która twierdzi, że w taki sposób została oszukana. Pani Teresa pół roku temu znalazła ogłoszenie o szybkich pożyczkach.
Co było dalej w przypadku pani Teresy, co twierdzi bank, w którym zaciągnięto kredyt - więcej o tej sprawie w dzisiejszym papierowym wydaniu "Głosu Szczecińskiego".
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?