Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Utonął w falach

Agnieszka Grabarska, 7 lipca 2006 r.
Agnieszka Grabarska
Tragicznie rozpoczął się sezon na plaży w Dziwnówku. W upalne popołudnie, na niestrzeżonym odcinku plaży między Dziwnówkiem a Dziwnowem, utonął młody mężczyzna.

W tym dniu woda w Bałtyku miała 11 stopni a na wieżach ratowniczych powiewała czerwona flaga.

Ofiara to trzydziestoletni Rafał C. z Krosna Odrzańskiego, który miał spędzić urlop w Dziwnówku razem ze swoją dziewczyną. Jak twierdzą świadkowie zdarzenia, nic nie zapowiadało tragedii, bo mężczyzna wyglądał na silnego i wysportowanego człowieka.

Gorące słońce, zimna woda

- Plaża była zatłoczona. Najwięcej ludzi było na odcinku strzeżonym i w okolicy budek do przebierania. Całą rodziną postanowiliśmy przenieść się trochę dalej, ale tak, by nie tracić wzroku z ratowników. Nie przypuszczaliśmy, że tuż obok nas wydarzy się taka tragedia - mówią świadkowie wypadku.

Opowiadają, że tego dnia mimo wysokiej temperatury powietrza, morze było wzburzone i bardzo zimne. Gwar tłumu mieszał się z odgłosem bijących o brzeg fal. Twierdzą, że kątem oka widzieli ludzi, którzy próbowali zażywać kąpieli, ale były to raczej zabawy typu przeskakiwanie przez fale.

- Nie sprawdzaliśmy na wieży ratowniczej temperatury wody, wchodziliśmy tylko po kolana, aby się trochę ochłodzić po opalaniu. Z daleka widzieliśmy, jak kilku śmiałków pływało wśród fal - relacjonuje grupa turystów.

Wśród nich znalazł się też Rafał C., który prawdopodobnie przed wejściem do wody opalał się za parawanem.

Wołanie o pomoc

Około godziny piętnastej na plaży rozległ się krzyk. Teresa Walenia ze Szczecina twierdzi, że usłyszała, jak w wodzie mężczyzna krzyczał "help!"

- Miałam wrażenie, że pierwszy okrzyk był wyraźny i głośny, później głos zaczął już bardzo szybko zanikać - opowiada turystka.

Kobieta - mimo, że na kocu zostały jej dwie córki - wbiegła do morza.
Wspomina, że wśród zamieszania, które powstało na brzegu zapamiętała krzyk dziewczyny tonącego i reakcję dwóch plażowiczów, którzy próbowali dostać się do niego na dmuchanym pontonie.

- To były sekundy, gdy zrozumiałam, że topi się człowiek. Odruchowo wbiegłam do wody. Przez moment widziałam miejsce, gdzie ciało znikało pod wodą - opowiada kobieta.

Żywioł nie pozwolił jej jednak działać skutecznie. Zimna woda i fale uniemożliwiały pływanie.

- Gdy woda sięgała mi do pasa musiałam zawrócić, tym bardziej, że byli już ratownicy, którzy mogli pomóc skuteczniej niż ja - tłumaczy pani Teresa.
Odważna szczecinianka przez cały czas przyglądała się błyskawicznej akcji ratunkowej, widziała poszukiwania i reanimację człowieka, którego sama próbowała ratować. Została też na opustoszałej plaży, gdy zawinięte w foliowy worek ciało leżało nad brzegiem morza.

Nie uratowali

W akcji ratunkowej brali także udział stacjonujący na odcinku strzeżonym Paweł Truszkowski i Krzysztof Trociński. To oni jako pierwsi dobiegli do miejsca zdarzenia.

- Wbiegliśmy do wody blisko miejsca, gdzie ostatni raz widziano tego człowieka. Po kilkunastu minutach poszukiwania, wyłowiliśmy go na głębokości ponad półtora metra - opowiadają ratownicy.

Prowadzona razem z pogotowiem ratunkowym reanimacja nie powiodła się, mężczyzny nie udało się uratować.

- Lekarz pogotowia nie wykluczył zawału serca - poinformował asp. sztab. Mirosław Bakowicz, oficer prasowy kamieńskiej policji.

Tuż po zdarzeniu na plaży nadal przebywały tłumy. Ratownicy mieli pełne ręce roboty, aby wyganiać plażowiczów z wody. Zwrócili się także z apelem do prasy.

- Napiszcie o tym. Pomóżcie nam jakoś uświadomić ludziom, że z morzem nie ma żartów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński