Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Urszula Dudziak: Tenis jest jak jazz

Paweł Pązik
Urszulę Dudziak w tenisa uczył grać sam Wojciech Fibak. Ocenił jej forehand na piątkę.  - To mnie zainspirowało - przyznaje artystka.
Urszulę Dudziak w tenisa uczył grać sam Wojciech Fibak. Ocenił jej forehand na piątkę. - To mnie zainspirowało - przyznaje artystka. Andrzej Szkocki
Wokalistka jazzowa Urszula Dudziak uwielbia sport, zwłaszcza tenis i żużel, kocha Agnieszkę Radwańską. Regularnie występuje w Turnieju Artystów na PEKAO Szczecin Open. Podziwia grę na korcie Jana Englerta.

Tenis czy żużel?

Oczywiście tenis. Żużel ma w sobie element ryzyka, który jednak odrobinę mnie odstrasza. Byłam świadkiem wielu wypadków żużlowców na torze. Tenis ma inny wymiar. Kojarzy mi się z muzyką, sztuką, tańcem, jazzem. Tak jak w jazzie na korcie potrzebne jest wyczucie odpowiedniego momentu, tzw. timing. Oglądanie i granie w tenisa sprawia mi ogromną frajdę. Teraz zarywam noce, bo regularnie śledzę US Open. Gdy jeszcze mieszkałam w Nowym Jorku, to często chodziłam na ten turniej osobiście.

Żużel to raczej rock and roll.

To zupełnie inna bajka. Też mnie fascynuje, ale ten element ryzyka...Może innym się to podoba, mnie jednak trochę deprymuje.

A więc zapytam inaczej: tenis czy jazz?

Wojtek Fibak powiedział mi kiedyś, że gdybym już jako dziecko zaczęła grać, to miałabym spore szanse zrobić karierę. Ale obserwując, ile to wymaga wysiłku, poświęceń... Jest tym w coś pięknego, ale jednocześnie bardzo jednostronnego. Muzyka kojarzy się z wolnością, poczuciem tożsamości, oryginalnością, indywidualizmem, wypowiedzeniem swojej wrażliwości i duszy... To bardzo trudne pytanie, bo kocham tenis, ale jednak bym postawiła na muzykę. Czasem żartuję, że tenis to mój zawód, a muzyka to moje hobby. Jednak gdybym traktowała te słowa serio, to poszłabym z torbami.

Muzyk ma inny kontakt z publicznością niż tenisista. Zwłaszcza w Polsce każde potknięcie sportowca jest szeroko komentowane.

„My” wygrywamy, ale przegrywają „oni”, te patałachy. To jest niesprawiedliwe. W miarę upływu lat inaczej patrzę na niektóre dyscypliny. Konkurencja, rywalizacja mobilizuje sportowców, ale na końcu jeden się cieszy, a drugi płacze. Tego nie ma w muzyce. Tworzymy takie małe światy dla naszej publiczności, uszczęśliwiamy ją, uzdrawiamy. Jest w tym coś magicznego. W sporcie nie pasuje mi ta konkurencja.

Chyba ma pani świeżo w pamięci olimpijski finał Murray-Del Potro. Większość płakała wraz z walecznym, choć przegranym Argentyńczykiem.

Dokładnie tak. To mi w sporcie nie pasuje.

Jak zaczęła się pani przygoda z tenisem?

Wciągnęłam się z moim byłym mężem, Michałem Urbaniakiem. W naszym mieszkaniu w Nowym Jorku pomieszkiwał Wojciech Fibak. Wraz z grupą polskich muzyków byliśmy jego groupies, wszędzie za nim jeździliśmy. Zapraszał nas, a my czasem podszywając się pod jego ekipę, wchodziliśmy na turnieje. Był też naszym nauczycielem. Udzielał nam lekcji, a potem egzaminował. Nie zapomnę, gdy na dziewięć osób (ośmiu facetów i ja) jako jedyna dostałam u niego piątkę za forehand. To mnie zainspirowało, podbudowało. Zaczęłam grać z niesamowitą pasją. Raz przyjechała do nas mama Michała. Pytała: „dzieciaki, co wy wyrabiacie?”. Nie rozumiała tego, że wcześnie rano jeździliśmy na korty i graliśmy godzinami zamiast dbać o nasz biznes, czyli o muzykę. W każdą trasę, w którą jechałam z Michałem, zabieraliśmy rakiety i tak już zostało. Oczywiście były okresy, gdy nie grałam, ale u mnie z tenisem jest jak z przyjaźnią: okręt czasem znika za horyzontem, ale nigdy nie tonie.

Kiedyś wielka fanka Fibaka. A teraz?

Kibicuję Agnieszce Radwańskiej. I naprawdę nie lubię, gdy pojawią się komentarze, że wszystko co najlepsze, jest już za nią. To nieprawda. Ona posiada taką kombinację inteligencji i doświadczenia, które sprawiają, że ma jeszcze przed sobą wielkie perspektywy. Każdy, nawet największy geniusz, jest tylko człowiekiem, ma różne momenty w życiu. Uwielbiam sposób gry Agnieszki. Jest pełna finezji, inteligentna. Posiada instynkt, dzięki któremu wie, gdzie wróci uderzona przez nią piłka. Jest jak muzyk jazzowy, potrafi improwizować. Kocham Agnieszkę Radwańską i zawsze będę za nią trzymać kciuki.

A z tenisistów? Fascynuje mnie Roger Federer. Posiada niezwykłą harmonię ruchów. Wszystko co robi jest przemyślane i prawidłowe. Nie ma kontuzji, bo przez tę płynność ruchów nie robi sobie krzywdy. Lubię też Novaka Djokovicia. Podobnie jak ja, miał trochę zawiłą drogę do sławy. Ja z małej wioski, on z małej Serbii.

Kto jest najlepszym tenisistą wśród artystów?

Jest wielu bardzo dobrych. Janek Englert, Marcin Daniec, Mezo... Oni są świetni. Generalnie w Turnieju Artystów poziom jest wyrównany. Mnie najbardziej fascynuje Janek Englert. Sprawia wrażenie, jakby nie chciało mu się grać, ale dopada do każdej piłki. Podziwiam go, jest z mojego rocznika i daję mu ocenę bardzo dobrą za każdy element gry w tenisa.

Wracając do Wojciecha Fibaka, to kiedyś podobno złamała mu pani rękę na korcie...

To prawda, choć brzmi to może odrobinę zbyt dramatycznie. To było w trakcie turnieju PEKAO Szczecin Open. Graliśmy mecz pokazowy. Ja w parze z Wojtkiem, a po drugiej stronie kortu Karolina Woźniacka z Mariuszem Czerkawskim. Byłam wkurzona na Wojtka, bo zabierał mi wszystkie piłki sprzed nosa. Myślę sobie „co on robi? dawno nie grał i chce wszystkie piłki dla siebie?”. W pewnym momencie Karolina zagrała ewidentnie w moją stronę. Patrzyła na mnie i dała mi tę piłkę. A Fibak oczywiście biegnie po nią. Nie dałam za wygraną, też poleciałam i... zderzyliśmy się. Złamałam mu kość w nadgarstku. Sześć tygodni miał rękę w gipsie. Powiedział, że to jego pierwsza kontuzja na korcie. Wybaczył, ale było mi głupio i przykro.

To proszę powiedzieć o swoim największym sukcesie na korcie.

(chwila zastanowienia) Nie pamiętam jakichś konkretnych zwycięstw. Ale opowiem panu coś innego. W turnieju w Sopocie po kolei pokonałam wszystkie kobiety i zostali mi już tylko faceci. Następnym przeciwnikiem miał być Henio Sawka. Byłam ciekawa jak gra, poszłam na jego mecz. Gdy go zobaczyłam, to pomyślałam, że to miernota i nawet trochę mi się go zrobiło żal. Zaczyna się nasz mecz. Ja napalona, ale Henio mnie przejrzał! Przedłużał serwis, jak już zagrał, to ja odbijałam w siatkę albo na aut. Zawsze z szacunkiem podchodzę do swoich rywali. Gdy gramy w debla czy w mikście, nigdy nikogo nie krytykuję i chętnie chwalę, gdy jest za co. Ale w tym meczu przejechałam się na swojej pochopnej ocenie. Było mi wstyd. Henio podszedł, powiedział żebym się nie martwiła i dał mi rysunek, który do dziś wisi u mnie w domu. Na nim dwóch tenisistów, z tyłu ja trzymam rakietę, a jeden do drugiego mówi: „słyszałem, że ta Dudziak też śpiewa...”

Tenisowy Turniej Artystów

Przed rokiem wśród Panów najlepszy okazał się Jacek „Mezo” Mejer, który w finałowym pojedynku odniósł zwycięstwo nad Łukaszem Pietschem. W grupie „Juniorów Starszych” Tomasz Stockinger okazał się najlepszy pokonując Jana Englerta. Nie mniej zacięty turniej pań wygrała Maria Borzyszkowska pokonując w finale Beatą Ścibakówną.

W tym roku Tenisowy Turniej Artystów tradycyjnie odbędzie się w trakcie trzech ostatnich dni trwania imprezy (16-18 września). Wśród pań na liście zgłoszeń znalazły się: aktorki: Małgorzata Pieńkowska i Katarzyna Chrzanowska, wokalistka jazzowa Urszula Dudziak oraz artystka kabaretowa Maria Borzyszkowska. Znacznie szersza jest lista tenisistów: Paweł Orleański, Piotr Skarga, Tadeusz Borowski, Tomasz Stockinger, Krzysztof Wakuliński, Karol Strasburger, Tomasz Bednarek, Władysław Grzywna, Marek Bukowski (aktorzy), Dariusz Kamys, Tomasz Jachimek, Łukasz Pietsch, Grzegorz Poloczek, Leszek Malinowski, Wojciech Kamiński (artyści kabaretowi), Stan Borys, Zbigniew Górny, Jacek „Mezo” Mejer (muzycy), Henryk Sawka (satyryk). Decydujący mecz zostanie rozegrany w niedzielę tuż przed rozpoczęciem finału turnieju głównego w grze pojedynczej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński