Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Trzebiatów. Kilkadziesiąt lat mieszka w baraku

Agnieszka Grabarska
– Już nie mogę wytrzymać zapachu tej zgnilizny. Idzie zima, a my znowu będziemy siedzieć w domu w kufajkach – żali się Irena Modrzejewska.
– Już nie mogę wytrzymać zapachu tej zgnilizny. Idzie zima, a my znowu będziemy siedzieć w domu w kufajkach – żali się Irena Modrzejewska. Fot. Agnieszka Grabarska
Kobieta całe życie spędziła w barakach. Musi ktoś umrzeć, aby miała szansę na inne mieszkanie. Dlatego o pomoc wystąpiła do trybunału w Strasburgu.

Tylko dzieciństwo i pierwsze lata małżeńskie Irena Modrzejewska spędziła w normalnym mieszkaniu. W barakach jest od kilkudziesięciu lat. Jej starania w gminie o przydział mieszkanie nie dają rezultatu, więc w geście rozpaczy zwróciła się do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka.

- Nie mam już siły żebrać o pomoc - żali się. - Pukam do wszystkich drzwi i odchodzę z kwitkiem.

Lokal, który obecnie zajmuje ze swoim życiowym partnerem, mieści w baraku przy ul. Waryńskiego w Trzebiatowie. To jeden pokój z kuchnią i łazienką. Zanim wprowadziła się do niego, mieszkała po sąsiedzku, za ścianą. Była po rozwodzie i kiedy poznała Zygmunta, głównego najemcę mieszkania, postanowiła ułożyć sobie życie od nowa. Oddała swój lokal i wprowadziła się do sąsiada.

- Oboje jesteśmy po wypadkach - opowiada. - Utrzymujemy się z renty i zasiłku. Mieliśmy nadzieję, że mieszkając razem, łatwiej nam będzie z opłatami.

Teraz oboje z trudem spłacają zadłużenie za swoje lokum. Pani Irena twierdzi, że ich budżet wykańczają opłaty za ogrzewanie. W środku zimy, gazowy piecyk potrafi nabić kwotę nawet 600 zł miesięcznie.

- Wszystko przez to, że ściany w tym budynku są wyjątkowo cienkie - tłumaczy. - A kiedy wylewa Rega, woda stoi prawie pod oknami. W mieszkaniu jest taka wilgoć, że nie można już wytrzymać.

O tym jak dokuczliwy dla lokatorów jest grzyb, osobiście przekonał się reporter "Głosu". Po półgodzinnej wizycie w mieszkaniu, cała garderoba przesiąknięta była pleśniowym fetorem.

- Ostatnio już z bezsilności zaniosłam cały worek zgniłych ubrań do magistratu. Żeby zobaczyli jak tu wszystko gnije w szafach - mówi z rozgoryczeniem pani Irena.

Do miejskich i wojewódzkich urzędników, od kilku lat trafiają też pisma z prośbami o nowe lokum i skargami na zły stan techniczny baraku. Tymczasem zarządca barków odpiera zarzuty. Pod koniec września Zarząd Budynków Komunalnych w Trzebiatowie przysłał wyjaśnienie, w którym informuje, że nie stwierdza złego stanu technicznego budynku.

Wcześniej jednak Wojewódzki i Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego, wezwał gminę Trzebiatów do usunięcia nieprawidłowości przy ul. Waryńskiego. Chodziło o udrożnienie wentylacji i naprawę dachu. Wykonano tylko część prac.

Nadziei na nowe mieszkanie nie daje też trzebiatowski magistrat. Gminni urzędnicy otwarcie przyznają, że w tej chwili gmina nie posiada żadnych wolnych lokali.

- Panią Modrzejewską i jej konkubenta wciągnęliśmy co prawda na listę do zamiany mieszkania z powodów technicznych, ale tylko ze względu na ich uciążliwość - zaznacza Jadwiga Starczewska.

Zdaniem urzędniczki, petenci są skonfliktowani z sąsiadami a swoimi żądaniami nękają okoliczne urzędy.

- Szanse na mieszkanie są jednak marne - dodaje. - Lista oczekujących jest długa, a pozyskanie mieszkania w tej chwili jest tylko możliwa po zgonie najemcy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński