Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Trener Rafał Biały: wygrywa i przegrywa zespół

Paweł Pązik
Trener Rafał Biały (pierwszy z prawej).
Trener Rafał Biały (pierwszy z prawej). Sebastian Wołosz
- W trakcie wspólnej rozmowy z zespołem powiedzieliśmy sobie, że jeśli chodzi o poziom trudności, to Kwidzyn jest naszą Gubałówka, a Stal to Mount Everest - twierdzi Rafał Biały (pierwszy z prawej), trener Gaz-System Pogoni Szczecin przed ligowym starciem ze Stalą Mielec (sobota, godz. 17, transmisja w Polsacie Sport).

- Jak samopoczucie po ostatnich meczach?

- Po Miedzi bardzo dobre, po Wiśle jeszcze lepsze, szkoda punktów w Puławach, z tego względu, że można było tam pokusić się o 2 punkty. Niestety błędy na początku drugiej połowy spowodowały, że Azoty odskoczyły i ten wynik do końca się już utrzymał. Jeśli chodzi o mecz z Kwidzynem, to szkoda punktu, ale po chłodnej analizie - ponad 50 minut dobrej gry z wielokrotnym medalistom mistrzostw Polski w ostatnich latach, który tydzień wcześniej tym samym składem wygrał ze Stalą Mielec.

- Pogoń zremisowała w ostatnim meczu z utytułowanym MMTS Kwidzyn, choć jeszcze kilka minut przed końcem prowadziła czterema bramkami. Przed meczem brałby pan remis w ciemno?

- Teraz to są dywagacje, zwykłe gdybanie. Kwidzyn chyba założył, że będzie to bardzo proste spotkanie, ale takie wcale nie było. Przedstawiciele tego klubu w niektórych wywiadach wypowiadali się, że przed nimi łatwiejsze dwa mecze, z Pogonią i Piotrkowianinem. Udało nam się pokazać przez większość spotkania, że się tu nie przyjeżdża i łatwo nas ogrywa. Szkoda, bo gdybyśmy uniknęli straty jednej bramki w końcówce, jedno zachowanie wyszłoby inaczej, mecz byłby wygrany i dzisiaj inaczej byśmy w innych humorach rozmawiali.

- Rozczarowanie na pewno jednak jest, co zawodnicy sami przyznają. Rywalom nie wyszedł ten mecz i można było to wykorzystać.

- Rozczarowanie jest, bo graliśmy dobrze, a tylko zremisowaliśmy. Kwidzynowi nie szło, bo dobrze graliśmy w obronie, byliśmy przygotowani na ich system w defensywie. To nie jest tak, że jak Pogoń wygrywa, to znaczy, że rywalom nie wyszło, a jak przegrywa, to grała źle.

- Czytał pan pomeczowe opinie internautów? Delikatnie mówiąc, nie były pozytywne, zwłaszcza co do pana decyzji w trakcie spotkania.

- Od dawna ich nie czytam. Ci ludzie, którzy wypowiadają się w niektórych momentach bardzo subiektywnie, powinni mieć odwagę podpisać się. Zapraszam do klubu. Można przyjść, pomóc, poprowadzić go lepiej.

- W telewizji można było usłyszeć, co mówi pan w przerwach i te podpowiedzi wydawały się logiczne. Wychodzi więc na to, że końcówkę spotkania zawalili pana podopieczni.

- Od jednego z zawodników otrzymałem parę godzin po spotkaniu z Kwidzynem smsa o treści "przepraszam za ten mecz". Ja odpisałem, że "wygrywa i przegrywa zespół", nie sami zawodnicy. Od poniedziałkowego treningu szykowaliśmy się na to spotkanie. Zawodnicy wyszli na mecz, my ich prowadziliśmy z trenerem Sławomirem Fogtmanem. Czy popełniliśmy błędy szkoleniowe? Był remis. Czemu my mamy taką mentalność? Tworzy się atmosfera, jakbyśmy co najmniej spadli z ligi. Nie wydaje mi się, żebyśmy się skompromitowali w tym meczu. Owszem, końcówka nie była najlepsza, ale przez całe spotkanie udowadnialiśmy, że możemy nawiązać walkę i możemy je wygrać.

- Patrząc na trudy tego sezonu można przypuszczać, że gdybyście awansowali rok wcześniej, co niemal się stało, gdyby nie wycofanie z baraży, to byłoby wam jeszcze ciężej, czego najlepszym przykładem są losy waszego ówczesnego rywala - Juranda Ciechanów, który aktualnie gra w III lidze.

- To już znamy odpowiedź gdzie byśmy byli. Pewnie tam gdzie wspomniany Jurand. Chociaż, jak dobrze znam ludzi w naszym klubie, to pewnie byśmy coś wymyślili w trakcie sezonu i nie dali się tak łatwo pogrzebać z powrotem. To tylko świadczy o tym, że nasza decyzja była słuszna. Wtedy padały opinie: "tchórze", "sprzedawczyki". Gdybyśmy wówczas ponieśli się emocjom i próbowali coś udowodnić, to pewnie byśmy spadli.

- Aktualny dorobek zespołu jest zadowalający?

- Nie. We wtorek rozmawialiśmy z zespołem o meczu z Kwidzynem. Proszę uwierzyć, że ja zawodnikom pogratulowałem, aczkolwiek potem wytknąłem błędy. Powiedzieliśmy sobie: "dość rozdawania prezentów". W podobny sposób straciliśmy punkty w meczach z Powenem Zabrze i Zagłębiem Lubin. Nie przegrywamy dziesięcioma bramkami, nawiązujemy walkę. My się uczymy tej ligi, nie zdawaliśmy sobie sprawy, że nauka będzie aż tak trudna, ale gdyby nie nasze prezenty, to mielibyśmy 12 punktów i zajmowalibyśmy 5 miejsce w tabeli. W całokształcie budowy tego zespołu może trzeba dostać parę razy klapsa. Z meczu na mecz gramy coraz lepiej. Ci zawodnicy naprawdę potrafią grać. Nie można im odmówić zaangażowania i chęci czy pracy na treningu. Popełniają błędy, ktoś może zapytać, ile można ich popełniać. Staramy się je eliminować. Potrzebujemy czasu. Może naciągamy wytrzymałość naszych kibiców, ale progres jest i to pokazują cztery ostatnie mecze.

- Prezes Paweł Biały skrytykował ostatnio Piotra Frelka i Mateusza Zarembę. Zawodnicy przyjęli te słowa z pokorą. Może były im potrzebne?

- U nas każdy w klubie uprawiał sport. Umiemy ocenić kiedy zawodnik gra źle, a kiedy dobrze, kiedy odpuszcza, a kiedy daje z siebie wszystko. Profesjonalny zawodnik przeanalizuje to, co się o nim powiedziało. Tu nikt nie chce nikogo zdyskredytować. Padło konkretne pytanie o dany mecz. W nim obaj zagrali słabo i to samo usłyszeli od nas po meczu. Nie tylko oni. Źle zagrał cały zespół. Pawła zapytano o występ danych zawodników, on ich ocenił, to zostało następnie wyciągnięte i zrobiono z tego wielką sensację. W następnym meczu Zaremba wyszedł na boisko i zagrał rewelacyjnie. To świadczy o jego dojrzałości i profesjonalizmie. Tu nie ma miejsca ani czasu na obrażanie.

- A może jest też tak, że sprowadzeni latem zawodnicy, którzy do tej pory grali w renomowanych zespołach i spełniali w nich określone role, teraz muszą uczyć się gry w nowym otoczeniu przy zupełnie innych oczekiwaniach?

- Zacznijmy od początku. Przegrany mecz z Głogowem odcisnął na nas duże piętno. Wtedy był mocno napompowany balon i mówiliśmy nawet, że wolelibyśmy grać na wyjeździe. Pełna hala, kolejki, brak biletów i się spaliliśmy.
Doskonale wiemy, że nasi zawodnicy mocno przeżywają porażki, są tylko ludźmi. Oni odpalą. Fala krytyki przetoczyła się przez Michala Brunę. Ale czy ktoś wspomina, że on przez 4 miesiące miał tak ciężką kontuzję, że doprowadziła ona do zaniku mięśnia dłoni? Nie, wszyscy mają przed oczami, jak ma Bruna grać, bo go sobie wyobraziliśmy.

Bartosz Konitz? Owszem, jest to zawodnik o uznanej klasie, który mógłby na początku grać lepiej. Też jakieś piętno odbił na nim mecz z Głogowem, potem powoli się budował i rozegrał naprawdę rewelacyjny mecz z Kwidzynem, który zaczął przecież na ławce rezerwowych. Może też tego potrzebował.

Mateusz Zaremba? Wiedzieliśmy, że mamy człowieka, który w Vive Kielce był typowym obrońcą, zawodnikiem do konkretnych zadań w defensywie. My z niego robimy atakującego i z każdym meczem jest coraz lepiej. Mateusz buduje się psychicznie i musi w siebie uwierzyć.

- Co się dzieje z zawodnikami, którzy wyróżniali się w I lidze, jak Filip Kliszczyk czy Eugeniu Andrejew? Ostatnio grają coraz mniej.

- Andrejew w meczu z Kielcami bronił na jednej nodze, bo naciągnął mięsień dwugłowy uda. Jest to bardzo ciężka kontuzja, powoli wraca. Po kontuzji kolana jest Szymon Ligarzewski, który w obliczu urazu Żeni był zmuszony bronić. Postanowiliśmy poszukać jeszcze jednego bramkarza. Nasz wybór padł na Tomislava Stojkovicia. Mieliśmy szansę widzieć go w kilku meczach w akcji, w każdym miał skuteczność powyżej 40 proc., nierzadko też ponad 50. Jeżeli pojawia się zawodnik, który z miejsca tak dobrze wkomponowuje się w zespół, to się go nie zmienia, bo jest w formie. Byliśmy pełni obaw co do jego dyspozycji, bo nie grał dłuższy czas. Zaraz po przyjściu pokazał się z dobrej strony na treningu i postanowiliśmy dać mu szansę.

Przy okazji chciałbym obalić jeden mit - nie jesteśmy żadnymi szejkami. Liczymy każdą złotówkę, nie mamy trzeciego budżetu w Polsce. Udało się ściągnąć dobrego bramkarza, za kwotę na jaką było nas stać.

Filip Kliszczyk musi wrócić do formy fizycznej. Jest po kontuzji kolana, dopiero zaczyna grać bez jednego stabilizatora. Ma czas aby wyleczyć się do końca. Gdy tak się stanie, to będzie grał. Nikt go nie odstawia.

- Teraz czeka was bardzo trudny mecz z mocną Stalą Mielec, na specyficznej hali, gdzie kibice tworzą wyjątkową atmosferę. Czego wy spodziewacie się po rywalach, a czego oni powinni się obawiać?

- W trakcie wspólnej rozmowy z zespołem powiedzieliśmy sobie, że jeśli chodzi o poziom trudności, to Kwidzyn jest naszą Gubałówka, a Stal to Mount Everest. Po zespole z Mielca możemy spodziewać się wysokiej obrony i walki o każdą piłkę. To bardzo charakterna drużyna kierowana przez Rafała Glińskiego, reprezentanta Polski. Jak możemy się im przeciwstawić? Przede wszystkim grą kombinacyjną, podobnie jak w meczu z Kwidzynem. Rywale grali bardzo twardo w obronie, a mimo to wiele piłek trafiało do naszego obrotowego Nenada Markovicia, który stawał w sytuacjach sam na sam z bramkarzem. Musimy też uważać na ich kontry, bo potrafią grać fantastycznie w tym elemencie.

- Zbliża się koniec roku. Klub ma już pierwsze informacje na temat przyszłorocznego budżetu, który zależy w dużej mierze od sponsora tytularnego i miasta Szczecin?

- Po meczu z Kwidzynem zadzwonił do nas Jan Chadam, prezes Gaz-Systemu. Powiedział, że oglądał spotkanie wraz z całą rodziną, bardzo mu się podobało. Przyznał, że dawno nie przeżył takich emocji i wielka szkoda, że nie udało się nam ostatecznie wygrać. On zdaje sobie sprawę, że jesteśmy na etapie budowy mocnego zespołu i że takich projektów nie realizuje się łatwo. Może jest i w tym trochę pocieszenia i podbudowania, ale przy okazji zaznaczył, że na przyszły rok utrzymuje finansowanie klubu w tej kwocie, o jakiej jeszcze kiedyś nie mogliśmy nawet marzyć. Miasto bardzo fajnie wchodzi w budowanie w tego projektu. Mamy zapewnienia, że w przyszłym roku pomoc z miasta nie powinna ulec zmianie. Oczywiście zabiegamy też o inne źródła finansowania, ale wszystko wydaje się zmierzać w dobrą stronę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński