Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Trener Pogoni: z kobietami bez owijania w bawełnę

Sebastian Wołosz
Trener Adrian Struzik ze swoimi podopiecznymi Dorotą Jakubowską (z lewej) oraz Katarzyną Sabałą (tyłem).
Trener Adrian Struzik ze swoimi podopiecznymi Dorotą Jakubowską (z lewej) oraz Katarzyną Sabałą (tyłem). Sebastian Wołosz
- Muszę się przyznać, że jak zaczynałem studia to zarzekałem się, że nigdy nie będę pracował z kobietami. Nigdy nie mów nigdy w życiu... - przyznaje Adrian Struzik, trener Pogoni Baltica Szczecin.

- Jak pan, człowiek z Trójmiasta, odnalazł się w Szczecinie?

- Od miejsca zamieszkania do hali, gdzie trenujemy i rozgrywamy mecze, mam 5 minut drogi. Jednak taki już jestem, że nie lubię otoczenia, którego nie znam i dlatego szybko chcę poznać nowe miejsca. Dlatego chodzę po Szczecinie, wiem już gdzie można dobrze zjeść, gdzie są centra handlowe czy siłownia. Zawodniczki chętnie mi pomagają, poza tym żyjemy w dobie nawigacji, więc naprawdę ciężko się zgubić

- A czy czegoś szczególnie mocno panu brakuje?

- Przede wszystkim brakuje mi żony i rocznej córki, za którą bardzo tęsknię. W jej przypadku każdy dzień przynosi coś nowego, a ja nie mogę być tego świadkiem. Poprzez wideo-rozmowy przez Internet widzę ją codziennie, ale to nie to samo.

- Jak zaczęła się pańska przygoda z piłką ręczną?

- Chodziłem do szkoły podstawowej nr 92 w Gdańsku. Jest to szkoła z bogatymi tradycjami jeżeli chodzi o piłkę ręczną. Miałem szczęście spotkać na swojej drodze trenera Krzysztofa Kotwickiego, obecnie pracującego w MMTS Kwidzyn. Bardzo chciałem być w klasie sportowej, a pan trener umożliwił mi rozpoczęcie treningów, co wcale nie było łatwe, ponieważ byłem grubaskiem. Miałem wówczas 10 lat. Na początku było ciężko, ale mocno wziąłem się do treningów. Później zaowocowało to m.in. mistrzostwem Polski juniorów zdobytym w 1995 roku ze Spójnią Gdańsk. Grałem również w ekstraklasie w barwach Sokoła Kościerzyna.

- Kiedy pojawiła się myśl żeby pracować jako szkoleniowiec?

- Idąc na studia wiedziałem, że chcę być trenerem. Będąc na IV roku rozpocząłem pracę w szkole nr 35 w Gdańsku Oliwie. Tam pracowałem m.in. z Dorotą Jakubowską (obrotowa Pogoni - przyp.red.) i Olą Jędrzejczyk (obecnie skrzydłowa Startu Elbląg). Wtedy też rozpocząłem współpracę z trenerem Jerzym Cieplińskim. Zajmowałem się wówczas trenowaniem bramkarzy, bo sam na boisku występowałem na tej pozycji. Właśnie dzięki trenerowi Cieplińskiemu rozpocząłem poważną przygodę z seniorską piłką ręczną. Równocześnie prowadziłem też juniorki AZS-u, z którymi zajęliśmy 4. miejsce w mistrzostwach Polski.

Później zmieniłem otoczenie, zacząłem pracę w szkole, do której sam chodziłem, czyli SP 92. Miło było wrócić do miejsca, które zmieniło moje życie, gdzie się wychowałem. Zostałem trenerem w UKS Conrad Gdańsk. Zdobyliśmy brązowy medal MP, a jedna z moich wychowanek, Ewa Andrzejewska, później zadebiutowała w seniorskiej reprezentacji Polski, co uważam za swój osobisty sukces. Życzę każdemu trenerowi tej satysfakcji, że jego cztery wychowanki grają w ekstraklasie, a niektóre nawet w reprezentacji Polski.

- Dlaczego w tak młodym wieku zrezygnował pan z kariery zawodniczej?

- Miałem trochę pecha, ale może też nie miałem wystarczającego talentu, albo po prostu tak miało być? Traktuję to jako kolejny etap do stania się szkoleniowcem. Najpierw jako zawodnik poznałem tremę i emocje, jakie towarzyszą meczom, pracę na zgrupowaniach, bóle mięśni - to wszystko nie jest mi obce. Jako trener doskonale zdaję sobie sprawę, że zawodnik może mnie czymś zaskoczyć, ale w większości przypadków wiem, czego się spodziewać, właśnie dlatego, że sam tego doświadczyłem.

- Większość swojej kariery trenerskiej przepracował pan z kobietami. Jak się panu pracuje z płcią piękną?

- Z seniorskimi zespołami, czy to męskimi czy żeńskimi, należy pracować i traktować podopiecznych tak samo. Jakie są piłkarki ręczne? Nie lubią owijania w bawełnę, sprawy trzeba przedstawiać konkretnie. Muszę się przyznać, że jak zaczynałem studia to zarzekałem się, że nigdy nie będę pracował z kobietami. Nigdy nie mów nigdy w życiu...

Miałem również okazję trenować chłopaków w SMS Gdańsk. Pracuje się podobnie. Różnica polega na tym, że w przypadku kobiet trzeba uważać z obciążeniami. Jeżeli jednak dana zawodniczka szybko zrozumie, jak ważną rolę w życiu sportowca odgrywają odpowiednie odżywianie i wypoczynek, to jest w stanie znieść podobne obciążenia jak mężczyzna.

- Gdy zespołowi nie idzie, zawodniczki zawodzą, to nie ma pan oporów żeby np. w przerwie meczu głośno krzyknąć w szatni?

- Nie, podnoszę głos jeśli uznam to za konieczne. Nikogo jednak nie wyzywam. W tym zawodzie trzeba wykazywać się dużą kulturą. To są przecież fajni młodzi ludzie. Jestem zwolennikiem spokojnego tłumaczenia, szczerej rozmowy. Jednak ci, którzy mnie znają dobrze wiedzą, że tak do końca nie jestem spokojny.

- Może pan się pokusić o porównanie Vistalu Łączpol Gdynia z Pogonią Baltica Szczecin?

- Jeden zespół gra już szósty rok z rzędu w ekstraklasie, drugi dopiero drugi sezon. Jeden był mistrzem Polski i zdobywał medale, drugi jest ciągle na dorobku. W Gdyni mają nową halę, w Szczecinie dopiero się ją buduje. Natomiast organizacja i funkcjonowanie klubu wydaje się być w obu klubach na podobnym, wysokim poziomie. Zresztą, gdyby było inaczej, to raczej nie przychodziłbym do Pogoni.

- Jako trener dużą wagę przykłada pan do przygotowania fizycznego i regeneracji pańskich podopiecznych?

- We współczesnym sporcie przygotowanie motoryczne odgrywa bardzo dużą rolę. W piłce ręcznej niesamowicie wzrasta tempo meczów, szybkość rozgrywania akcji, a zarazem ich widowiskowość, a tej oczekują kibice przychodzący na hale. Jednak aby gra tak wyglądała potrzebne jest odpowiednie przygotowanie fizyczne i wytrzymałościowe. Osobiście do tego przykładam dużą wagę, podobnie jak każdy trener, z którym współpracowałem. Jednak żeby zawodnik dobrze prezentował się w trakcie meczu ważny jest nie tylko trening.

W Gdyni nie mieliśmy takich warunków, jakie mamy zapewnione w Szczecinie. Do naszej dyspozycji jest wysokiej klasy SPA, gdzie można odpocząć, zrelaksować się. W dobie powszechnej bieganiny i życia w ciągłym stresie polecam to miejsce, nie tylko sportowcom. Każdy może przyjść, wypocząć i odpowiednio przygotować się do ciężkiego tygodnia pracy. My z tego korzystamy i cieszymy się, że naszym sponsorem jest Baltica Wellness & Spa. Należy też dodać, że mamy umożliwione wykonywanie szczegółowych profesjonalnych badań, które pozwalają nam otrzymać informacje na temat składu ciał naszych zawodniczek. Dzięki temu możemy podejmować decyzje odnośnie odpowiedniego żywienia.

- Pogoń Baltica blisko współpracuje z Kusym Szczecin, który zajmuje się szkoleniem dzieci i młodzieży. Czy zamierza pan w najbliższym czasie dokonać przeglądu kadr i ewentualnie włączyć którąś z młodych wyróżniających się zawodniczek do treningów z pierwszym zespołem?

- Sam pracowałem jako trener grup młodzieżowych, osobiście znam sztab szkoleniowy Kusego i nie wyobrażam sobie, aby nie było między nami współpracy. Każdy zespół musi mieć swoich wychowanków i na nich stawiać. To też przyciąga kibiców. To jest ważny kierunek w rozwoju klubu i chcę tę współpracę kontynuować.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński