Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szukanie winnych niepowodzeń w Pekinie

Krzysztof Dziedzic
400-metrowiec Marek Plawgo (na zdjęciu) powiedział: - Jak mamy osiągnąć sukcesy bez finansowego wsparcia? My dla sportu poświęcamy naszą młodość, także i zdrowie. Po zakończeniu kariery będziemy mało przydatni do pracy, nieprzystosowani. Kto nas zatrudni? A co z założeniem i utrzymaniem rodziny...?
400-metrowiec Marek Plawgo (na zdjęciu) powiedział: - Jak mamy osiągnąć sukcesy bez finansowego wsparcia? My dla sportu poświęcamy naszą młodość, także i zdrowie. Po zakończeniu kariery będziemy mało przydatni do pracy, nieprzystosowani. Kto nas zatrudni? A co z założeniem i utrzymaniem rodziny...? eastnews
Igrzyska olimpijskie w Pekinie zakończyły się dwa dni temu. W Polsce tak naprawdę rozpoczęło się szukanie winnych porażki.

Bo dla zdecydowanej większości porażką było zdobycie tylko dziesięciu medali.

Dwudzieste miejsce w klasyfikacji generalnej z dziesięcioma "krążkami" praktycznie mało kogo zadowoliło. Sportowy świat oddalił nam się. Cztery lata temu w Atenach było też 10 medali, ale za cztery lata w Londynie - jeżeli nic lub niewiele się w polskim sporcie zmieni - to o takim wyniku będzie można co najwyżej pomarzyć.

Te dziesięć medali to akurat tyle, by szef Polskiego Komitetu Olimpijskiego Piotr Nurowski nie musiał podawać się do dymisji. Obiecał, że tak się stanie, jeżeli nasza reprezentacja uzyska gorszy wynik medalowy, niż w Atenach. Czy teraz Nurowski weźmie się za naprawę polskiego sportu, który bez dużo większych nakładów finansowych będzie nadal znajdował się w opłakanym stanie? Jak napisała "Rzeczpospolita" reguła - im więcej pieniędzy, tym więcej medali - u innych zwykle się sprawdza. Jednak trzeba też zadbać, by większe nakłady na sport nie były inwestycją wyrzuconą w błoto, co przy niekompetentnych działaczach łatwo może się zdarzyć. Dlatego tak bardzo potrzebna jest reforma od strony organizacji sportu.

- Najmniej winni są zawodnicy - stwierdził były działacz Polskiego Komitetu Olimpijskiego, Andrzej Person. - Starają się, ale odbiegają poziomem od rywali. Na igrzyska pojechało ich jednak zbyt wielu. PKOl jest zachwycony, że ma rekordową liczbę reprezentantów. Za chwilę w związkach odbędą się wybory, a ich szefowie będą się szczycić liczbą olimpijczyków w swoich szeregach. Co prawda medali nie zdobyli, ani miejsca punktowego nie zajęli, ale prezes ma dobre samopoczucie, bo dostanie upragnione głosy od środowiska. Ci szefowie następnie przyjadą do Warszawy i będą głosować w PKOl na tych, którzy tych olimpijczyków do Pekinu wysłali. Koło się zamyka - podsumowuje Person.

I kto jest w końcu winny porażki w Pekinie? Sportowcy, trenerzy, działacze, czy... politycy? Właśnie na tych ostatnich wskazali badani w sondażu TNS OBOP dla "Dziennika". Na polityków zagłosowało 33 procent badanych. Zdaniem 30 procent winne są związki sportowe, 22 procent - sportowcy, 20 procent - trenerzy, 19 procent - Polski Komitet Olimpijski

Odpowiedzi "nie wiem" udzieliło 11 procent ankietowanych.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński