Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Słodki biznes bez lukru - jak powstaje szczecińska beza

Agata Maksymiuk
Agata Maksymiuk
Hania Komór, znamy ją ze strony na Facebooku Always and forever hungry i dzięki bezom dostępnym w szczecińskich kawiarniach. I choć chcielibyśmy wyobrażać ją sobie jako następczynię Nigelli Lawson albo chociaż Ani Starmach, to zdecydowanie nie tędy droga. Hania ma własny plan i jak się zaraz przekonacie, ciężko pracuje nad jego realizacją.

Kiedy wchodzisz do kuchni, zakładasz kokardę na włosy i wiążesz różowy fartuch?
- To wizja, z którą warto walczyć. Ludzie myślą, że jeśli zajmujesz się „słodkim biznesem”, to wkraczasz do kuchni wystrojona, z doskonałą fryzurą, a próbując ciasta seksownie oblizujesz palec i mrugasz do kamery. Prawda jest taka, że wkraczasz do kuchni spocona, dźwigając ciężkie zakupy, a w kuchni nie czeka kamera, która chciałaby to zarejestrować. Jeśli ktoś mi nie wierzy, polecam wnieść na szóste piętro 70 kg cukru i 700 jajek, a po upieczeniu zabrać się za sprzątanie. Szybko się okaże, że nie ma w tym nic seksownego.

Naprawdę robisz sama tak duże zakupy?
- Wszystko zależy od tygodnia, od liczby zamówień. Czasem znajomi pomogą mi wtargać zakupy, ale często muszę to zrobić sama. Nie ukrywam, że niektóre produkty kupuję na zapas, szczególnie jeśli widzę, że jest promocja. Niedawno tak zawzięcie pakowałam cukier do koszyka, że klientka supermarketu pomyliła mnie z pracownikiem sklepu i poprosiła o pomoc. Zdarzyło mi się też przynieść do domu 700 jajek na jeden weekend. Pamiętam, że wjechałam wtedy do mieszkania sklepowym wózkiem.

Dużo osób zazdrości ci takiej pracy. Pieczesz bezy na własnym zapleczu i dowozisz do kawiarni. Nie jesteś z nikim związana umową, nie masz stałych godzin pracy. Skąd wziął się pomysł na taki model działalności?
- Wyszło to bardzo naturalnie, ale nie mogę powiedzieć, że było to zaplanowane. Mama kiedyś poprosiła mnie o upieczenie kilku ciast do szkoły, w której pracuje. Upiekłam m.in. bezę. Jej koleżanka po prostu się w niej zakochała. Od tamtej pory co jakiś czas dostawałam od niej zamówienie. Im więcej piekłam, tym bardziej docierało do mnie, że to lubię. Jednak współpraca z kawiarniami nie spadała mi z nieba. Z gastronomią pracuję od dawna, mam też wielu znajomych z tej branży. Na początku potrzeba kogoś, kto ci zaufa, bez tego trudno wejść na rynek. Ja miałam takie miejsce. Teraz jest łatwiej, bo bezy stały się rozpoznawalne. Potrzeba mi było ok. Roku, żeby ustabilizować sobie pozycję. Kiedy zaczynałam, nie znałam nikogo kto działałby na takich zasadach. Myślę, że byłam jedną z pierwszych osób na szczecińskim rynku, które zaczęły dostarczać własne wypieki do kawiarni. Jednak wciąż podtrzymuję zdanie, że nie jest to tak lekka praca, jak wygląda z wierzchu.

Bezy to praca na pełen etat?
- Zdecydowanie tak. Pochłonęły mnie bez reszty.

Nie myślałaś o udziale w jednym z telewizyjnych show o gotowaniu?
- Zdecydowanie nie. Uwielbiam piec bezy, ale tylko bezy. Nie czuję potrzeby konkurowania z innymi w gotowaniu czy pieczeniu narzuconych tematów cukierniczych.

Tak naprawdę, wiele osób zna Cię nie dzięki wypiekom, a dzięki stronie na Facebooku - Always and forever hungry. Co było pierwsze - fanpage czy beza?
- Pierwszy był fanpage, później beza. Stronę Always and forever hungry założyłam mniej więcej sześć lat temu. Skończyłam dziennikarstwo, zawsze pasjonowało mnie robienie reportaży, przygotowywanie relacji i podejmowanie wyzwań związanych z kamerą. Pomyślałam, że poświęcę temu bloga. Szukałam też wyróżnika dla siebie, padło na gastronomię. Bezy stały się moim znakiem rozpoznawczym i teraz chcę zająć się jedzeniem od strony dziennikarskiej.

Na Facebooku możemy już oglądać relacje na żywo i recenzje lokali. Oprócz tego jest jeszcze informator z „bezowym rozkładem jazdy” i społecznościowe newsy. Nie sądzisz, że to trochę za dużo jak na jedno miejsce?
- Może jeszcze nie do końca odkryłam swoją drogę,... ale myślę, że materiały są uporządkowane. Moje lajfy odbywają raz w miesiącu - zawsze jest to środa. Starałam się to robić co tydzień, jednak produkcja jednego odcinka jest zbyt wymagająca. Przygotowania pochłaniają przynajmniej pół dnia, do tego trzeba napisać scenariusz. To, co widać na Facebooku, czyli gotowanie, rozmowa z gościem i wspólny posiłek, to zwieńczenie wcześniejszych trudów. Po za tym robię też recenzje knajp - odwiedzam wybrane lokale, próbuje jedzenia, oceniam. Chcę to ubrać w cykl. Nie mogę się jednak zajmować tylko tym, bo przecież muszę mieć czas na pieczenie bez. W tygodniu powstaje ich ok. 10 - 12.

Mówisz tak, jakbyś nie miała nikogo do pomocy. Wszystkim zajmujesz się sama?
- Bezy piekę i dostarczam sama. Jeśli chodzi o filmy, mam dwóch przyjaciół, którzy pomagają mi przy kręceniu. Jednak planowanie czy montaż to już moja własna robota. Raz kręcimy cały materiał w pół godziny, a innym razem pół godziny staram się nagrać jedno zdanie, ale każda próba kończy się śmiechem. Poskładanie ok. 3 min. wideo to dla mnie nawet 2 - 3 dni pracy. Moim wielkim marzeniem jest nagrywanie podcastów. W Szczecinie ten temat wciąż raczkuje. Jednak podcasty, to wciąż pasja, a nie biznes… a jak mówiłam, muszę mieć czas na pieczenie.

Chciałbyś, żeby beza stała się symbolem Szczecina, jak np. pasztecik albo paprykarz?
- Moją życiową misją jest doprowadzić do momentu, w którym beza stanie się smakiem Szczecina (śmiech). Jestem w trakcie tworzenia marki „szczecińska beza”. Jednak rozumiem, że konkurowanie z pasztecikiem, paprykarzem czy kebabem nie jest łatwym zadaniem.

Nie wydaje ci się, że szczecińska gastronomia jest dość monotonna? Słyniemy głównie fast foodów.
- Gdybyś zapytała mnie o to kilka lat temu, zaczęłabym wymieniać czego nie ma na naszym rynku. Dziś? Mamy tu cały świat. Różnorodność restauracji jest tak duża, że nie wiem czy starczyłby nam roku, żeby odwiedzić na spokojnie każdą knajpę. Niedawno brakowało mi tylko bazarów, ale teraz widzę, że to temat stopniowo uzupełniany. Moim zdaniem szczecińska gastronomia to taka gastronomiczna miniatura Nowego Jorku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński