Cztery osoby, piastujące ważne polityczne stanowiska w Stargardzie, złożyły rezygnacje z pracy w zarządzie Sojuszu. Od przewodniczącego tego ugrupowania Mirosława Dawidowicza odwrócili się jego najbliżsi współpracownicy: Sebastian Szwajlik, Dariusz Bożek, Adam Kisio i Henryka Mamrot.
Grupa "odważnych", bo tak nazwali ją inni członkowie Sojuszu, sprzeciwiła się w ten sposób polityce prowadzonej przez Mirosława Dawidowicza. Szef SLD zawiesił wczoraj członkostwo w ugrupowaniu. W rozmowie z "Głosem" podkreślił, że w stargardzkim Sojuszu rozpoczął się wyścig szczurów, a jego bohaterami jest wspomniana czwórka. Uważa także, dwie osoby z tej grupy nie miały czystych intencji występując z zarządu, a jedna z nich zapomniała, jak wykorzystywała popularność Klubu Sportowego "Błękitni" do promocji siebie przed wyborami samorządowymi. Przeciwnicy Mirosława Dawidowicza widzą teraz szansę na głębokie zmiany w ugrupowaniu.
Chcą ratować Sojusz w oparciu o Sebastiana Szwajlika, już teraz typowanego na kandydata na prezydenta w kolejnych wyborach samorządowych. Sebastian Szwajlik odpiera zarzuty Mirosława Dawidowicza, całkiem inaczej tłumacząc swoją decyzję o odejściu z zarządu. Nie uważa się za uczestnika wyścigu szczurów, a człowieka, który chce pozostać na stargardzkiej scenie politycznej i jeszcze czegoś na niej dokonać.
Po czyjej stronie jest racja? Mirosława Dawidowicza, który niebawem może stracić wszystkie swoje stanowiska, czy Sebastiana Szwajlika, czyszczącego teraz szeregi SLD? W piątkowym "Głosie Stargardzkim" zamieścimy wywiady z tymi osobami. Czytelnicy sami ocenią, kto ma rację w konflikcie wewnątrz SLD i czy ugrupowanie to ma jeszcze szansę zaistnieć w Stargardzie. A może to wszystko to chwytanie się tonącego brzytwy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?