Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Skasowani w tanim okienku

Piotr Jasina
Agent okienka Waldemar Krzemień jest załamany, nie sypia po nocach. Choć nie on przyczynił się do upadłości Okienka Kasowego, czuje się odpowiedzialny za straty, jakie ponieśli klienci. - Oni tu przychodzili robić opłaty, mi zaufali - mówi.
Agent okienka Waldemar Krzemień jest załamany, nie sypia po nocach. Choć nie on przyczynił się do upadłości Okienka Kasowego, czuje się odpowiedzialny za straty, jakie ponieśli klienci. - Oni tu przychodzili robić opłaty, mi zaufali - mówi. Tomasz Łój
W "Okienku Kasowym" płacili raty kredytów, za wodę, prąd, telefon. Okienko upadło, ich pieniądze przepadły. Musieli płacić jeszcze raz.

- Za gaz i telefon zapłaciłam prawie 120 zł - mówi Maria Powałowska. - Przekazy nie doszły do adresatów. Musiałam płacić jeszcze raz. Trzy lata korzystałam z tego punktu. Nigdy nie było problemu. Nawet innych namawiałam, by korzystali z Okienka Kasowego.

Znajoma pani Marii opłaciła należności w sumie za blisko 600 zł. Pieniądze też przepadły.

- Mąż miał do niej pretensje, był wściekły - dodaje nasz rozmówczyni. - Dwa tygodnie się do niej nie odzywał.

Z okienka korzystało wielu emerytów, rencistów. Ich miesięczne dochody nie są wysokie.

- Każda złotówka ma dla nas znaczenie - mówi klientka Okienka Kasowego w Policach. - Nie mam złudzeń, że coś odzyskam. Choć wypełniłam druki, tak jak mi polecono, i wysłałam do siedziby firmy w Poznaniu.

Zdobyli zaufanie

Polickie Okienko Kasowe było pierwszym w Zachodniopomorskiem. Uruchomione zostało przed trzema laty w listopadzie. Agentem został Waldemar Krzemień. W prasie wyczytał, że poznańska spółka szuka agentów. Zgłosił się. Wynajął pomieszczenia od telekomunikacji. Dostosował je do potrzeb, umeblował, zakupił sprzęt, komputer, wykupił neostradę. Sporo wydał też na reklamę, by ludzie dowiedzieli się o punkcie kasowym. W sumie zainwestował ponad 8 tys. zł.

- Od lat walczę z chorobą nowotworową, jestem już po wielu chemicznych terapiach, żona jest Amazonką - wyznaje pan Waldemar. - Ta agencja była dla mnie formą terapii. Miałem co robić. Żona jest po bankowości, pomagała mi. Zdobyłem nawet certyfikat. Ludzie nabrali do nas zaufania. Kiedy wypłacano renty, emerytury albo były wypłaty w Zakładach Chemicznych, w naszym punkcie ustawiały się kolejki. Zdobyliśmy już kilkuset stałych klientów. I przybywali nowi.

Wielki żal

Opinia eksperta

Elżbieta Jaźwińska, powiatowy rzecznik konsumentów w Policach
- Do biura zgłosiło się już ponad 30 osób. Trudno określić sumę wszystkich roszczeń. Niektórzy stracili około 100 zł, ale są klienci, którzy wpłacili w tym okienku i półtora tysiąca złotych i musieli te opłaty powtórzyć. Większość roszczeń dotyczy wpłat dokonanych w październiku, ale są też i z września. Wśród poszkodowanych jest sporo osób starszych, ale też i w wieku średnim. Niestety, rzecznik nie wiele może zrobić w tej sytuacji. Każda spółka może zgłosić upadłość. To czy, właściciele świadomie dążyli do upadłości, musi zbadać już prokurator. Poszkodowani powinni wypełnić formularze, które firma udostępnia na stronach internetowych (www. okineko-kasowe.pl) i wysłać je na adres poznańskiej spółki. Jeśli będą mieli z tym problemy, albo nie mają możliwości wydrukowania formularzy, służę pomocą w biurze, w siedzibie starostwa przy ul. Tanowskiej.

W ostatnich tygodniach zaczęły się problemy, opóźnienia w przekazach. Przybywało reklamacji. Ale szefowie grupy uspakajali i przepraszali tłumacząc to problemami technicznymi.

- Jeszcze 12 stycznia otrzymałem pismo od wiceprezesa, który zapewniał, że kłopoty niebawem się skończą - dodaje agent. - Informował nawet, że spółka przymierza się do giełdowego debiutu.

Uśpili wszystkich. Debiutu nie było, a kłopotów coraz więcej. Ludzie mieli jednak zaufanie do agenta, dlatego wpłacali. Nagle na ekranie monitora system wyświetlił komunikat, by nie przyjmować żadnych opłat, bo firma jest w upadłości.

- Dlaczego tak późno, mogli wcześniej poinformować? - pan Waldemar powtarza te pytania pełen pretensji, żalu.

Jest załamany, nie sypia po nocach. Ciągle o tym myśli.

- Szkoda tych ludzi. Co najmniej 60 klientów musiało jeszcze raz robić opłaty, bo wpłacone w tym okienku pieniądze nie dotarły do adresatów - przyznaje agent. - Niektórzy robili opłaty za 700 zł i więcej. Sam musiałem też drugi raz zapłacić za telefon i neostradę 150 zł.

Agent pomagał ludziom. Punkt miał otwarty do 22 listopada. Razem z klientami wypełniał formularze, które wysyłali pocztą na adres upadłej spółki.

- Nie wiem, co teraz będę robił - przyznaje. - Miałem propozycję, by oferować takie same usługi. Dzwonili przedstawiciele spółki z Lublina. Prowadzą taką samą działalność, jak upadłe Okienko Kasowe.

- Ale jak mógłbym to robić? - pyta sam siebie. - Ja już jestem spalony na tym rynku. Nie ma znaczenia, że to nie moja wina.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński