Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rehabilitantka oskarżona o połamanie nóg 12-latka

mp
Fot. Archiwum
Roku więzienia w zawieszeniu na trzy lata zażądał dzisiaj prokurator dla rehabilitantki oskarżonej o nieumyślne połamanie nóg 12-letniemu pacjentowi. Ze względu na skomplikowanie sprawy, wyrok zapadnie za tydzień.

Renata M. nigdy nie przyznała się do winy.

- Nie ma żadnego dowodu, że moja klientka dopuściła się tego czynu. Nie można nawet wykluczyć, że ze względu na chorobę chłopca, do tych złamań mogło dojść samoistnie. Na ławie oskarżonych powinien zasiąść system ochrony zdrowia, który dopuszcza, że pacjent opuszcza szpital z połamanymi nogami - mówił w czwartek w mowie końcowej mec. Michał Lew-Lizak, obrońca Renaty M.

Sprawa dotyczy wydarzeń z lutego 2009r. Do szpitala w Szczecinie-Zdrojach trafił wtedy na rehabilitację 12-letni Michał. Chłopiec cierpi na porażenie mózgowe. Jeździ na wózku inwalidzkim. Zabiegi miały pomoc w usprawnieniu mu stóp. Dzieckiem zajmowało się dwóch rehabilitantów. Po dwóch tygodniach okazało się, że chłopiec ma połamane kości udowe obu nóg oraz kości piszczelowej i strzałkowej w lewej nodze.

Prokuratura oskarżyła rehabilitantkę, która ostatnia opiekowała się dzieckiem. Ale sprawa jest bardzo skomplikowana. Powołani w sprawie biegli nie znaleźli pewnych dowodów na winę oskarżonej. Także chłopiec nie pamięta, kto zrobił mu krzywdę.

- Nie pamiętam, czy była to pani, czy pan. Nie wypadłem z łózka, czy wózka. Nogi rozciągali mi na chama - mówił podczas przesłuchania.

Rodzice Michała nie zgodzili się na 5 tysięcy złotych odszkodowania od szpitala.

A tak matka dziecka relacjonowała jego pobyt w szpitalu.
Chłopiec skarżył się na ból już pierwszego dnia ćwiczeń, ale rehabilitanci niczego nie zauważyli i dalej wykonywali ćwiczenia. Chłopiec ma porażenie mózgowe, przebył dwie operacje, które miały pomóc mu w lepszym poruszaniu się. Po jednej z nich, na początku lutego 2009 roku trafił na oddział szczecińskiego szpitala Zdroje. Dziecko zostało zbadane przez lekarza, nie stwierdzono żadnych urazów. Matka odwiedziła chłopca w szpitalu po kilku dniach. Żalił się, że bolą go nogi. Miał spuchnięte prawe kolano.

- Michaś twierdzi, że to się stało pierwszego dnia rehabilitacji, podczas prostowania nóg na kozetce - opowiada pani Bożena.

Część rehabilitantów, którzy w lutym 2009 roku prowadzili zajęcia z Michałem już nie pracuje w szpitalu Zdroje. Gdy mama Michała po raz drugi pojawiła się na oddziale, ani lekarz, ani rehabilitanci nie zdawali sobie sprawy, w jak ciężkim stanie jest chłopiec.

- Ciągle śniły mi się nogi Michała. Tego dnia nie poszłam do pracy, tylko pojechałam do dziecka. Zastałam go prawie omdlałego na tym wózku. Sanitariusz przywiązał Michałka prześcieradłem do wózka, żeby nam nie spadł. Tak go wieźliśmy do drugiego budynku na prześwietlenie. Prosiłam doktora, żeby dał skierowanie na drugą nogę, ale nie dał. Michał majaczył - wspomina pani Bożena, matka Michała.

Kolejne badania potwierdziły, że doszło do złamania obu kości udowych oraz do złamania kości piszczelowej i strzałkowej w lewej nodze. W oparciu o opinie dwóch biegłych prokurator oskarżył rehabilitantkę Renatę M. o nieumyślne spowodowanie obrażeń ciała powyżej siedmiu dni. Kobieta odmówiła składania zeznań.

Wyrok w środę.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński