Prokurator zarzuca Zalewskiemu, że jako wiceprzewodniczący rady nadzorczej Zarządu Morskich Portów Szczecin i Świnoujście chciał 100 tys. zł od firmy Hydrobudowa. W zamian miał udzielić wskazówek jak wygrać przetarg na inwestycję wartą kilkadziesiąt milionów dolarów. Z korupcyjną propozycją podobno wystąpił w jego imieniu kolega z partii Porozumienie Centrum - rencista Jan S. Wczoraj obaj zasiedli na ławie oskarżonych.
Jan S. przyznał się do winy. Wczoraj odmówił jednak składania zeznań i udzielania odpowiedzi na pytania sądu, prokuratury i obrońców. Potwierdził wyjaśnienia złożone w śledztwie. W wielu punktach są one jednak sprzeczne. Najpierw Jan S. zeznał, że 100 tys. zł zaliczki zaproponował któryś z prezesów Hydrobudowy. Potem przyznał, że on sam wymienił taką kwotę, a Zalewski nic o tym nie wiedział. Na koniec stwierdził, że to Zalewski poinstruował go ile i w jaki sposób ma żądać.
- Nie miałem pojęcia jak się to załatwia - tłumaczył wczoraj Jan S. - Brać pieniądze z góry, jak sprawa jeszcze nie załatwiona?
Jan S. utrzymuje, że dla siebie pieniędzy nie chciał. Zależało mu tylko, by załatwić pracę dla siebie i syna.
Zbigniew Zalewski utrzymuje, że jest niewinny. Przekonywał sąd, że jako wiceprzewodniczący rady nadzorczej nie miał żadnego wpływu na rozstrzygnięcie przetargu. Takie uprawnienia miał zarząd firmy, komisja przetargowa, a przede wszystkim Bank Światowy. Nie mógł zatem żądać pieniędzy. Miał tylko jeden głos w 10-osobowej radzie. Z czego siedem delegowanych było przez koalicję SLD-UP.
- Tylko ja i Piotr Krzystek reprezentowaliśmy inną opcję polityczną - mówił Zalewski. - O procedurach w tym przetargu dowiedziałem się z akt sprawy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?