Proces Mateusza S. "Nie chciałem nikogo zabić. Nie czułem, że jestem pijany" [wideo, zdjęcia]
Chodnikiem przy ulicy Szczecińskiej szła grupa osób, w tym troje dzieci. Wyszli na noworoczny spacer. O godz. 13.20 czerwone bmw uderza prawym kołem w krawężnik i na pełnej prędkości wpada na chodnik. Pięć osób dorosłych ginie na miejscu. 9-letni chłopiec umiera w szpitalu. Dwoje dzieci trafia do szpitala. Wyjdą po kilku tygodniach.
- Próbowałem do końca panować nad samochodem. Wydawało mi się, że nie jestem pijany. Nie sądziłem, że prędkość może powodować takie tragiczne skutki - mówi Mateusz S.
Po wypadku ma tylko lekkie zadraśnięcia. Sam wydostał się z samochodu. Nieruchomo wpatrywał się w jeden punkt.
- Spojrzałam gdzie patrzy. W krzakach były ludzkie zwłoki. Powiedział, że to już koniec i, że trafi do więzienia - mówiła Adrianna B.
Miał 2,15 promila alkoholu i śladowe ilości amfetaminy i marihuany.