- To słuszny wyrok - komentuje Jecek Pok z Akademii Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego w Szczecinie.
Chodzi o wydarzenia sprzed dwóch lat w miejscowości Rzeczyca. Kobieta jechała nissanem micrą - samochodem nauki jazdy. Zjechała na lewy pas i zderzyła się z fiatem seicento. Zginęły dwie osoby: pasażerka fiata i nissana. Trzy sooby zostały ranne. "L" miała letnie opony, a na drodze były ciężkie warunki do jazdy. Na jezdni były głębokie koleiny.
Zdaniem sądu kursantka i instruktor byli uczestnikami ruchu drogowego i oboje odpowiadają za wypadek. Mariusz I. został skazany na 2,5 roku więzienia. Przez trzy lata nie będzie mógł jeździć samochodami i wykonywać zawodu.
Sprawa była trudna, bo opinie biegłych z zakresu wypadków drogowych różniły się od siebie. A przepisy wprost nie stanowią, że w każdej sytuacji za wypadek odpowiada kursant i instruktor. Kierującym - zgodnie z prawem o ruchu drogowym - jest osoba odbywająca szkolenie. Instruktor odpowiada karnie, jeśli wypadek spowodowała jego spóźniona reakcja na zagrożenie.
Zobacz także: 3maj się drogi - kronika wypadków, bezpieczeństwo na drodze
Skazani zapowiedzieli apelację. - Nie zgadzam się z tym orzeczeniem. Były dwie sprzeczne opinie biegłych. Nie wiem na jakiej podstawie sąd podjął taką decyzję - powiedziała TVN 24. Mirosława D.
Według jej obrońcy, na ławie oskarżonych powinni zasiąść szefowie szkoły nauki jazdy, którzy pozwolili, aby wyjechała na ulicę w samochodzie z letnimi oponami.
Według Jacka Poka, szczecińskiego biegłego z zakresu wypadków drogowych, wyrok jest słuszny. - Oboje byli uczestnikami ruchu drogowego. Kursantka kierowała autem. Instruktor powinien przewidywać, że do takich sytuacji może dochodzić i reagować na nie - powiedział.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?