Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prezes futsalistów ze Szczecina: Przyjazd Pogoni jest jak święto

Anna Pasztor
Prezes Krzysztof Bober z dumą i radością prezentuje puchar za zdobycie wicemistrzostwa Polski. – W przy-szłym sezonie będziemy grać o upragnione mistrzostwo kraju – zapowiada.
Prezes Krzysztof Bober z dumą i radością prezentuje puchar za zdobycie wicemistrzostwa Polski. – W przy-szłym sezonie będziemy grać o upragnione mistrzostwo kraju – zapowiada.
Rozmowa z Krzysztofem Boberem, prezesem futsalowej Pogoni '04 Szczecin, która zdobyła pierwszy medal w historii.

- O aspiracjach Pogoni' 04 na mistrza Polski mówiło się już od zakończenia sezonu 2012/13. Osiągnięcie z tego sezonu to tylko czy aż srebrny medal?

- Sezon był na pewno bardzo zadowalający - zdobyliśmy wicemistrzostwo, które przed rozgrywkami na pewno wzięlibyśmy w ciemno. Apetyty rosły w miarę jedzenia, kiedy przez długi czas zajmowaliśmy miejsce w czołówce. Nasza pozycja oscylowała wśród miejsc 1-4. Im bliżej końca sezonu, tym ten apetyt na mistrzostwo był duży. Bardzo chcieliśmy zostać mistrzami na 10-lecie klubu. Niestety się nie udało, ale z wicemistrzostwa oczywiście też bardzo się cieszę. Gdybyśmy przed sezonem mówili, że nie walczymy o mistrzostwo, tylko o wicemistrzostwo czy o brąz, to takie podejście byłoby nie na miejscu. Myślę, że wszyscy są zadowoleni.

- Na trzy kolejki przed końcem rozgrywek ekstraklasy klub zrezygnował z usług trenera Gerarda Juszczaka. Kibice zarzucali decyzję podjętą pod wpływem emocji. Co tak naprawdę było przyczyną takiego posunięcia?

- Przyczyną rozstania z trenerem Juszczakiem były ostatnie mecze zespołu pod jego wodzą. Chodzi tutaj o remis w Katowicach (3:3) oraz porażkę w Gdańsku (7:8). Po analizie tych meczów stwierdziliśmy - ja i wiceprezes Grycmacher - że trener popełnił duże błędy i to miało wpływ na pożegnanie się z nim.

- Trener Juszczak spędził w Szczecinie prawie pięć lat, pomógł utrzymać zespół w ekstraklasie. Jak ocenia pan te współpracę?

- W sumie te pięć lat pracy oceniam pozytywnie. Trener Juszczak wprowadził sporo zmian w zespole, wielu zawodników przewinęło się przez drużynę. Nasze talenty szczecińskie, jak Michał Kubik, Artur Jurczak wypłynęły na powierzchnię. To na pewno jest zadowalające, że tych zawodników wyszkolił, bo przekazał im swoją wiedzę trenerską. Uważam, że 5 lat w Szczecinie przyniosło efekty w postaci czwartego miejsca w zeszłym roku. Chociaż szanse w play off były większe, to zespół był wyeksploatowany przez kontuzje i kartki. Mimo to myślę, że Gerard Juszczak może być z siebie zadowolony.

- Gdy trzeba było szukać jego zastępcy, zarząd postawił na Łukasza Żebrowskiego. Byli też inni kandydaci?

- Wszystko działo się bardzo szybko. W piątek graliśmy mecz z Gdańskiem, a już w sobotę podjęliśmy decyzję o rozwiązaniu współpracy z Juszczakiem. Najpierw spotkaliśmy się z trenerem, a zespół czekał w sali konferencyjnej. Po rozmowie z nim poinformowaliśmy o naszej decyzji zespół. Wtedy zapadła też decyzja, że drużynę do końca sezonu będzie prowadził Łukasz Żebrowski. Wiem o tym, że było to bardzo ryzykowne posunięcie. Podkreślałem wówczas jednak, że czas pokaże, czy była to dobra decyzja. W tej chwili mogę powiedzieć, że jak najbardziej to był trafny wybór. Zespół dostał jakiegoś bodźca, odmienił się. Już na meczu pucharowym w Zduńskiej Woli, na który pojechałem z drużyną, było widać poprawę w grze, jakby chłopaki mentalnie odetchnęli. Byli jednak też inni chętni do objęcia u nas stanowiska trenera - na co dzień dostajemy mnóstwo maili. Także od trenerów z zagranicy, jak m.in. z Ukrainy, Hiszpanii czy Portugalii.

- Skoro oferty ciągle napływają, to jakie są szanse Łukasza Żebrowskiego na pozostanie na ławce trenerskiej na przyszły sezon?

- Jesteśmy już po wstępnej rozmowie z Łukaszem na temat tego, jak on by to widział w przyszłym sezonie. Jeszcze jednak nie zapadła ostateczna decyzja, czy będzie on pierwszym trenerem, czy asystentem trenera, którego być może sprowadzimy. Musimy przeanalizować wiele aspektów - czy trener będzie pasował do zawodników, do modelu drużyny. Nasi zawodnicy grają na wysokim poziomie, wielu z nich występuje w kadrach, pracują z różnymi trenerami, dlatego nie możemy zrobić im krzywdy. Uważam, że przyszły trener musi mieć warsztat pracy zbliżony do profilu, jaki prezentuje sam zespół.

- Jeśli miałby być to ktoś inny, to gdzie klub będzie szukał - w Polsce czy poza granicami?

- Ofert napływa sporo, ale nie ukrywam, że musimy także przeanalizować aspekt finansowy. Trzeba rozważyć oczekiwania finansowe każdego trenera i to, czy będziemy w stanie je spełniać. Rozpiętość zarobkowo jest spora. W tej chwili możemy sprowadzić trenera z Ukrainy i to nie będą jakieś duże pieniądze. Ale już pozyskanie szkoleniowca z Portugalii, skąd dostaliśmy ciekawą ofertę, wiąże się z wyznaczeniem mu większych zarobków. W tej kwestii musimy przeanalizować wszystkie za i przeciw.

- Niejednokrotnie wspomina pan o aspektach finansowych. Pojawiły się już może jakieś oferty od sponsorów lub partnerów?

- Ochłonęliśmy z emocji i teraz czeka nas wielka praca w pozyskaniu sponsorów, żebyśmy mogli utrzymać zawodników w naszym zespole. Każdy zawodnik czuje, że jest wicemistrzem i chce się czuć doceniony w postaci kontraktu. Kilku graczy czeka na rozmowy, bo ich kontrakty wygasają z końcem maja. Liczę się z tym, że każdy z nich będzie chciał podwyżkę. To jest normalne, bo jak zawodnik w firmie pracuje i osiąga sukcesy, to też idzie do szefa i o to prosi. Dlatego przed nami to zadanie, żeby tych sponsorów pozyskać. Mogę zaapelować do firm, które chciałyby wesprzeć sport: prosiłbym o jakieś wsparcie finansowe na przyszły sezon. Zostaje z nami telewizja Orange Sport, co też jest atrakcją dla firm, które chciałyby się zareklamować. Poza tym od kilku lat wspiera nas Miasto. Dotacje z roku na rok są coraz większe. Jesteśmy zadowoleni, że nasza praca włożona w futsal jest w Szczecinie doceniana. Jestem bardzo zadowolony ze współpracy z Miastem.

- Czy dojdzie w przerwie do jakichś hitów transferowych?

- Trudno mi powiedzieć, bo to jest zadanie trenera, który w najbliższym czasie obejmie tę funkcję. Daliśmy sobie jeszcze tydzień na podjęcie decyzji. Nigdy nie wchodziłem w zakres obowiązków kadrowych, czyli nie starałem się trenerowi narzucić konkretnych zawodników. Trener określi, czy ten zespół, który jest do tej pory, jesteśmy w stanie utrzymać i dalej nim grać. Oczywiście będziemy słuchać czy jakieś wzmocnienia są potrzebne. Trener wskaże, kogo widziałby w składzie, a wtedy rozmowy będziemy prowadzić już my. Jeszcze w maju mamy czas na ewentualne testowanie zawodników. Oczywiście finanse też są istotne. Zawodnik przyjezdny to nie tylko kontrakt, ale też zapewnienie mieszkania. Z tym pomaga nam Uniwersytet Szczeciński, który deklaruje zakwaterowanie w jednym z akademików. Ale mamy graczy, którym wynajmujemy mieszkania. To są duże koszty. Nie da się mieć wszystkich zawodników ze Szczecina. Mamy młodych, zdolnych graczy, ale ci potrzebują czasu, by przestawić się na dorosłą piłkę. Są wśród nich talenty, ale ci zawodnicy muszą wykonać olbrzymią pracę na treningach, by móc później regularnie grać w spotkaniach ligowych.

- Na ostatnim meczu zauważyłam Ricardo. Czyżby chciał wrócić do Pogoni '04?

- Widziałem Ricardo na trybunach. W naszej radości po zdobyciu medalu nie było okazji, żeby z nim porozmawiać. Chyba nie jest zainteresowany, bo mnie nie zaczepił. Jakby chciał wrócić do klubu, to myślę, że już by się umówił na jakąś rozmowę.

- Jednak przed tym sezonem ruchy transferowe zostały poczynione. Do zespołu dołączyli m.in. dwaj Ukraińcy - Oleksandr Shamotii i Sergiy Sharovara. To były udane posunięcia?

- Myślę, że tak. Shamotii to jest marka, to walczak, który nie tylko nie odpuszcza, ale potrafi też strzelić bramkę. To był bardzo trafny transfer. Sharovara też zaprezentował się na dobrym poziomie. Shamotii ma jeszcze przez rok ważny kontrakt - jest zadowolony z pobytu w Szczecinie. To dobrze wróży. Staram się, żeby tym graczom niczego nie brakowało, biorąc pod uwagę fakt, że są daleko od swojej ojczyzny. A wszyscy wiemy, co tam się teraz dzieje.

- Dobra gra powinna przyciągnąć kibiców. Klub był zadowolony z frekwencji na trybunach w tym sezonie?

- Frekwencja jak na futsal była dosyć wysoka. Byłem na meczach piłki ręcznej, widziałem ilu kibiców tam przychodzi i myślę, że ta frekwencja jest porównywalna. Jestem bardzo zadowolony, że jest u nas takie zainteresowanie. W Szczecinie będzie nowa hala, ale mam nadzieję, że kibiców przyciągniemy nie tylko nowym obiektem, ale przede wszystkim naszą dobrą grą. Na pewno zostaniemy też przy konkursach, żeby kibice mogli coś wygrać.

- Wspomniał pan o nowej hali. Futsal przeprowadzi się z Twardowskiego na Szafera?

- Myślę, że tak, bo hala jest piękna. W tej chwili mamy w Szczecinie trzy drużyny halowe z ekstraklasy - piłkarzy i piłkarki ręczne oraz futsalistów. Ktoś musi grać w tej hali, musi być dobre widowisko dla kibiców. Dlatego myślę, że my też będziemy tam występować. Poza tym uważam, że komfort oglądania spotkań w nowej hali przyciągnie mnóstwo kibiców. Ludzie będą też ciekawi obiektu i atrakcji w przerwie meczu, jak punkty gastronomiczne.

- Spotkania nadal będą darmowe czy klub wprowadzi bilety?

- Przed tym sezonem zostałem już zapytany o to, dlaczego nie biletujemy meczów w hali przy Twardowskiego. Wówczas odpowiedziałem, że możemy to robić w nowej hali. Czy bilety się pojawią, czy nie, to będzie też uwarunkowane umową na wynajem hali. Trudno mi teraz to powiedzieć, bo być może już odgórnie zostanie narzucone, że mecze muszą być biletowane. Nie wiadomo, jaka byłaby cena, ale oczywiste jest, że każde pieniądze z biletów to dodatkowe zasilenie budżetu klubowego.

- Zawodnicy ciągle trenują. Są już jakieś konkretne plany na przygotowania do przyszłego sezonu?

- Już dostaliśmy kilka propozycji na rozegranie sparingów. Kluby kontaktują się z Łukaszem Żebrowskim. Na chwilę obecną wiem, że na pewno ekipa Red Devils Chojnice chce z nami zagrać sparing, ale to dopiero w okresie przygotowawczym. Chęć gry zgłosił także pierwszoligowy Vamos Gdańsk. Nam nie chodzi o to, by grać z samymi zespołami ekstraklasowymi, ale by po prostu zagrać sparing. Staramy się na sparingi jeździć tu, gdzie bliżej. Mamy zasadę, że podczas spotkań towarzyskich jeden mecz gramy u siebie, a drugi u przeciwników.

- Dopiero jeden sezon się skończył, ale ja już zapytam, jaki jest cel na ten, który nadejdzie.

- Gramy na tak wysokim poziomie, mamy klasowych zawodników, więc nietaktem byłoby powiedzieć, że gramy o wicemistrzostwo. Gramy na pewno o upragnione mistrzostwo kraju. Teraz tylko moja rola, by utrzymać zawodników tych, którzy są i ewentualnie wzmocnić zespół. Do tego potrzeba środków finansowych, dlatego teraz ruszamy w miasto, by pozyskać nowych sponsorów. Myślę, że taki cel, jak zdobycie tytułu mistrza, będziemy sobie stawiać co roku. Jesteśmy już taką rozpoznawalną marką w kraju, każdy się z nami liczy. Dziesięć lat pracy zaprocentowało jednak tym, że jak Pogoń '04 gdzieś jedzie, to wśród rywali jest mobilizacja - każdy chce wygrać z Pogonią. Jak jedziemy na sparingi do mniejszych ośrodków, to tam jest święto, bo Pogoń przyjechała. To mnie bardzo cieszy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński