Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Powódź na lodzie

Maciej Janiak, ech, ha, 8 lutego 2006 r.
Do poważnego wypadku doszło wczoraj na ul. prof. Żuka w Wielgowie . Około godz. 9.30 w poślizg wpadła skoda, której kierowca prawdopodobnie nie dostosował prędkości do warunków jazdy.

Auto zjechało na przeciwny pas ruchu i zderzyło się czołowo z oplem. Ranna została 27-letnia kobieta siedząca za kierownicą opla. Trafiła do szpitala ze złamaną nogą i urazem kręgosłupa.
Więcej urazów w pogotowiu, odpychanie kanałów i tramwaje, które stawały w środku drogi. To tylko kilka przykładów skutków odwilży, która rozpoczęła się wczoraj rano. Dochodziło też do wypadków.
Tylko do godz. 15 do szczecińskiego pogotowia trafiło dwanaście osób, ofiar odwilży i chodników pokrytych lodem śniegiem i deszczem.

- Urazy nóg, rąk, głowy będące następstwem wywrócenia się na śliskiej nawierzchni - wylicza Elżbieta Madrak, dyspozytor Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego. - Odnotowaliśmy wyraźny wzrost takich przypadków.

Lodowiska wokół bloków

Tam, gdzie dozorcy nie zdążyli posypać chodników piaskiem, piesi mieli kłopot z utrzymaniem się na nogach.

- Na ulicy Witkiewicza, na drodze wewnętrznej na osiedlu Kaliny wywinęłam orła, nie dało się ustać na nogach - mówi pani Monika. - Nic sobie nie zrobiłam na szczęście, ale musiałam wrócić do domu i przebrać się. Spóźniłam się do pracy.
Kierowcom najgorzej było na bocznych ulicach, za których odśnieżanie miasto nie płaci.

- O mały włos a uderzyłbym w dwa auta, w różnych miejscach. Najpierw na ul. Kuśnierskiej, hamowałem za taksówką. Mimo abs i zimowych opon auto po prostu robiło, co chciało. Drugi raz zatańczyło w Zdunowie - mówi pan Marcin. - W obu miejscach leżało mokre błoto.

O dużym szczęściu może mówić kierowca hundaia, który wyleciał z drogi na ulicy Zwierzynieckiej na jezdni wyjazdowej z miasta. Auto uderzyło tyłem w drzewo i wylądowało z powrotem na ulicy.

- Kierowca nie zapanował nad autem, policjantom tłumaczył, że wpadł w dziurę w jezdni i go wyniosło - wyjaśnia st. asp. Zenon Butkowski z Komendy Miejskiej Policji w Szczecinie. - Policjant będący na miejscu dziury nie znalazł. Kierowca odmówił przyjęcia mandatu. Sprawa trafi do sądu grodzkiego.

Kałuże giganty

Cały Szczecin pływał wczoraj w wodzie. Na ulicach powstawały gigantyczne kałuże. Pierwszy raz w tym roku Zakład Wodociągów i Kanalizacji wysłał ekipy z ciężkim sprzętem, które udrażniały studzienki kanalizacyjne.

- Wozy w terenie odtykały studzienki pozatykane, lodem i błotem pośniegowym - zapewnia Tomasz Makowski z ZWiK. - Powstawały gigantyczne kałuże, woda po prostu nie spływała. Swój udział mają w tym też gospodarze posesji, który albo zrzucają śnieg w uliczne rynsztoki, blokując spływ, albo w ogóle nie odśnieżają. W dodatku zmrożony grunt nie przyjmuje wody.

Wodę stojącą na ulicach chyba najdotkliwiej odczuli tramwajarze i pasażerowie. Z szacunków wynika, że około 40 proc. pojazdów nie kursowało. Do godz. 18 z przyczyn technicznych ruch był wstrzymywany 14 razy. Aż sześć takich przypadków było między godz. 10 a 13. Tramwaje stały nawet godzinę.

- Czarny dzień - usłyszeliśmy po południu w Centrali Ruchu. - Powodem były liczne zalania torów. W wielu tramwajach siadały silniki, przetwornice.

Było sporo skarg od pasażerów. W niektórych miejscach tory były pod 20-centymetrową warstwą wody.

Śliskie Świnoujście

W Świnoujściu zgarnięty wcześniej na hałdy topniejący śnieg dosłownie zalał chodniki i ulice. Mokrej brei nie usunięto nawet z przejść dla pieszych. Nie było szans przejść na drugą stronę ulicy i nie brnąć po kostki w wodzie i topniejącym śniegu.

Najgorzej było na remontowanej ulicy Konstytucji 3 Maja. Nawierzchnia pełna była olbrzymich głębokich kałuż. Piesi idący chodnikiem musieli cały czas uważać, żeby nie ochlapał ich któryś z przejeżdżających nią samochodów.

Na mokrej nawierzchni ulicy Pomorskiej samochód osobowy wpadł w poślizg i wylądował w rowie. Lekkich obrażeń doznał pasażer.

Stargard tonie

Wczoraj w całym Stargardzie ciężko było poruszać się i pieszym i kierowcom. Pani Dorota po odbiór nagrody wygranej w "Głosie" szła pieszo z os. Hallera na ul. Wojska Polskiego. Przyszła do nas w przemoczonych butach i mokrych nogawkach spodni.

- Można śmiało napisać, że cały Stargard tonie w roztopach - mówi pani Dorota. - Ledwo przeszłam przez miasto.

Ciężkie do przebycia były parkingi pod Netto i Leader Price przy Piłsudskiego. Ślizgawka była przy nowych oddziałach szpitala miejskiego. Narzekali też mieszkańcy ul. Żeromskiego.

- Połowa kierowców jeździ tak, jakby kradzionym samochodem uciekali przed policją albo prowadzili ruski czołg - uważa Marian Kutek, malarz aktów ze Stargardu. - Widziałem, jak wiele osób było ochlapanych od stóp do głów, bo przecież czasami nie da się uciec, w ścianie schować się nie można! Kierowcom przydałoby się więcej wyobraźni. Obserwowałem kierowców jadących ul. I Brygady i Żeromskiego. Tylko niektórzy uważają, żeby nie pochlapać przechodniów.

Stargardzka policja, mimo ślizgawicy na drogach, nie odnotowała do popołudnia żadnej kolizji. Straż pożarna także nie wyjeżdżała do zdarzeń związanych z warunkami pogodowymi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński